Z samego rana rozległo się donośne wycie budzika, który z brutalną siłą został wyłączony przez rozdrażnionego Sherlocka. Ten aż syknął, czując ciągnący ból promieniujący od szwów i obrażony na przedmiot, wzmocnił uścisk wokół Johna, zatapiając nos w jasnych włosach. Z przyjemnością zaciągnął się cudownym zapachem, przywodzącym mu na myśl sosnowy las, połączony z delikatną wonią piżma.
- Puść mnie, muszę iść do pracy - wydusił przez sen lekarz, jednak zamiast podjąć próby wydostania się z łóżka, przełożył ramię za Sherlocka, obejmując go w pasie. - Tylko pięć minut, ok? - wyszeptał lekkomyślnie, ponownie zasypiając.
Wraz z delikatnymi promieniami słońca, sypialnię wypełniła narastająca melodyjka z komórki Johna. Wymacał ją niechętnie wolną ręką, po czym odebrał zaspanym głosem. Zerwał się nagle, z trudem uciekając z żelaznego uścisku i nadal rozmawiając ze współpracownikiem, zaczął się ubierać. Dopiero, gdy zakończył rozmowę i podszedł do lustra, by poprawić fryzurę, zauważył jak Sherlock przygląda mu się uważnie przez uchylone powieki. Dopiął koszulę do końca i podszedł do niego, by przyłożyć swoje usta do jego czoła. Wyprostował się i odchrząknął, rumieniąc się lekko na policzkach na widok delikatnego uśmiechu jaki wywołał swoim gestem.
- Gorączka ci spadła, ale gdyby wróciła na blacie w kuchni są leki przeciwzapalne. Tylko pamiętaj, jedna tabletka co sześć godzin, nie częściej i musisz wcześniej coś zjeść. Jak wrócę zmienię ci opatrunek, a gdyby coś się działo dzwoń... ale, tylko jeśli naprawdę będziesz potrzebować pomocy. Nie mogę zwalniać się z pracy za każdym razem gdy się nudzisz - dodał wychodząc w pośpiechu.
- Jawn! - zawołał za nim Sherlock przewracając się na brzuch, co tylko stłumiło jego głos. Lekarz jednak już go nie usłyszał, więc dodał cicho sam do siebie - Wróć szybko...
Sherlock ponownie obudził się dopiero koło trzynastej przez ostry ból ramienia, na które obrócił się przez sen. Usiadł i ziewnął przeciągle, rozglądając się ospale po pomieszczeniu. Jego spojrzenie zatrzymało się dopiero, gdy zobaczył mały zeszyt spoczywający na stoliku nocnym po przeciwnej stronie łóżka. Obok niego leżał długopis, którego tusz rozpoznał od razu. Na palcach Johna zawsze go trochę zostawało, gdy pisał po nocach. Odwieczne przekleństwo leworęcznych - pomyślał, uśmiechając się do siebie. Sięgnął po notatnik i zaczął czytać. Wiedział, a przynajmniej domyślał się o czym jego właściciel w nim pisał, więc teoretycznie tylko sprawdzał, czy miał rację. Poza tym zawartość nie mogła być bardziej zawstydzająca niż to co Sherlock znalazł już wcześniej na laptopie swojego współlokatora.
___________
To był niezwykle ciężki dzień dla Johna. Nie dość, że pół nocy nie mógł oka zmrużyć, to jeszcze przez ostatnie pięć godzin, bez przerwy miał jednego pacjenta za drugim. Ich natłok dość szybko uświadomił mu, dlaczego jego współpracownicy byli tego dnia dla niego mniej wyrozumiali niż zazwyczaj, gdy zdarzało mu się spóźnić do pracy. W dodatku od popołudnia miał problemy, by się skupić przez co chwila wibrujący telefon, informujący o kolejnych przychodzących wiadomościach. Dopiero przy przerwie na lunch, zdążył je pobieżnie przejrzeć, by upewnić się czy u Sherlocka wszystko dobrze. Na szczęście, ten jedynie narzekał na nudę związaną z czekaniem, przypominając jednocześnie o zbliżającej się godzinie umówionego przesłuchania. W niektórych pytał, czy John może wrócić wcześniej by jakoś wspólnie zabić trochę czasu, w innych opisywał czynności wykonywane przez panią Hudson, lub postęp mozolnego eksperymentu, który zaczął ponad trzy miesiące wcześniej. W całym tym spamie tylko jeden sms nadszedł od innego, niewpisanego do kontaktów numeru. Był to też jedyny, na który John odpisał zaraz po jego odczytaniu. Sherlock zaś musiał poczekać do przerwy obiadowej.
CZYTASZ
Przypadek Johna Watsona
FanficCodzienne życie na Baker Street zaczyna się zmieniać, tak jak relacja między wspaniałym detektywem i jego bloggerem. A wszystko przez te głupie koszmary sprzed lat. Pierwsza część czegoś większego. Mam nadzieję że czytając będziecie się tak dobr...