POGRANICZE
I
Troje elfich zwiadowców leżało w śniegu, idealnie się w niego wtapiając. Odziani w futra białych niedźwiedzi i wilków byli praktycznie nie do zauważenia. Obserwowali ośnieżoną, mgliście białą równinę rozciągającą się od podnóża wzgórza, na którym byli, przez kilka mil, aż do kolejnej góry. Dowódczyni zwiadowców, Neafel, nakazała Pontusowi zostać w miejscu i obserwować okolicę. Skinęła głową na drugiego członka misji, trzęsącego się z zimna Endoriila, aby razem zeszli nieco niżej - w miejsce, z którego mogliby dostrzec teren położony bardziej na wschód. Chociaż kobieta była niższa stopniem od pierwszego zastępcy Dareliona, to ona prowadziła grupę. Była najbardziej doświadczona, a swoją najemniczą działalność przed wstąpieniem do Kompanii opierała na skrytobójstwie i łucznictwie. Pontus był najlepszym i najcichszym złodziejem podgrodzia Białej Grani, który dopiero ostatnio zaczął wykorzystywać swoje umiejętności do czegoś innego niż rabowanie przechodniów. Endoriil poszedł jako ochotnik, chcąc lepiej przyjrzeć się terenowi, na którym służyli już od dwóch miesięcy. Rozumiał jednak, że z racji małej wiedzy o tego typu działaniach, powinien się słuchać bardziej doświadczonych od siebie.
Podczas tych sześćdziesięciu dni Kompania otrzymała wiele zadań patrolowych i zwiadowczych. Kilka oddziałów stoczyło parę niewielkich potyczek z Renegatami, ale nie były to starcia istotne. To Daren wraz ze swoim plutonem miał tych spotkań najwięcej - trzy. Podczas tych walk zginęło kilkunastu wrogów. Straty własne plutonu wynosiły pięciu zabitych i ośmiu rannych. Z tej racji pododdział Darena liczył niespełna czterdziestu żołnierzy. Z tego powodu inicjatywę przejmowały plutony Dareliona i Nevena, oba dowodzone przez swoich liderów. Endoriil, w oczekiwaniu na rozkazy Dareliona, nakazał swoim merom pilnie trenować, a także często wysyłał ich na krótkie misje rozpoznawcze, na które sam często chodził. Wszyscy podlegali Darelionowi, ale on zachowywał się tak, jakby nie potrzebował ludzi Endoriila, który teraz podłączył się do Neafel i Pontusa, głównych zwiadowców Kompanii.
Głównym celem wszystkich jednostek norskich w okolicy Markartu było namierzenie osad renegackich, które były nielojalne wobec Ulfrika i stanowiły bazy dla bandytów napadających niewinnych mieszkańców Pogranicza. Kompania Bosmerów miała wytropić te osady i donieść o ich lokalizacji Galmarowi - głównodowodzącemu ofensywą. Samo słowo ofensywa nie bardzo jednak pasowało do tego, co działo się na Pograniczu. Walk było tu niewiele. Raczej zabawa w kotka i myszkę z ludźmi żyjącymi tu od pokoleń, znającymi ten nieprzyjazny kraj jak własną kieszeń. Największe potyczki wyglądały bardzo podobnie - dobrze uzbrojone i wyszkolone siły Renegatów, najczęściej oddział zwany "Setką", napadały jednostki zmęczone długimi marszami po wzgórzach i górach. Wszystko wskazywało na to, że Nordowie byli obserwowani całymi dniami, aż w końcu atakowano ich w najdogodniejszym momencie. Dwie kompanie norskie miały już mniej niż połowę żołnierzy, którzy pierwotnie przybyli z północy. Co prawda ich kompanie były liczniejsze - miały do pięciuset ludzi - ale w warunkach walki narzuconych przez wroga liczebność na niewiele się zdawała. W końcu jednak, z racji zaangażowania coraz to większych sił, kwestią czasu było odnalezienie głównej osady Renegatów. Ten obowiązek spoczywał właśnie na świeżym oddziale złożonym z elfów.
- Widzisz tam, Endoriil? - Neafel wychyliła głowę nieco powyżej skał pokrytych śniegiem i lodem. - Ten śnieg, pół mili od nas, jest jakiś... inny.
Endoriil przypatrzył się. Podczas kilku misji u boku Neafel nauczył się, że żadnej jej obserwacji nie wolno lekceważyć. Miała iście sokole oko, więc woodmerczyk wytężył wzrok i faktycznie - coś było nie tak.
CZYTASZ
TheElderScrolls: Taki Los
FanfictionWitam serdecznie w moim opowiadaniu w świecie TES. Krótkie słowo wstępu. Akcja zaczyna się kilka miesięcy po zakończeniu fabuły gry Skyrim. Gromowładni zwyciężyli i Skyrim uzyskało niepodległość. Opowiadanie zaczyna się jednak w odległej puszczy Val...