25

12K 763 73
                                    

Spędziłam trochę czasu na polanie, na rozmyślaniu o swoich problemach. W sumie nie tylko swoich, ale i bliskich mi ludzi. Po pewnym czasie zrozumiałam, że to ja jestem przyczyną tego wszystkiego. Może nie z pierwszej linii ale to ja byłam za to odpowiedzialna. Miałam właśnie wstać i wrócić do posiadłości, porozmawiać Alexandrem na temat moich przemyśleń, ale wówczas na polanę wbiegł brązowy wilk.

Po jego wielkości wywnioskowałam, że to samiec. Wilczyce zawsze były mniejsze, tak o połowę, czym wielkością dorównywały bernardynom. Spojrzałam na przybysza z zainteresowaniem, a on na mój widok zmienił się w swoją ludzką postać.

Moim oczom ukazał się mężczyzna o brązowych włosach i dwóch różnokolorowych oczach. Jedno było błękitne, lekko pomieszane z zieleniom, a drugie całe zielone. Na oko był w podobnym wieku do Alfy Błękitnej Sfory. Podszedł do mnie pewnym krokiem i wyciągnął dłoń w moją stronę.

Nie wiedzieć czemu, kierowana instynktem złapałam za nią i zostałam pociągnięta do gry. Mężczyzna zachował odpowiednią odległość, ale nie puszczał mojej ręki.

- Nicoletto, jesteś w niebezpieczeństwie.

Znał moje imię, co w sumie nie było takie dziwne, bo jako następczyni tronu to wszyscy mnie znali, jedynie ja nie wiedziałam kto jest kim.

- W niebezpieczeństwie jestem od kiedy przyszłam na świat, ale dziękuję za troskę - powiedziałam próbując uwolnić dłoń, jednak spotkało się to z niepowodzeniem

- Nie mówię o niebezpieczeństwie jakie tworzy twoja pozycja społeczna, mówię o tym które jest coraz bliżej aby cię posiąść.

Znów to słowa, posiąść. Czy naprawdę wszyscy myśleli, że mogą mnie posiąść?

- Wybacz, ale Alfa nie jest niebezpieczny dla mnie, ja nawet jestem przy nim bezpieczniejsza niż gdziekolwiek indziej

- A jakoś mi udało się do ciebie dotrzeć - powiedział i uśmiechnął się lekko - nie mówię jednak o twoim partnerze, chodzi mi o zmorę tego świata, tego ,który potrzebuje ciebie do zniszczenia wszystkiego i wszystkich. Twój brat nie skończy na niszczeniu Sfor i Gniazd, on będzie chciał zniszczyć cały świat, przy twojej pomocy.

Najeżyłam się. Znów próbowałam wyrwać rękę, ale skończyło się to tak ja ostatnio.

- Mam dosyć tego, że wszyscy do mnie przychodzą i obrażają mojego brata. Wiem, źle postąpi, wyrządza krzywdę innym, ale on tylko popełnił kilka złych decyzji. Mój brat nie jest taki zły za jakiego próbujecie go zrobić.

- Jesteś w błędzie księżniczko, a twoja głupia wiara w tego człowieka sprowadzi na ciebie zagładę, ale nie martw się, nie tylko Alfa cię broni. Jak przyjdzie odpowiedni moment uratujemy cię przed zagładą, którą naśle na ciebie twój brat.

- Puść mnie natychmiast! - wrzasnęłam - nie wiem kim jesteś i za kogo się uważasz, ale nie pozwolę abyś mnie obrażał tak ludzi których kocham. Lepiej stąd odejdź dopóki jeszcze możesz, albo nie ręczę za siebie.

Mężczyzna zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie, tak że dzieliło nas kilka centymetrów.

- I co byś mi zrobiła księżniczko? Jesteś słaba, nie potrafisz nawet siebie obronić nie mówiąc już o ataku na kogoś innego

- Kim ty w ogóle jesteś, że śmiesz mnie tak obrażać

Mężczyzna złapał mnie za podbródek. Ten gest był tak bardzo znajomy, równie dobrze mógłby być to teraz Alexander, który by chciał mnie pocałować. Wilk właśnie otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy ktoś się wydarł się za moimi plecami.

- Christopher! - poznałam po głosie, że to był Leo

- No to chyba koniec rozmowy - uśmiechnął się wilk o imieniu Christopher

Christopher puścił mój podbródek, a następnie odwrócił mnie do siebie tyłem i złapał z szyję. Zauważyłam jak Leo i towarzyszący mu Teo momentalnie zamarli, na ten widok klatka piersiowa do której byłam przyciśnięta za trzęsła się ze śmiechu.

Poczułam jak ręka trzymająca mnie za szyję zacisnęła się mocniej. Chciałam ją złapać, ale wówczas Christopher objął mnie drugą, automatycznie uniemożliwiając mi poruszanie ramionami.

- Och chłopaki, musicie przyznać że, jak zwykle jesteście przewidywalni. Wystarczy tylko zagrozić komuś kogo kocha wasz przyjaciel, a ma się władzę nad całą Sforą - wilk zbliżył swoje usta do mojego ucha, a następnie zaciągnął się moim zapachem - nic dziwnego, że wszyscy tak cię pragną Nicoletto

- Zabiję cię, jeśli jej za chwile nie puścisz - warknął Leo

- To łap ją - powiedział Christopher, a następnie odepchnął mnie od siebie

Straciłam równowagę i zapewne, gdyby nie Teo zaliczyłabym spotkanie z ziemią. Kiedy tylko znalazłam się w jego ramionach zaczęłam się trząść. Zorientowałam się, że chociaż intruz złapał mnie za szyję i ścisnął to tak naprawdę ani przez chwile mnie nie dusił. Jednak i tak byłam przerażona, że potrafił tak blisko się do mnie zbliżyć, że ja pozwoliłam mu się tak zbliżyć.

Zorientowałam się, że Leo znikną wraz z Christopherem, a ich miejsce zajęło kilkoro wilków, którzy najczęściej patrolowali teren. Teo warknął do nich, że mają przeczesać lasy i pomóc jego bratu. Czterech z nich zniknęło w następnej sekundzie, ale dwóch zostało jako dodatkowa ochrona.

- Spokojnie już, jesteś bezpieczna - mówił Teo próbując mnie uspokoić

- Ja nigdy nie będę bezpieczna, byłabym głupia gdybym chociaż przez chwile tak pomyślała - odsunęłam się od wilka i stanęłam od razu na nogi - muszę wracać do domu, do tego prawdziwego.

- Hej, hej, Nicoletta uspokój się, nie decyduj o tak ważnych kwestiach, kiedy jesteś zdenerwowana.

Ruszyłam w stronę posiadłości, kątem oka widziałam jak wszyscy patrzą na mnie czujnie, jak obserwują każdy mój krok. Przez to nie czułam się ani trochę bezpieczniej. Powinnam siedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić, ale nie mogę być też więźniem własnego domu.

- Nicoletta poczekaj - krzyczał za mną Teo

Szłam dalej ignorując jego krzyki. Kiedy znalazłam się już w środku wszyscy schodzili mi z drogi. W pewnym momencie mignęła mi nawet twarz Alexandra, ale nie ośmielił się mnie zatrzymać. I bardzo dobrze.

Weszłam do pokoju i trzaśnięciem zamknęłam za sobą drzwi, to samo zrobiłam z tymi do swojej sypialni. Poszłam się przebrać w coś bardziej odpowiedniego. Stałam akurat w samej bieliźnie, kiedy Alexander w paradował do mojego pokoju. Na jego widok pisnęłam i schowałam się za drzwiami.

- Co jest z tobą nie tak? Puka się do jasnej cholery!

- Jestem u siebie i nie muszę pukać, a tym bardziej kiedy kobieta, którą kocham chce mnie opuścić - usłyszałam za drzwi

- Nie wszystko kręci się wokół ciebie wiesz?

- To samo mogę powiedzieć odnośnie ciebie, cały czas uważasz siebie za pępek świata, bo twój brat niszczy wszystko wokół siebie z twojego powodu, a tak naprawdę jesteś kolejną rozpuszczoną królewną, która uważa, że ma do wszystkiego prawo, bo życie ją za młodu kopnęło...

Wypadłam za drzwi ubrana w sukienkę z metką z przodu.

- Powiedz jeszcze słowo a naprawdę mnie stracisz - warknęłam - chciałam tylko wrócić do domu, do rodziców, gdzieś gdzie się wychowałam, nigdy nie mówiłam, że chcę cię zostawić kretynie.

- Nie? - zapytał zdziwiony - a to dobrze.

Powiedział i uśmiechnął się, następnie wyciągnął ramiona by mnie przytulić, ale odsunęłam się i skrzyżowałam ramiona na piersi.

- Chyba nie myślisz, że teraz tak po prostu zapomnę o tym co powiedziałeś.

- Ale...

- Wyjdź i to już, chcę się w końcu ubrać porządnie.

Dobra Krew - w trakcie edycjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz