ODCINEK XX

74 4 6
                                    

                                                            FUNDAMENTY

                                                                        I

- Może jeszcze kawałek pieczystego, Donall? - spytała uprzejmie Ninian.

- Nie, nie, pani Verre - odrzekł rdzawowłosy Bosmer i odłożył tak rzadko używane przez siebie sztućce. - Naprawdę dziękuję. Najadłem się już do syta.

Zamiast tego sięgnął po dzban z winem i nalał go sobie, gospodarzowi willi - Markowi - oraz jego synowi.

- Pewnie ci nie smakuje - powiedziała kobieta, spuszczając powieki. - Sama się dziwię, że nasz domowy kucharz wciąż ma tę pracę. Przysięgam, że jedyne, co mu autentycznie wychodzi, to jajecznica. I robienie hałasu.

Eogan i Brenna - dzieci Ninian - zaśmiały się i kiwały głowami w stronę Donalla, zgadzając się ze zdaniem matki. Ich dziadek, Mael, uśmiechnął się tajemniczo i wychylił kubek z winem. Milczący przez większość kolacji Marek klasnął dwukrotnie i już chwilę później stół został opróżniony ze wszystkiego z wyjątkiem wina. Młoda służąca doniosła tylko deser, ciasto cytrynowe, które sama przyrządziła i na oczach rodziny pokroiła, rozdając wszystkim. Gość rozpoznawał w niej tę samą kobietę, która została sprzedana w niewolę przed bramami miejskimi. Tak mu się wtedy wydawało. Okazało się jednak, że w domu Verre w ten właśnie sposób rekrutowano służących - wykupywano tych, których los nie szczędził i którzy stracili wolność. Była więc ta dziewczyna, był młody chłopak zatrudniony razem z nią, a który teraz uczył się zawodu ogrodnika u kolejnego elfa, którego rodzina Verre ocaliła przed katorżniczą pracą niewolniczą. Do tego był wspomniany kiepski kucharz i dwie inne służące.

- A dziadku - mała Brenna zwróciła się do Maela - powiedz, kiedy zgaśnie w końcu to drzewo na wzgórzu, co?

Mael, Marek i Donall w mgnieniu okna skrzyżowali spojrzenia i uśmiechnęli się. Minęły już dwa miesiące od chwili, w której tajemniczy Demon Frangeldu, bo tak nazywano go w mieście, podpalił altmerski dąb. Początkowo Lionel i jego ludzie w ramach zemsty planowali ścięcie Oberhisa - prastarego dębu bosmerskiego - ale pożar nie pozwalał im się zbliżyć. Nikt nie wiedział ani dlaczego Oberhis sam nie zajął się płomieniem - chociaż stał przecież w odległości kilku metrów - ani czemu drzewo altmerskie nie zostało strawione przez żywioł. Płonęło dzień i noc i nikt, nawet sam Demon nie wiedział, jaki jest tego powód. Sam sprawca całego zamieszania stał się natomiast bohaterem licznych, często zmyślonych historii. Jego akcja na wzgórzu poruszyła całą społeczność Arenthii.

- Donall... - Eogan, zjadłszy ciasto co do okruszka, podszedł do gościa i ciągnął go za rękaw. - A pójdziemy do ogródka szukać skarbów? Pójdziemy? Wczoraj znalazłem srebrną monetę!

Rdzawowłosy spojrzał na Marka Verre, który uśmiechnął się, ale wyraźnie sprzeciwił się temu pomysłowi.

- Innym razem, Eogan, innym razem - powiedział ciepło do swojego prawnuka. - Wiesz przecież, że mamy przed sobą ciężki trening.

- Teraz być może nawet coś z tego wynosicie, co? - spytała Ninian przekonana o tym, że gość, który mieszka w ich domu od dwóch miesięcy, jest nauczycielem szermierki. - Tyle czasu ćwiczyliście sami, że pewnie popełniacie masę błędów i pan Donall ma mnóstwo pracy. Tym mocniej się dziwię, że tak mało je. To musi być wycieńczające.

- Ale ja też chcę potrenować! - krzyknął Eogan. - Bić Altmera chcę!

- I ja też, ja też! - dołączyła się Brenna, oblewając się sokiem jabłkowym.

TheElderScrolls: Taki LosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz