"Z Sarą nie wyszło najlepiej. Zerwaliśmy po niecałych 4 tygodniach. Twierdziła że bardziej przejmuje się każdym drobiazgiem związanym z Sherlockiem niż całym jej życiem. Jednak krótko potem poznałem Caitlyn i było jeszcze gorzej. Byliśmy na pierwszej oficjalnej randce, kiedy do kawiarni przyszedł pan Wszechwiedzący.
- Witaj John, mogę się dosiąść? - zapytał z uśmiechem niewiniątka i nie czekając na odpowiedź zdążył już zająć miejsce naprzeciw mojej towarzyszki.
Próbowałem dać mu do zrozumienia żeby zostawił nas samych, ale oczywiście mnie zignorował. Odparł tylko, że nie może, bo prowadzi ważną sprawę, która może mnie uratować przed życiowym błędem. Potem mówił już tylko patrząc przenikliwie na Catlin z wyjątkowo nieuprzejmym jak na niego tonem.
- Kobieta blisko trzydziestki, pracuje jako sekretarka w dużej firmie, której ma dość, bo czuje się niedoceniana przez swojego szefa.
- Prosiłem cię o coś ostatnio, pamiętasz? - spróbowałem go powstrzymać, on jednak uciszył mnie krótkim spojrzeniem i kontynuował.
- Założyłaś kilkuletnią sukienkę, którą rzadko nosisz i tylko dlatego wygląda jeszcze na w miarę nową. Bez obrazy John, ale wygląda na to że nie jesteś dla niej dość interesujący by się dla ciebie stroić. Świadczy o tym również jej ciągłe smsowanie, szczególnie gdy nie patrzysz. Z przyjaciółką jak sądzę po emotikonach, których używa. Jest dość chłodno jednak zdjęła okrycie, aby nie zasłaniało jej przesadzonego dekoltu. Do tego ma pasującą do siebie bieliznę i kilka prezerwatyw w torebce. Jeszcze dziś chciała zaciągnąć cię do łóżka, mimo że to wasza pierwsza randka. Nie sądzisz, że to trochę za wcześnie? Szczególnie, że nie jesteś w jej typie. Cały czas zerka na mężczyznę przy barze. Zatem pytanie brzmi, czego chcesz od mojego doktora emm... dziewczyno, której imienia w tej chwili nie pamiętam? - powiedział to wszystko w takim tempie, że Caitlyn potrzebowała chwili by to przetrawić. Twarz szybko jej poczerwieniała, ciężko powiedzieć czy ze wstydu, czy złości. Zaś na twarzy Sherlocka wylądowała zawartość jej kieliszka z czerwonym winem.
Szybko zostaliśmy wyproszeni z kawiarni za zakłócanie spokoju, więc rozmowa przeniosła się na ulice. Zaś sam jej powód zmył się przy pierwszej przejeżdżającej okazji. Po szybkim rozmówieniu się z dziewczyną okazało się że jest przyjaciółką Sary, a nasze spotkanie nie było przypadkiem. Za to cały ten związek miał być "słodką" zemstą mojej ex.
- Czy wy z nudów wymyślacie takie intrygi? Poza tym to ona mnie rzuciła, nie ja ją. - skwitowałem jej tłumaczenie, siląc się by nie unosić głosu.
- Ale to ty ją zraniłeś! Mamy dwudziesty pierwszy wiek! Nie musisz się ukrywać ze swoją orientacją seksualną, a tym bardziej wykorzystywać niewinne kobiety do-
- Nie jestem gejem! Sherlock Holmes nie jest moim chłopakiem i nikogo do niczego nie wykorzystuje.
- Miej chociaż honor i nie kłam mi w żywe oczy. Z tego co wiem pan Holmes już nie raz dość wyraźnie dał do zrozumienia czyim chłopakiem jesteś. Nawet dzisiaj - prychnęła, odwróciła się na pięcie i odeszła."
John siedział w obskurnym barze, do którego zboczył w drodze powrotnej do domu. Spojrzał na kartkę w malutkim notesie, który zawsze nosił przy sobie. Zazwyczaj wykorzystywał go do opisywania szczegółów śledztw, które mogłyby się mu później przydać do jego bloga. Dziś jednak posłużył za koło ratunkowe, do rozładowania złości i przelania myśli na papier. Cholerny Sherlock zawsze musi się wtrącić, przeszkodzić, czasem powiedzieć coś czego John wolałby nie wiedzieć. Choć tym razem czuł, że detektywowi należą się chociaż niewielkie podziękowania.
Dopił resztkę bursztynowego płynu z kufla, który opróżnił zdecydowanie za szybko i pośpiesznie wrócił do domu. Otworzył drzwi od salonu i z przerażeniem natychmiast zamknął. Wziął głęboki wdech i otworzył je ponownie, tym razem powoli, ostrożnie zaglądając do środka.
- Sherlock, czemu przyniosłeś tu mój szkielet z piętra? I na litość boską, czemu mierzysz do niego z mojego pistoletu?! - dodał po chwili orientując się co detektyw ściska w dłoni.
- To eksperyment. A szkielet jest nasz. - Dodał oddając dwa strzały z różnych pozycji i szykując się do trzeciego.
John szybko podszedł do niego i sprawnym ruchem pozbawił go broni, którą następnie zabezpieczył i odłożył na stolik.
- Umówiliśmy się, że nie będziesz strzelać w domu. Stwarzasz zagrożenie dla siebie i najbliższego otoczenia - przypomniał Sherlockowi, jednocześnie stając murem między nim, a bronią. - Tak samo jak umówiliśmy się że nie będziesz nazywać mnie "SWOIM" przy ludziach. Nie ważne w jakim kontekście. Tak rodzą się plotki i teraz, przez ciebie, będę musiał omijać tamtą kawiarnię szerokim łukiem.
- Plotki? - spojrzał na niego wyraźnie chcąc pokazać swoją mimiką, że niewiele go to obchodzi.
- Tak plotki. O tobie i o mnie, że jesteśmy razem - wycedził przez zęby jakby to było oczywiste. - Która umówi się ze mną jeśli ludzie będą gadać?
- Nie rozumiem czemu się tym tak przejmujesz. Przynajmniej nie będziesz musiał tracić czasu na kobiety, które nie są ciebie warte.
- Tylko że żadna nie będzie chciała się ze mną umówić jeśli wszystkie będą miały mnie za geja!
- I dobrze, bo żadna nie jest ciebie warta, John. - warknął podchodząc parę kroków bliżej.
- Dobra, co się z tobą ostatnio dzieje? - odparł po krótkiej analizie tego co tak właściwie przed chwilą usłyszał. - To już zabrzmiało jak komplement, a ty nikomu ich nie mówisz.
- Oczywiście że to był komplement - odparł niemal wcinając mu się w zdanie i podchodząc do Johna tak blisko, że ten musiał teraz patrzeć prawie w sufit, by nie stracić kontaktu wzrokowego. - Czy ja naprawdę muszę ci wszystko tłumaczyć? - westchnął ciężko, zanurzając jedną z dłoni w blond włosy lekarza i przyciągając jego twarz do swojej.
CZYTASZ
Przypadek Johna Watsona
FanficCodzienne życie na Baker Street zaczyna się zmieniać, tak jak relacja między wspaniałym detektywem i jego bloggerem. A wszystko przez te głupie koszmary sprzed lat. Pierwsza część czegoś większego. Mam nadzieję że czytając będziecie się tak dobr...