Początek znajomości Rebeccy i Nicoletty

5.5K 221 5
                                    


Szłam przez miasto z szeroko otwartymi oczami. Los Angeles bardzo różnił się od Londynu, a jeszcze bardziej od małego miasteczka w moim Gnieździe. Stop, to już nie jest twoje Gniazdo, nie masz już Gniazda, jesteś samotną wampirzycą w ogromnym mieście. Nie jesteś już księżniczką ani następczynią tronu, jesteś tylko Nicolettą, jesteś zwyczajna.

Uśmiechnęłam się szeroko sama do siebie i zaciągnęłam głęboko powietrze do ust. Wolność. Jestem wolna. Zero obowiązków, zero spotkań, zero nagannych spojrzeń, tylko jedna wielka wolność i... i samochód.

W ostatniej chwili odskoczyłam przed rozpędzonym kabrioletem. Kierowca krzyknął coś pod moim adresem, ale nawet nie zwolnił. Spojrzałam na kolor światła, było dla mnie zielone, czyli to nie była moja wina. Westchnęłam, duże miasto i wielu idiotów. Jednak nawet to nie potrafiło mi zniszczyć teraz nastroju, jestem wolna.

- Ej? Wszystko w porządku? Widziałam jak ten kretyn prawie cię rozjechał. Nic ci się nie stało? - zapytała dziewczyna, która do mnie podeszła

Miała błękitne oczy i kręcone blond włosy, ubrana była w czarny uniform, a na jej piersi przyczepiony był identyfikator z imieniem Rebecca. Patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niej lekko.

- Wszystko w porządku, trochę się zagapiłam.

- Pierwszy raz w LA? - zapytała na co pokiwałam głową - chodź, zabiorę cię na najlepszą kawę w mieście.

Uśmiechnęła się do mnie i zaprowadziła do kawiarni, w której prawdopodobnie pracowała. Lokal był przytulny i pusty. Za barem siedział chłopak z brązowymi włosami i bawił się telefonem, a obok niego stała kartka Zatrudnimy pomoc. Dziewczyna poszła za bar i kopnęła kolegę w łydkę a następnie spojrzała na mnie.

- Co ci podać?

Zerknęłam na menu, a następnie na gablotę z ciastkami. Od razu poczułam na ich widok głód. Zamówiłam sobie koktajl owocowy i ciastko z truskawkami.

Dziewczyna przygotowała wszystko i mi podała.

- Ile jestem winna?

- Na koszt firmy - i mrugnęła - tak w ogóle jestem Rebecca.

- Nicoletta - powiedziałam i spróbowałam ciasta

Nie wiedziałam czy to dzięki talentowi kucharza czy może to był smak wolności, ale ciasto smakowało o wiele lepiej niż to w domu.

- Na długo przyjechałaś do LA? - padło kolejne pytanie

- Tak, planuję już tu zostać.

- Planujesz? Niech zgadnę, pragniesz zostać gwiazdą?

- Ja? Nieee, wszystko byle zostać niezauważona.

- To wybrałaś złe miasto, ze swoją urodą masz szanse się wybić.

- Podziękuję.

- Czemu? Nie chciałabyś być sławna?

- Nie, to by miało okropne konsekwencje.

- Rebecca daj jej spokój, na pierwszy rzut oka widać, że dziewczyna uciekła z domu - powiedział chłopak nie podnosząc głowy znad telefonu

Na jego słowa zamarłam. Rebecca się tego to patrzyła i zmrużyła oczy.

- Czemu uciekłaś z domu?

- Długa historia.

- Mam dużo czasu, zamykamy za cztery godziny.

Westchnęłam.

- Rodzice chcą abym była kimś kim nie chce być.

- Nie brzmi na długą historię.

- Bardzo ci dziękuję za ciasto i koktajl, ale ja muszę już iść. Muszę sobie znaleźć jakiś nocleg i zastanowić się co dalej ze sobą zrobię.

