47

6.8K 446 111
                                    

Było mi gorąco, a promienie słońca drażniły moje oczy chociaż były one zamknięte. Chciałam się przekręcić, ale coś, a raczej ktoś nie pozwolił mi na to. Otworzyłam oczy mrugając i ujrzałam jak para ramion przyciska mnie do swojej piersi. Odwróciłam głowę i spojrzałam mu w oczy, które były szeroko otwarte i skanowały moją twarz. Uśmiechnęłam się słabo.

- Dziękuję ci za wczoraj. Naprawdę potrzebowałam nie być sama.

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał Alexander pozwalając mi odwrócić się do niego

- Chyba powinniśmy, nie chcę abyś pomyślał, że jestem jakąś wariatką, która w środku nocy wpada do czyiś sypialni - spróbowałam zażartować, ale moje skrzywienie nie przekonało wilka

- Nigdy tak nie pomyślę. Co się dzieje? To przez tamto wydarzenie?

- I tak i nie. Mój ojciec - westchnęłam - mój ojciec chce ustąpić mi tronu. Powiedział, że dziś to ogłosimy. Już naprawdę niedługo zasiądę na tronie, a to wszystko dlatego, że on... ona... wybacz nie potrafię o tym jeszcze rozmawiać. To zbyt mnie boli.

- Jak tylko będziesz chciała, to daj mi znać. Jestem tu dla ciebie, pamiętaj.

Uświadomiłam się sobie coś nagle. Wyplątałam się z jego objęć i wstałam, aby spojrzeć na niego z góry. Alexander uniósł się na łokciu. Był wciąż ubrany w to co go zastałam wczoraj, zupełnie jak ja. Miał potargane włosy i pogniecioną koszulę, co powodowało, że się robiło mi gorąco. Musiałam zamrugać i spojrzeć w bok.

- Z tego co pamiętam mówiłeś, że masz mnie dosyć - zadrżałam na wspomnienie tamtego dnia - przepraszam, nie powinnam wczoraj tutaj przychodzić, nie wiem czemu to zrobiłam. Wybacz.

Odwróciłam się gotowa wyjść, ale zatrzymał mnie uścisk na łokciu. Spojrzałam ponownie na niego, jak klęczy na łóżku i wyciąga dłoń. Jego twarz była na wysokości mojej.

- Nicoletto...

- Przestań. To zemsta prawda? Taka gra? Mścisz się za ten cały czas kiedy byłam w Stowarzyszeniu? Jesteś taki jak reszta. Okłamujesz mnie dla swoich celów, puść mnie natychmiast.

Wyrwałam łokieć z jego uścisku, aby po chwili wybiec z jego pokoju. Serce waliło mi jak szalone. Byłam głupia, że wczoraj tu przyszłam. Nie powinnam pozwalać, aby moje emocje przejmowały kontrolę.

Wróciłam do swojego pokoju. Ogarnęłam się na szybko, aby po jakimś czasie wyjść przebrana w czarną sukienkę i ruszyłam do jadalni. Nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale było kilka spraw do załatwienia, plus musiałam sprawdzić czy mój ojciec w końcu wyjdzie z komnaty mojej matki.

Skręcałam akurat i wpadłam na plecy kolejnego mojego problemu. Cofnęłam się o krok i spojrzałam mu w oczy kiedy się do mnie odwrócił. Uśmiechnął się do mnie szeroko, ale kiedy ujrzał moją minę i to jak skrzyżowałam ramiona spoważniał.

- Wszystko w porządku? - zapytał Chris

- Kiedy zamierzałeś mnie uświadomić?

- O czym ty mówisz?

Zauważyłam jego zmieszanie. Dobrze wiedział o co mi chodzi.

- Kiedy chciałeś mi powiedzieć, że moje zaprzeczanie jest bezsensowne? Że Edgar nie jest chory psychicznie tylko jest tym kim jest? Że ja jestem cholerną Jasnością, a ty mnie okłamywałeś przez ten cały czas?

- Nicoletto ja chciałem ci wszystko powiedzieć, ale...

- Ale tego nie zrobiłeś! Zarzekasz się, że ci na mnie zależy, ale w tym samym czasie okłamujesz mnie patrząc mi w oczy. Wasza dwójka jest taka sama, w sumie co mnie to dziwi skoro jesteście braćmi!

Dobra Krew - w trakcie edycjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz