ODCINEK I

432 12 14
                                    



                                                         Y'FFRE

                                                              I

Woodmer, bosmerska osada położona kilkanaście mil na południe od Arenthii, od kilku dni szykowała się na przyjęcie gości - posłów z Aldmerskiego Dominium. Od kilku miesięcy ruch między bosmerskimi osiedlami osiągał natężenie wcześniej niespotykane. Całe grupy Altmerów, nie tylko wysłanników dyplomatycznych, ale i wojskowych, przemierzały puszcze i bagna Valenwood. W wyniku stosowania palety przeróżnych działań, sięgających od otwartych mordów aż po metody czysto dyplomatyczne, opanowywali oni coraz większe tereny Leśnych Elfów. Dla scentralizowanego imperium nie było problemem podporządkowanie sobie odizolowanych klanów. Od czasu Wielkiej Wojny, Valenwood, w wyniku braku Cesarskiego wsparcia, podzieliło się na wiele enklaw, które kolejno przyłączano do rosnącego w siłę Dominium. Proceder ten stał się jeszcze powszechniejszy w czasie i po ostatniej wojnie domowej w Skyrim.

Teraz zagraniczni wysłannicy przybywali do Woodmer, starego elfickiego miasta położonego w koronach drzew. Nie było to miasto w rozumieniu przeciętnego mieszkańca Tamriel. Bosmerowie wciąż starali się żyć zgodnie z naturą, nie wykorzystując jej, ale funkcjonując w symbiozie od czasu zawarcia Zielonego Paktu. Zabraniał on spożywania owoców lasu, warzyw, jak również stosowania drewna do budowy schronień. Drzewa i puszcza były dla Bosmerów świętością, a zatem ich osiedla zupełnie odbiegały wyglądem od innych. Konstruowali swe siedliszcza delikatnie naginając okoliczną roślinność, nie zmieniając jej. Nauczyli się tego w ciągu długich stuleci. Domki umieszczone na odpowiednich do tego drzewach, często bez dachu nad głową, były tu regułą. Nastawienie poszczególnych klanów do wielkiej, międzynarodowej polityki było negatywne, o ile w ogóle można je opisać jakimś słowem. Plemiona po prostu nie interesowały się tym, kto siedzi na tronie Cesarstwa, ani kto wygrywa w zakończonej ostatnio wojnie domowej w Skyrim. Te wydarzenia były oddzielone od nich tysiącami mil, gęstymi lasami i łańcuchami górskimi. To nie były ich sprawy i najchętniej w ogóle by o tym nie słuchali. Teraz jednak polityka, wraz z przybyciem wysłanników Altmerów, przychodziła do nich. Nie było odwrotu. Dominium sprytnie lawirowało między klanami, podjudzając ambicje wodzów oraz ich doradców, łechtając ich próżność i obiecując nagrody za wsparcie. Wtedy, jak zwykle w takich przypadkach, wśród plemion, do których Altmerowie nie dotarli, pojawiały się głosy niepokoju i obawa przed sąsiadami, którzy ze wsparciem Dominium mogliby zapragnąć poszerzać swoje terytorium. Starszyzna Woodmer wizytę posłów przyjmowała więc z ulgą, uważając, że jest to dowód na silną pozycję klanu w okolicy Arenthii, na tyle silną, że wielkie Dominium chce z nimi współpracować. Zadbano, aby osada prezentowała się jak najokazalej. W centrum osiedla postawiono duży namiot, w którym płonął rzadko tu używany ogień. Okolica centrum Woodmer przystrojona była nadzwyczaj okazale. Starszyzna zadbała, aby drzewa w okolicy namiotu były odpowiednio przyszykowane, mowa zarówno o ich wystroju jak i kształcie. Bosmerowie, po wielu wiekach życia w gęstwinie puszczy, byli zdolni do ingerowania w otaczające ich środowisko.

Członkowie Starszyzny chcieli, aby Altmerowie byli jak najbardziej zadowoleni. Z tego właśnie powodu wysłano myśliwych na wielkie polowanie. Dwudziestu Bosmerów wyruszyło w las o świcie, aby wrócić wieczorem z jak największą ilością świeżej dziczyzny. Dzień mijał na przygotowaniach. Promienie słońca powoli opuszczały korony drzew, a w okolicy szybko robiło się ciemno. Las był bardzo gęsty i nawet w dzień drzewa zacieniały większość Woodmer. Niedaleko namiotu siedziały dwa młode elfy, około dziesięcioletnie. Wokół nich krzątało się kilkunastu rodaków noszących sprzęty, których chłopcy w życiu nie widzieli. Specjalnie z okazji wizyty posłów sprowadzono z Arenthii imponującą, srebrną zastawę. Wnoszono również beczki z czerwonym winem, tak zwanym "cienistym", sprowadzonym z Cyrodiil, którego nazwa wzięła się z niesamowicie głębokiej czerwieni napoju, która po kilku łykach, ostawając na dnie kielicha, zdawała się przechodzić w czerń.

TheElderScrolls: Taki LosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz