16

12.7K 792 35
                                    

W czasie podróży Mark zadzwonił do dowódcy straży pałacowej i opowiedział co się stało. Przy okazji poinformował, że potrzebny będzie samochód który odbierze mnie spod granicy, oraz drugi do przewiezienia nieprzytomnego nadal Lucasa. Po tym jak Mark skończył rozmawiać z dowódcą zadzwonił do niego mój ojciec domagając się rozmowy ze mną, ale nie byłam wstanie. Całą podróż do granicy przemilczałam przyciskając do piersi kolana.

Kiedy dojechaliśmy, z opóźnieniem się wyprostowałam i otworzyłam drzwi. W ostatniej chwili Leo złapał mnie za rękę. Spojrzałam na jego wykrzywioną smutkiem twarz, chociaż próbował się uśmiechnąć.

- Przykro mi Nicoletto, do ostatniej chwili wierzyłem, że nie pozwoli ci odejść. Myślałem, że czuje on coś do ciebie, że to nie tylko chęć zdobycia więcej terytorium

- Szczerze mówiąc ja wiedziałam od początku, że jestem tylko dodatkiem do korony mojego Gniazda, ale gdzieś tam głęboko miałam nadzieję, że może to zmieni się w coś więcej. Głupia ja.

Wysiadłam i miałam już zamknąć za sobą drzwi, ale Leo mnie zatrzymał jeszcze raz.

- Uważaj na siebie i nie zrozum mnie źle, ja cię bardzo polubiłem, ale od tej pory jesteśmy wrogami, więc jak się jeszcze spotkamy to uciekaj, bo ja zapewne będę musiał cię zabić

Uśmiechnęłam się lekko do niego i ruszyłam w stronę aut, które podstawił dowódca straży pałacowej. Widziałam jak wampiry patrzą na mnie, ale miałam to gdzieś. Wsiadłam do samochodu i oparłam się o drzwi. Udawałam, że zasnęłam, gdyż wiedziałam, że inaczej będą chcieli dowiedzieć się jaki jest mój następny krok, ale ja nie byłam gotowa na jakiekolwiek decyzje.

Kiedy w końcu dojechaliśmy przed zamek moich rodziców wysiadłam i rzuciłam się w ramiona mojej matki, która zapewne wstała tylko dlatego, że ja przyjeżdżałam. Przytuliła mnie i głaszcząc po głowie uspokajała prowadząc, jednocześnie, w stronę mojego starego pokoju.

Gdzieś za plecami słyszałam krzyki ojca na Marka. Będę mu musiała później wyjaśnić, że to nie on był temu wszystkiemu winny, nawet Lucas, który był teraz nie wiadomo gdzie. Będę musiała spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że to moja wina, ale teraz pozwoliłam aby moja matka mnie uspokajała.

Otworzyła drzwi, a moim oczom ukazały się ściany koloru pudrowego różu, łóżko z baldachimem tego samego odcienia oraz meble z jasnego drewna. Nic się nie zmieniło od moich osiemnastych urodzin. Mama podprowadziła mnie do łóżka i zmusiła do położenia. Usiadła obok wciąż głaszcząc mnie po głowie. Wytarłam łzy i spojrzałam jej w oczy.

- Przepraszam mamo, nie chciałam was zawieść. Wszystko robię źle, najpierw uciekłam na trzy lata, a później nie dopilnowałam sojuszu. Powinnam w pierwszej kolejności przy każdej decyzji myśleć jakie konsekwencje to spowoduje.

- To nie twoja wina, kochanie. Jeśli Alfa porzucił cię tylko dlatego, że nie mógł cię kontrolować to bardzo dobrze, że stało się to teraz a nie później

- Nie rozumiesz, oznaczył mnie, teraz jak będzie się łączył z inną spowoduje to u mnie wszechogarniający ból, nie mówiąc o tym, że teraz czuję jak to oznaczenie mnie patrzy

Ten moment wybrał ojciec, aby wejść do mojej komnaty. Spojrzał na mnie ze spokojem, chociaż wiedziałam, że gotuje się ze wściekłości. Kucnął koło łóżka i złapał mnie jak i moją matkę za ręce. Obie dłonie przycisną do swoich usta składając na nich pocałunek.

- Nikt nie będzie traktował tak mojej córki i przyszłej królowej. Jutro czeka mnie pokojowe spotkanie z Alfą i jego ojcem, ale podejrzewam, że nie wyjdzie z tego nic dobrego

Dobra Krew - w trakcie edycjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz