POJEDYNEK
I
Bosmer otworzył powieki, słońce raziło jego odzwyczajone od światła oczy. Skrzywił twarz w grymasie i ziewnął przeciągle. Delikatnie przyłożył nos do włosów czarodziejki, która spała przy nim. Delektował się jej zapachem. Czuł wzbogaconą kwiatami woń rosy. Położył się tuż za nią i mocno objął, nakrywając oboje niedźwiedzią skórą. Czuł, że po ciele dziewczyny przechodzą dreszcze. Obudziła się, drżała.
- Mmm... Endoriil. Słońce już wzeszło? - powiedziała, kołysząc delikatnie biodrami, by przybliżyć się do niego, co sprawiło, że ich ciała były splecione w jedno. - Powinieneś wszystkich obudzić. Co jest z Ri? Przecież zawsze robi nam pobudkę...
Elf uniósł głowę i rozejrzał się. Wczoraj wyruszyli z Falkreath. W drodze do Whiterun miał ich czekać jeden, góra dwa noclegi. Tak przynajmniej mówił Ri, ale zakładał, że będą wstawać bladym świtem. Poprzedniego wieczoru kompania postanowiła jednak wypić ostatnie pięć butelek wina, które zostały im z pamiętnej wizyty w karczmie "Pod Podmokłym Prosiakiem" w Septimii. Adan i Wesley spali teraz pod plandeką na jednym z wozów. Grubszy z braci donośnie chrapał. Czuły słuch Bosmera zdołał uchwycić też zabawny świst wydobywający się z ust Adana. Bez wątpienia powodem owego świszczenia były poważne braki w uzębieniu krnąbrnego blondyna - pamiątka z walki z khajiickim mordercą półtora tygodnia wcześniej. Na drugim wozie słodko drzemali Siwy i Ri' Baadar. Ten drugi zwinął się w kłębek, typowo po kociemu. Endoriil uśmiechnął się na ten widok.
- Endoriil... - zaspanym głosem powiedziała Luna. - No to wstajemy?
Powoli podniosła się z ziemi wyłożonej wilczymi skórami. Wyprężyła swoje drobne ciało, przeciągając się, wykonała kilka podskoków, by się rozruszać. Wzięła kilka głębokich wdechów i zaczęła zbierać skóry z ziemi, gdy tylko Bosmer wstał. Podszedł do najbliższego drzewa, zwiesił głowę, skrzyżował ręce i westchnął głęboko.
- Co jest, długouchy? Pomógłbyś damie - powiedziała, uśmiechając się przy tym zalotnie. Nie odpowiedział tym samym. Oparł głowę o drzewo i wodził oczami po okolicy, obserwując obozowisko. Domyśliła się, co mu chodzi po głowie, przynajmniej w części. - Sny? Ciągle cię męczą?
- Yhm. - Kiwnął głową twierdząco. - Teraz to nawet bardziej frustrujące. Budzę się zlany potem, z gorączką, ale... nie mogę sobie przypomnieć, co mi się przed chwilą śniło. Czy te sny naprawdę mogą coś znaczyć?
- Moja mama mówiła, że sny zawsze coś znaczą - powiedziała, podchodząc do niego. Wyciągnęła swoje smukłe dłonie i przyłożyła je do policzków elfa. Nagle pocałowała go w nos i roześmiała się. Uśmiech promieniował z jej ust i błękitnych oczu. Była piękna. Taka naturalna i dziewczęca. Tym razem odpowiedział tym samym. Od razu dodała: - Moja mama była bardzo mądrą kobietą. Odziedziczyłam to po niej.
Po przypadkowym spotkaniu smoka Odahviinga i Dovahkiina, Endoriil spytał się tego drugiego, co znaczą słowa, które wypowiedziała bestia. Gdy bohater Skyrim przełożył mu je, okazało się, że mają zadziwiająco duży związek ze snami, które dręczyły elfa. Bosmer poprosił Smocze Dziecię o spotkanie z tą mityczną istotą, ale heros odmówił. Smok to nie pies - oświadczył. Jeśli będzie chciał, to przyleci, a jeśli nie... To po prostu nie. Jedyne, co udało się osiągnąć elfowi, to obietnica, że przy następnym spotkaniu Dovahkiina ze smokiem, Nord przekaże prośbę. Człowiek szczerze ostrzegał, że mogą minąć tygodnie, a nawet miesiące. To nie był jednak jedyny powód dołujący Endoriila.
![](https://img.wattpad.com/cover/105495206-288-k794072.jpg)
CZYTASZ
TheElderScrolls: Taki Los
FanfictionWitam serdecznie w moim opowiadaniu w świecie TES. Krótkie słowo wstępu. Akcja zaczyna się kilka miesięcy po zakończeniu fabuły gry Skyrim. Gromowładni zwyciężyli i Skyrim uzyskało niepodległość. Opowiadanie zaczyna się jednak w odległej puszczy Val...