2

7.1K 729 295
                                    


"Było już pod wieczór kiedy rozległ się krótki dzwonek do drzwi, na który Sherlock aż podskoczył z radości. Klient. Ostatnio brakowało ich na Baker Street, co doprowadziło go do stanu w którym gotów był się podjąć każdej sprawy, albo kogoś zabić.

Do salonu wszedł mężczyzna koło czterdziestki. Jak się później okazało z niezwykłą sprawą przy której po raz kolejny Sherlock nie pozwolił mi uczestniczyć. Gdy już miał wychodzić, cały w skowronkach, nie wytrzymałem. Odciągając go na chwile na bok zapytałem wprost, czemu już nie chce brać mnie ze sobą. On na to zmarszczył swoje brwi i teatralnie zarzucił na siebie płaszcz.

- Wybacz John, ale to za duże ryzyko. Nie czekaj na mnie, mogę wrócić dopiero jutro - zawołał, kończąc wypowiedź będąc już za drzwiami. Nie wiem czemu spodziewałem się bardziej rozbudowanej odpowiedzi od kogoś kto, jak dziecko, jak najszybciej chciał pobiec na swój plac zabaw.

Ogarnął mnie żal, wszystko przez to jak nawaliłem poprzednim razem. Nawet nie bardzo wiedziałem jak to naprawić. Nie ważne co zrobię, nie będę zbyt przekonywujący teraz gdy Sherlock wie o moim nocnym problemie. Ten zaś, jak tak dalej będzie, sam nie zniknie."

- Wstałeś już kochanieńki? Jajecznica jest już prawie gotowa! - rozległ się z dołu głos pani Hudson.

Doktor aż podskoczył na krześle. Nie zauważył kiedy za oknem zrobiło się jasno, a na zegarku wskazówki powoli zbliżały się do pokazania ósmej. Znów miał problemy zaśnięciem, a jak już mu się to udało, budził się po chwili bez powodu. Jako lekarz spokojnie mógł stwierdzić, że długo tak nie pociągnie.

Zszedł do salonu, gdzie powitała go cudowna woń śniadania i zdziwiona mina kobiety. Najwyraźniej nie spodziewała się zobaczyć go wchodzącego do kuchni od strony schodów.

- Mmmmm, jajecznica na bekonie? Chce mnie pani utuczyć pani Hudson?

- Nie wygaduj głupot mój drogi. Ktoś musi mieć na ciebie oko gdy Sherlock wychodzi na dłużej - blondyn zaśmiał się ironicznie na te słowa, za co kobieta skarciła go wzrokiem - Nie wiem co cię tak śmieszy. Bardzo nas przestraszyłeś mdlejąc tak nagle, wchodząc po schodach.

- To zdarzyło się ponad miesiąc temu, zaraz po moim wyjściu ze szpitala. Jednorazowa sytuacja, która się nie powtórzy, więc naprawdę nie ma się pani o co martwić, pani Hudson. Ale dziękuję za bekon, jest przepyszny. - Dodał szybko widząc nadchodzącą dyskusje na którą nie miał ochoty. - Tylko zamiast herbaty poproszę kawę, czarną i bez cukru.

- Jestem twoim najemcą John, nie gosposią - mruknęła i sięgnęła do szafki po czysty kubek.

Nagle do mieszkania wpadł Sherlock, który zaczął kręcić się po salonie jakby nie mógł znaleźć sobie miejsca. Zrobił kilka kółek po meblach i zatrzymał się przy drzwiach do kuchni dopiero teraz zauważając obecność innych osób.

- John! - zaskoczył nagle patrząc na przyjaciela, który obserwował go z buzią pełną jajecznicy - Oh John! Ta sprawa jest dużo ciekawsza niż się spodziewałem! Początkowo wydawała się nudna, najwyżej piątka, ale ta kobieta! ... To nie było morderstwo John!

- Nie było? - John przełknął na szybko i nadstawił uszu wyraźnie ożywiony.

- Oczywiście że nie! Nie zauważyłeś tego kąta cięcia?!

John spojrzał na niego wymownie krzywiąc się przy tym w kwaśnym uśmiechu.

- Jak miałbym to zauważyć? Nie było mnie na miejscu zbrodni pamiętasz?

- Oh no tak, zapomniałem, że zostawiłem cię w domu. Do kogo mówiłem przez cały ten czas? Nie ważne! Z pewnością pamiętasz moją pierwszą hipotezę. Zamordowana kobieta i jej dwójka dzieci zaraz po wyjeździe męża do stanów. Idealna okazja dla zabójcy. Nie było jednak śladów włamania, walki, czy też czegokolwiek potwierdzającego obecność kogoś jeszcze. Osoba trzecia zupełnie tu nie pasuje. Czyli dzieci musiała zabić kobieta, która potem popełniła samobójstwo. Była jednak czysta jak łza. Kochająca matka, żona, mająca w przeszłości trochę problemów rodzinnych, ale nadal doskonale wypełniała swoją rolę w domu. Więc dlaczego zabiła też swoje córki? - wyszeptał ostatnie zdanie już bardziej do siebie niż do swoich słuchaczy wskakując na swój fotel.

- Jeszcze nie rozwiązałeś tej sprawy do końca? - zapytał John zaskoczony. Sherlock jednak go zignorował wyraźnie pogrążony już w swoim pałacu pamięci.

John westchnął z rezygnacją i wrócił do jedzenia. Więc tak to będzie teraz wyglądać? Będzie słuchać z boku nieskładnych opowieści Sherlocka i liczyć na to, że jeszcze kiedyś odwiedzi miejsce zbrodni? Życie w ciągłym oczekiwaniu, żywienie się nadzieją i puste wpisy na blogu... Może powinien kupić sobie psa?

"Znów to samo" [...]

"Już nie wiem co mam zrobić by w końcu móc samemu zasnąć" [...]

"Miałem sen o Afganistanie..."

Tym razem nie siedział przy biurku, a w swoim łóżku. W jednej dłoni trzymał pomięty zeszyt z długopisem, a w drugiej swoją komórkę gotową połączyć się z numerem psychoterapeutki bijącym po oczach ostrym światłem z wyświetlacza. Westchnął ciężko, rzucił telefon na szafkę nocną i wstał. Mieszkanie było spowite w ciemnościach, nawet światło latarni ulicznych ledwo docierało do wnętrza przez zasłonięte okna. Sherlock oczywiście gdzieś wyszedł i jeszcze nie wrócił. Wróci dopiero jak rozwiąże swoją zagadkę - pomyślał John słysząc ciche echo szepczące mu: "beze mnie" gdzieś z tyłu głowy.

Wszedł do kuchni i podszedł do lodówki. Wyciągnął z niej mleko, krzywiąc się odruchowo na widok odciętych palcy wrzuconych niedbale do pojemnika wypełnionego żółtawym płynem. Otworzył jedną z szafek i z lekką obawą, na co jeszcze może trafić, wymacał pojemnik z płatkami owsianymi, oraz drugi z kawą. Postawił rondelek z mieszanką mleka i płatków na palniku, nastawił czajnik i czekał. Stał wpatrzony w hipnotyzujące płomienie palnika, które wraz z niebieską poświatą światełek LED czajnika, stanowiły jedyne źródło światła w pomieszczeniu. Języki ognia lizały stalowe dno, przywodząc mu na myśl płomienie pożerające ciężki, wojskowy sprzęt.

- Afganistan?

- Jezu! Sherlock! - krzyknął John odwracając się w kierunku sypialni, skąd dobiegł go jego szept. - Chcesz żebym zawału dostał?!

- Pracowałem nad sprawą kiedy cię usłyszałem. Jak widzę, nadal masz problemy ze snem. Sądząc po twoich oczach i śladach na prawym policzku leżałeś w łóżku w jednej pozycji kilka godzin próbując zasnąć. Powiedziałbym że bezskutecznie, jednak z pewnością udało ci się złapać trochę snu, który tylko bardziej cię zmęczył. Nie masz zamiaru do niego wracać dlatego robisz sobie kawę, a że nigdy nie pijesz jej na pusty żołądek robisz sobie owsiankę za którą nie przepadasz, ale o tak wczesnej porze nie przełkniesz niczego innego. Masz ślad długopisu na lewej dłoni, więc pewnie sen nawiązywał do przeżytej traumy. Zapatrzyłeś się w palnik kuchenki opierając się o blat w sposób odciążający twoją prawą nogę. Znów cię boli, znaczy że miałem rację co do urazu psychicznego. Idąc tym tropem [...]

- Na litość boską, możesz mnie nie analizować w środku nocy? - przerwał mu rozmasowując obolałą kończynę. - Każdego innego dnia powiedziałbym, że to niesamowite, ale dziś chcę tylko w spokoju napić się kawy. I wrócić do książki, którą czytam - dodał po chwili ze wzrokiem skierowanym na maleńkie płomyczki, w pełni świadom jak oczywiste było to kłamstwo. - Nic mi nie jest-

- Może chcesz się przerzucić na dokumentację sekcji zwłok? - przerwał mu nagle detektyw, uśmiechając się zadziornie.

Przypadek Johna WatsonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz