- Tak, jest już w środku. - usłyszał Sherlock zza drzwi pokoju w którym się znajdował. Zaraz potem rozległ się głos inspektora, który zaczął ganić swoich podwładnych za wysłanie świadków do szpitala ze świeżo upieczonymi policjantami, którzy jeszcze nie znają się na robocie.
Detektyw podniósł się niechętnie z podłogi i otworzył drzwi, dzielące go do niedawna jedynie od Andersona i jego równie bezużytecznej grupy.
- Możecie być ciszej!? Ja tu myślę! - zgromił zaskoczonych obecnych i rozejrzał się, zatrzymując wzrok na Johnie. Trzymał się raczej z tyłu, stojąc w wyuczonej, wojskowej postawie, której efekt psuły jego lekko różowe policzki. - Przyjechałeś tu z Lestradem? - Zapytał z wyraźnym wyrzutem i wciągnął blondyna do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
- Jak zwykle zostawiłeś mnie z tyłu, nie przejmując się tym jak tu dotrę. Zaproponował, że mnie przywiezie, więc się z nim zabrałem - odparł, podczas gdy Sherlock próbował wejść jak najgłębiej pod łóżko. - Taksówki są drogie.
- Podaj mi latarkę, jest na komodzie - poprosił celując palcem na oślep w mebel obok siebie.
Przyświecając sobie mdłym światłem, spędził pod łóżkiem dobre kilka minut przeglądając ozdobne pudełka i przesuwając je z miejsca na miejsce. Kiedy spod niego wyszedł, przyjrzał się uważniej delikatnym rysom widocznym na podłodze.
- John pomóż mi odsunąć łóżko - polecił chwytając za żeliwną ramę.
Po odsunięciu mebla detektyw wsunął rękę w niewielką szczelinę i wyciągnął gruby, podniszczony notes zamykany na kłódeczkę. Nie była ona jednak w stanie go powstrzymać i po chwili już przeglądał zawartość.
- To jej pamiętnik?
- Tak, ale jest bezużyteczny. Jest z czasów dzieciństwa, ostatni wpis sprzed ośmiu lat - skwitował z niemal odrazą, odrzucając zeszyt na nocny stolik. Złożył dłonie w piramidkę i oparł brodę o palce, nadal rozglądając się dookoła. - Ofiara dorastała w tym domu, ten pokój należał do niej od urodzenia. Można z niego wyczytać cały jej życiorys. Koło dziesiątej została znaleziona przez członka rodziny w tym łóżku z ledwo wyczuwalnym pulsem i płytkim oddechem. Od razu wezwano karetkę, ale krótko po dotarciu do szpitala zmarła. Stamtąd przeniesiono ją do kostnicy w Barts. Wstępna sekcja zwłok potwierdziła tylko, oczywiste niedotlenienie mózgu, więc będzie trzeba poczekać na wyniki reszty badań i toksykologii.
- Toksykologii? Podejrzewasz truciznę...? Ugryzienie na jej kostce! - zrozumiał nagle lekarz, a twarz detektywa błysnęła dumą.
- Dobrze, idzie ci coraz lepiej. Niestety na razie to wszystko co tu zdziałamy, a świadków pozwolą nam przesłuchać dopiero jutro... Głodny? W okolicy jest włoska knajpka, w której- urwał nagle zauważając zaskoczenie na twarzy Johna. - Nie zrozum tego źle, zapraszam cię tylko na posiłek.
W tej krótkiej chwili zupełnej ciszy rozległ się ledwo słyszalny odgłos przełykanej śliny. John nabrał powietrza i odezwał się wyraźnie ciszej niż normalnie, oraz z nieco wymuszonym uśmiechem na twarzy.
- A może właśnie na randkę? Wiesz, taką bez miejsc zbrodni, biegania za przestępcami, na której wiem, że nią jest? Bo widzisz, powiedziałeś bym zapomniał, ale ja nie umiem "wykasować" czegoś z pamięci. Obawiam się, że jedyne co nam teraz pozostaje to dać sobie szansę, albo kontynuować tą niezręczną, pewnie tylko dla mnie, atmosferę dopóki nie będę miał dość i się wyprowadzę. - Powiedział jednym tchem, a jego twarz na nowo poczerwieniała aż po czubki uszu.
- Nie chcę byś się wyprowadzał - odpowiedział stanowczo Sherlock.
- To dobrze. Jeśli to wszystko co mamy tu do zrobienia to chodźmy, bo umieram z głodu. Przez ciebie nie jadłem dziś nawet obiadu.
CZYTASZ
Przypadek Johna Watsona
FanfictionCodzienne życie na Baker Street zaczyna się zmieniać, tak jak relacja między wspaniałym detektywem i jego bloggerem. A wszystko przez te głupie koszmary sprzed lat. Pierwsza część czegoś większego. Mam nadzieję że czytając będziecie się tak dobr...