- Czekaj! - zawołała kiedy wstałam i ruszyłam do wyjścia, spojrzałam na nią znużona - aktualnie poszukuję współlokatora, jeśli chcesz możesz ze mną zamieszkać przez jakiś czas i zastanowić się nad swoim kolejnym krokiem

- Tylko, że ja nie mam za dużo pieniędzy, muszę poszukać pracy i...

- Świetnie się składa, akurat poszukujemy nowego pracownika, więc to twój szczęśliwy dzień.

- Na serio proponujesz obcej dziewczynie, o której nic nie wiesz pracę i dom? - zapytał chłopak patrząc na nią jak na kogoś kto postradał zmysły

- Nie twój interes, lepiej zainteresuj się znów tym swoim telefonem - następnie spojrzała znów na mnie - to co ty na to? Zgadasz się na moją propozycję?

- Tak, dziękuję - uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam głowę w podzięce

Rebecca zachichotała na mój gest, a następnie kazała mi rozsiąść się wygodnie i poczekać do końca jej zmiany. Tak zrobiłam.

Stanęłam obok mojej nowej współlokatorki i położyłam na blacie torby z zakupami. Rebecca odrzuciła z twarzy kosmyk włosów i spojrzała na mnie z uśmiechem, który ani na chwilę nie znikł jej z twarzy od kiedy wyszłyśmy z jej... z naszej pracy.

- No, no. Jak na taką chudzinę to jesteś bardzo silna Nic. Dobra, na co masz ochotę? Mam jeszcze z wczoraj zupę pomidorową, ale jeśli nie chcesz, mogę coś ugotować.

- Nie, nie, będzie idealna.

- Dobrze to ja ją podgrzeję, a ty pochowaj zakupy.

Po piętnastu minutach usiadłyśmy przy stole i zjadłyśmy w ciszy nasz posiłek. Następnie Rebecca nalała nam czerwonego wina i zaprowadziła mnie do salonu na kanapę. Usiadłyśmy i wówczas zaczęło się to czego najbardziej się obawiałam. Rebecca zaczęła zadawać pytania.

- No to opowiedz mi o sobie, skąd jesteś, czemu uciekłaś z domu, co dokładnie zrobili twoi rodzice.

- Nie jestem pewna czy to opowieść na jeden wieczór - powiedziałam cicho i upiłam łyk wina

- Chcę cię poznać skoro mamy zostać współlokatorkami, a jedyne co o tobie wiem to to, że masz na imię Nicoletta.

- Niech ci będzie - westchnęłam - nazywam się Nicoletta Jennings i pochodzę z Anglii. Mam osiemnaście lat i uciekłam z domu, bo moi rodzice wymagali ode mnie abym wyszła za mąż za kogoś kogo nie chciałam.

- Za kogo oni się uważają skoro zmuszają cię do takich rzeczy?

- Za moich rodziców - szepnęłam i spuściłam wzrok

- Przestań, to ich wcale nie usprawiedliwia. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i...

- W moja rodzina jest bardzo konserwatywna, żyje według praw narzuconych przez naszych przodków kilkaset lat temu. Proszę Rebecco, nie chcę o tym rozmawiać. Uciekłam od tego żeby więcej nie musieć się tym przejmować.

- Dobrze, skoro sobie tego życzysz, a teraz porozmawiajmy o czymś bardziej przyziemnym, czyli o naszym wspólnym mieszkaniu.


Oto kolejny obiecany shot. Nie jestem z niego zbytnio zadowolona, ale szczerze pisząc nie potrafiłam się nad nim idealnie skupić przez zbliżający się wielkimi krokami rozdziała 51. Dla ciekawskich informuję, że będę nad nim siedzieć dziś do późnej nocy, jak nie do rana, aż go skończę ;)

Dobra, w tym momencie to wszystko, wracam do pisania rozdziału numer 51. Życzcie mi powodzenia i dużej fali radości/weny.

Dobra Krew - w trakcie edycjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz