Jak się okazało narzeczony zmarłej dziewczyny był wielkim wielbicielem węży. W swoim małym mieszkanku posiadał kilkanaście różnych okazów, każdy trzymany w oddzielnym terrarium. Detektyw jednak był sceptyczny co do jego winy i każdej nowej teorii swojego asystenta. Słuchał go uważnie przez całą drogę, jednak jedyne co mu przychodziło do głowy to pytanie, jakim cudem John wygląda tak uroczo mówiąc takie głupoty. Był to też jedyny powód dla którego Sherlock jeszcze mu nie przerwał.
- ... wąż mógł wsunąć się przez wentylację, albo szczelinę w oknie - kontynuował nieprzerwanie swoją paplaninę z przesadną pewnością siebie, podczas ich drogi na umówione spotkanie z Helen. - Toksykologia potwierdziła jedynie niezidentyfikowaną truciznę, więc mógł to być jeden z jego węży. Widziałeś ile on ma egzotycznych gatunków, co do trzech z nich, jestem pewien, że były jadowite.
- Osiem John, ale "mógł być" to za mało. Węże nie wchodzą do domów tylko po to by zabić i zaraz wrócić do swojego właściciela. Któryś z domowników zauważyłby gada, a gdyby nadal był w pokoju zmarłej, już dawno bym go znalazł. Twoja teoria upada już na samym początku łączenia faktów - zakończył temat niechętnie odrywając od niego wzrok i pukając kołatką w drzwi.
Otworzył im ojczym dziewczyny, ubrany w żałobną czerń, trzymający neseser pod pachą.
- Helen, skarbie! Pan Holmes już przyszedł. Panowie wybaczą, że wychodzę, ale muszę... - urwał nie mogąc wydusić kolejnego słowa.
- Naturalnie panie Roylott, proszę się nie przejmować. I tak nie jest nam pan tu w niczym potrzebny - powiedział z uśmiechem Sherlock, wpraszając się do korytarza, w którym pojawiła się kobieta.
Usłyszał jak John przeprosił za jego zachowanie i ruszył jego śladem w głąb budynku. Gdy do niego dołączył, on właśnie prosił Helen o pozwolenie na ich nocowanie w pokoju jej siostry.
Plan Sherlocka był prosty. Przejść dokładnie tą samą trasą co zmarła, odtwarzając każdą z ostatnio wykonanych czynności, a następnie razem z Johnem spędzić kilka długich godzin po ciemku w pokoju, w którym zmarła. Do tego ostatniego jednak nie doszło, gdyż zaraz po dotarciu do łazienki detektyw nagle zmienił plany. Po przejrzeniu produktów, których ilość i różnorodność była godna sklepowej wystawy, zwrócił się do kobiety, pochylając się jednocześnie nad wanną.
- Tylko twoja siostra korzystała z tej łazienki... używałyście tych samych produktów? - zapytał wąchając osad, który zebrał z ceramicznego dna.
- Nie, mamy różne typy skóry. Ale od jakiegoś czasu używamy takiego samego płynu do kąpieli. To znaczy, Julia dostała swój jakiś czas przede mną od ojca, jako dodatek do prezentu z okazji jej zaręczyn. Ja dostałam swój całkiem niedawno. To nowy produkt z jego firmy, jeszcze niedostępny w sprzedaży.
- Wiesz gdzie go trzymała? - praktycznie wciął jej się w słowo z nadmiernym entuzjazmem w głosie, za co John skarcił go wzrokiem. Zignorował go i kontynuował. - Żaden z tych płynów nie był otwierany od kilku tygodni. Potrzebuje zobaczyć to czego używała, gdy jej objawy się zaczęły.
- Ah! Pewnie ma go gdzieś koło łóżka, zawsze tak robi gdy spodoba jej się jakiś zapach - dodała, dopiero po chwili orientując się, że mówi o siostrze w czasie teraźniejszym. Spojrzała smutno na lekarza, a następnie na detektywa, który stał już przy żeliwnym łóżku, trzymając w rękach kosmetyk. - Zawsze lubiła kwiatowe zapachy, przypominały-
- Chodź John, musimy wrócić do Barts - przerwał jej bezceremonialnie, kierując się ku wyjściu. - Właściwie, panna Stoner również powinna się tam z nami udać. Niewykluczone, że pani siostra nie była jedynym celem, więc lepiej panią zbadać pod kątem toksyny, która ją zabiła.
CZYTASZ
Przypadek Johna Watsona
FanficCodzienne życie na Baker Street zaczyna się zmieniać, tak jak relacja między wspaniałym detektywem i jego bloggerem. A wszystko przez te głupie koszmary sprzed lat. Pierwsza część czegoś większego. Mam nadzieję że czytając będziecie się tak dobr...