6.5

5.4K 643 211
                                    

Pierwsze dwa skrzyżowania minęli w zupełnej ciszy. Dopiero gdy stanęli na światłach inspektor odezwał się, patrząc na Johna z powagą.

- Pamiętasz dzień, gdy zrobiłem wam nalot narkotykowy w mieszkaniu? Mam wrażenie jakby to było całe wieki temu, chyba jeszcze nawet nie mieszkaliście wtedy razem, prawda? Pamiętam sposób w jaki Sherlock na ciebie patrzył... aż czułem się niezręcznie będąc tego świadkiem. - Światło sygnalizacji zmieniło się i samochód ruszył dalej. - Próbuję powiedzieć, że od samego początku widać było, że coś jest między wami na rzeczy. Przyznam nawet, że trochę mi ulżyło na myśl że w końcu się przełamałeś i zostaliście parą. Przynajmniej do dzisiaj-

- Parą?! Owszem, w pewnym sensie lubię Sherlocka, ale na litość boską, nie w ten sposób. Nie jestem gejem! - powiedział stanowczo głośniej niż planował.

- Tego nie powiedziałem, mówię jedynie co zaobserwowałem... Nie patrz tak na mnie. - Rzucił z lekkim rozdrażnieniem, kiedy kątem oka zauważył minę swojego pasażera. - Wiem że mając Sherlocka za współlokatora można o tym łatwo zapomnieć, ale ja też mam wysokie zdolności obserwacji i dedukcji. Jestem cholernym inspektorem policji i dowodzę całym oddziałem kryminalistyki. I możesz myśleć, że wpycham nos w nie swoje sprawy, ale zwyczajnie nie chcę byś zmarnował swoją szansę, jak ja zmarnowałem swoją.

Zapadła niezręczna cisza, którą John przerwał dopiero po minięciu kolejnego skrzyżowania. Na końcu ulicy widać było już zarysy policyjnych aut i małego tłumu zainteresowanych gapiów.

- Więc jednak rozwodzisz się z żoną? Przykro mi to słyszeć.

- Co? Nie, nie mówiłem o niej... tylko o osobie która jest odpowiedzialna za cały ten bałagan w moim życiu. - Westchnął ciężko i zatrzymał się na poboczu drogi. - Z żoną od jakiegoś miesiąca jesteśmy w separacji, przynajmniej na razie.

- Inspektorze, miałeś romans? - zapytał John lekko zaskoczony, lecz z cieniem uśmiechu w głosie.

- Nie, do niczego między nami nie doszło - odpowiedział spokojnym głosem, w którym dało się usłyszeć cień rozczarowania. - Ale ta osoba na swój sposób pomogła mi zobaczyć jak cyniczną i sztuczną stała się kobieta, z którą żyłem od prawie dekady. Tylko nie wspominaj nikomu o separacji. Wystarczy mi, że Sherlock prawie wygadał się przy Andersonie.

- Jasne, ani słowa - odparł łapiąc za klamkę, ale w chwili gdy drzwi ustąpiły zatrzymało go jego własne imię.

- Cokolwiek jest między wami, nie daj temu przepaść tylko dlatego że się boisz.

John spojrzał na pełną troski twarz inspektora, przytaknął nieznacznie i wysiadł z samochodu wlepiając wzrok w dom, przy którym skupiło się najwięcej ludzi. Gdy tylko dołączył do niego inspektor, ruszyli w jego kierunku szybkim krokiem.

Przypadek Johna WatsonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz