ODCINEK IV

88 6 4
                                    



ODCINEK IV
ZBROJA

Miłość

Czym jest miłość? Czymże jest to uczucie, które od setek, a nawet tysięcy lat towarzyszy nam, od kiedy tylko nas dopadnie, aż do momentu, w którym wyzioniemy ducha. Nie słabnie, nie znika, nie rozpływa się, bo nie mowa tu o miłości chwilowej, zwanej zauroczeniem, bądź namiętnością, których na świecie jest aż zbyt wiele. Miłość, o której mowa, jest połączeniem obu, a zarazem czymś zupełnie innym, wielokrotnie większym. Jest czymś, co od wielu wieków nieudolnie próbują opisywać poeci, bardowie, pisarze, a nawet podlotki, kreśląc miłosne wyznania na miejskich murach, bądź wycinając je na drzewach. Nie mowa tu także o uczuciu odwzajemnionym, bo wzajemność wcale nie jest jej warunkiem. Ona po prostu następuje, dzieje się i trwa w naszych sercach, aż do ostatniego uderzenia, do ostatniego tchu. Nieprawdą jest, choć wielu mówi inaczej, jakoby każdy jej doświadczał, jakoby przeznaczone każdemu było jedną taką w życiu mieć. Wielu żyło i umarło bez poznania jej smaku. I chociaż wiemy, dlaczego świecą gwiazdy, czemu pada deszcz, a nawet potrafiliśmy okiełznać coś, co wydawało się nie do okiełznania, czyli magię, to nikt nie wie, dlaczego miłość, ta prawdziwa, wielka, niektórych spotyka, a innych pomija. Nie wiemy, czy ma własną wolę, czy coś nią kieruje. Po prostu nadchodzi, rozgaszcza się w sercu i sprawia, że ma ono po co bić. Mowa o czymś bezwarunkowym, o chęci poświęcenia się dla drugiej osoby, o pragnieniu sprawiania, by uśmiech nigdy nie znikał z umiłowanej twarzy, nawet kiedy siwe włosy zabarwią skronie, a twarz przyozdobią oznaki starości.

Tak jest, tak było i będzie i nie nam, maluczkim, rozstrzygać takie sprawy. Obawiam się, że i wszechmocni Bogowie, w których istnienie wierzymy, nie znają prawdziwej natury tego uczucia, tego żywiołu, którego zrozumieć nie sposób i jeśli tylko nas dopadnie, to już nie puści i będzie ofiarę swą w niewoli trzymać na wieki. A ofiara nie chce, żeby oprawca okazał łaskę, bo owa niewola jest słodsza niźli świeże owoce, niż namiętny pocałunek młodej dziewczyny, niż wszystkie inne rzeczy sprawiające cielesną rozkosz. Bo mowa tu o czymś, co jest rozkoszą nie tylko cielesną, ale i zmysłową, co sprawia, że czujemy lekki ucisk brzucha, dłonie pocą się, a usta drżą z emocji. To coś, co sprawia, że cierpimy codziennie, kiedy ukochanej osoby przy nas nie ma, a czasem przeżywamy katusze również, kiedy ona jest. Uczucie to, niby tak ulotne niczym motyl unoszony na wietrze, jak życie nowonarodzonego dziecka, a zarazem trwalsze niż granice państw, niż pory roku, niż kamienne mury największych twierdz.

Tak, o tym właśnie mowa i jeśli w swoim życiu spotkacie to uczucie, jeśli ono was doścignie i otuli swą przesłodką radością i goryczą bólu, to Bogowie jedni wiedzą, czy winniście się cieszyć, czy płakać. A może jedno i drugie, bo ja nie wiem. Słowa to słowa, miłość to... cała reszta.

Fragment z: Ri'Baadar al'kefir an'Ulmin nasto'Goor, Podróże po Skyrim, przemyślenia.

I

Dziś

Wyszedł na taras w mieszkaniu na piętrze gospody. Okolica była już spokojna, ale wciąż widać było grupy pijanych ludzi radośnie zataczających się po wąskich uliczkach Laanterii. Z kierunku wschodniego powoli podnosiło się słońce, jakby wyłaniając się z mroku ciemnego oceanu i czyniąc świat piękniejszym. Ściany pięknie wymalowanych kamienic - obficie wystrojonych kwiatami, szarfami oraz barwnymi flagami - stawały się wręcz dziełem sztuki pod wpływem promieni słonecznych. Elf stał na tarasie w czarnej, gładkiej i niezwykle lekkiej koszuli. Nie żałował jej zakupu. Wydawało mu się, że nie waży ona więcej niż jedwabny błękitny szal, który zapamięta do końca życia - był tego pewien. Szerokie drzwi na taras, w tej chwili rozwarte do granic możliwości, sprawiały, że chłód nocy wdzierał się do środka, unosząc delikatnie wspomnianą część damskiej garderoby. Podmuch wiatru wyciągnął ją z pomieszczenia i unosił w stronę miejskiego rynku, ale elf zdołał chwycić szal. Przyłożył go do nozdrzy i delikatnie pociągnął nosem. Ta woń przypominała mu zapach świeżutkiej rosy, dokładnie taki, który pamiętał z Woodmer. Wiedział, że teraz będzie też przypominać ją. Odwrócił się, spojrzał w głąb pomieszczenia, w które powoli wdzierało się słońce, jakby nieśmiało, będąc pod wrażeniem istoty, która leżała na dużym łóżku obłożonym bordową pościelą. Zobaczył ją, bezbronną, niewinną, piękną, niezwykle zmysłową. Uśmiechnął się, kiedy zalotnie uniosła powieki, sugerując mu jednocześnie dłonią powrót do łóżka. Zanim przymknął drzwi tarasu, poprawił zasłony, szczelnie zamykając całe pomieszczenie dla promieni słonecznych. Chciał ją mieć tylko dla siebie. Jeszcze tylko kilka godzin.

TheElderScrolls: Taki LosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz