BAL cz.II

2.8K 88 22
                                    

W końcu mi się udało ;)


Analizował cały wieczór siedząc przed kominkiem i delektując się 12-letnią Ognistą Whisky Ogdena. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego się tak zachował. Nie dało się tego racjonalnie wyjaśnić. Przez tyle czasu znajdował się tak blisko niej i potrafił się powstrzymać. Mógł zwalić na zgubny wpływ księżyca, ale doszukanie się cech Lupina u siebie, wcale nie poprawiło mu humoru. Mógł obwinić o to dwie wcześniejsze szklaneczki alkoholu „na odwagę", ale pokazywało to tylko jego słabość. Miewał o wiele trudniejsze misje do wypełnienia i wykonywał je na trzeźwo. Mógł też wytłumaczyć to sobie dłuższym brakiem kobiety, ale jako szpieg powinien kontrolować takie prymitywne instynkty. Nie dopuszczał do siebie myśli, że jeśli chodzi o jej osobę, zdrowy rozsądek nie istnieje, a wszystkie prawa fizyki i magii przestają działać. Czuł, że ma możliwość zmienić coś w swoim życiu. Poczynił już pierwsze kroki, ale obawiał się, że nie starczy mu odwagi, by kontynuować tę podróż. Przez głowę przeleciała mu myśl, że ma jeszcze szanse się wycofać. Szybko to jednak odrzucił. Nie zasłużyła sobie na to, by okazać jej taki brak szacunku. By tak ją zranić. Nie chciał, by myślała, że zależy mu tylko na jej fizyczności. Musiał jej pokazać, że docenia jej umysł, wrażliwość, upartość i zaciekłość w dążeniu do wyznaczonych celów. A przede wszystkim nie mógł pozwolić, żeby zniknęła z jego życia, bo przy niej czuł się tak ludzko. Czuł się słaby i nie bał się, że ona to wykorzysta. Dzięki niej wiedział, że warto wszystko i nic.

Wszyscy wiedzą, że Hermiona nie należy do kobiet, które przesadnie skupiają się na swoim wyglądzie. Wyglądać schludnie w jej przekonaniu znaczyło dobrze. Na wszystkie „wielkie" wyjścia pomagała jej się przygotować Ginny. Tym razem musiała poradzić sobie sama. Przyjaciółce od razu musiałaby wszystko opowiedzieć, a ona jeszcze ten fragment chciała mieć tylko dla siebie. I tak był na razie bardzo malutki. Przez długi czas nie mogła pozbyć się wrażenia, jakie wywołały u niej pocałunki i dotyk Severusa. Wszystko działo się tak szybko. Jej umysł pracował na wysokich obrotach i zamiast skupić się na mężczyźnie, którego tak pragnęła, zaczęła wszystko analizować i rozkładać na czynniki pierwsze. Poddanie się temu, co dyktuje serce, nie było w jej naturze. Zbyt wiele mogła tu stracić, by tak ryzykować. Choć przez wiele nocy powtarzała sobie, że jak tylko trafi jej się okazja, nie będzie się zastanawiać i... Weźmie wszystko, co będzie chciał jej dać. Jednak nie była na to gotowa. Pragnęła czegoś więcej i nie była pewna czy on też. Patrzyła z rozpaczą na wyciągnięte rzeczy.
- Dobór idealnego zestawu nie może być taki trudny. Skoro inne to potrafią to ja też. Zwariowałam. Mówię sama do siebie. Merlinie! Przecież widział mnie roztrzepaną i spoconą podczas warzenia eliksirów. Gorzej na pewno nie będzie.- i zdecydowała się na prostą chabrową sukienkę do kolan z delikatnym dekoltem. Włosy po nierównej walce, w końcu związała w wysokiego kucyka. Postawiła na lekki makijaż, właściwie tylko tuszowanie rzęs miała opanowane do perfekcji. Zarzuciła czarny sweter i ruszyła na spotkanie z przeznaczeniem.

Siedzieli oboje na ławce w szklarni i obserwowali po raz kolejny jak księżyc naświetla figi. Była to ich taka mała tradycja. Hermiona zaśmiała się cicho, gdy przypomniała sobie ich początki.
- Chcę wiedzieć z czego się śmiejesz?
- Z ciebie.
- Nic nowego... A co tym razem zrobiłem?
- Przypomniała mi się nasza pierwsza randka.
- Co w niej takiego śmiesznego?- zapytał urażony.
- Mam nadzieje Granger, że nie liczyłaś na romantyczną restauracje i kino, czy jakie tam bzdety wyczytałaś w tych swoich romansach.- powiedziała naśladując jego ton.- Powinnam już wtedy uciec.
- Byłaś tak rozmowna, że szok, że mogłem coś powiedzieć.- powiedział z ironią.
- Stresowałam się.
- Nie mogło by ci tak zostać?- poczuł już tylko uderzenie w ramię oraz jak odsuwa się obrażona.

Wyszła przed dom wolnym krokiem. Czekał już tam na nią. Spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. Robił to już przy niej, więc nie wie czemu się tak zarumieniła. Podeszła powoli i potknęła o wystający kamień. Dzięki swojemu szybkiemu refleksowi złapał ją i uchronił przed upadkiem. Była jeszcze bardziej czerwona na twarzy. Trzymał ją w swych ramionach, a ona w końcu odważyła się podnieść głowę.
- Wygodnie?
- Yhm.- oderwała się i nerwowo poprawiła sukienkę.
- Ślicznie wyglądasz.- jej rumieńce sprawiały mu sadystyczną radość.
- Dziękuję.- wyciągnął ku niej dłoń. Złapała i poczuła jak się teleportują. Rozejrzała się po pomieszczeniu i poznała salon Severusa.
- Mam nadzieję Granger, że nie liczyłaś na romantyczną restauracje i kino, czy inne bzdury, które wypisują w tych wątpliwych dziełach.- był tak zdenerwowany, że ją rozczarował. Bał się, że właśnie tego oczekiwała.
- Nie, tak jest dobrze.- uśmiechnęła się splatając ich dłonie. Ulżyło mu.
- Zapraszam.- odsunął jej krzesełko. Sam usiadł naprzeciwko i wykonał szybki ruch dłonią, a przed nimi od razu pojawiły się potrawy, które wcześniej przygotował. Siedzieli dłuższą chwilę w milczeniu. Ta niezręczna cisza, jak nigdy zaczęła drażnić Severusa.
- Czytałaś ten ostatni artykuł, który ci pokazałem?
- Słucham? A.. tak, tak.
- I co o nim sądzisz?
- Yyy... ciekawy...- zamyśliła się przez chwilę. Była tak zestresowana, że miała w głowie kompletną pustkę i nie pamiętała, o jaki artykuł mu chodzi.- Tak był bardzo interesujący.
- Coś więcej?- starał się, by nie dostrzegła jego zirytowania. Zbytnio nie wiedziała jak wybrnąć z sytuacji i czemu się tak stresuje.
- Musimy dziś rozmawiać o pracy?
- Nie. Oczywiście, że nie.- widział jak nerwowo wypija cały kieliszek wina. Zastanawiał się, czy żałuje, że zgodziła się na randkę z nim.
- Dolać?
- Tak poproszę. Jak ci minął dzień?
-Tak jak zawsze. Zajęcia. Potem przygotowania do naszej randki.- czuła jak jej poliki znowu są gorące.
- Randka?
- Miałem taką nadzieję, że tak.
- Tak, oczywiście. Zaskoczyło mnie, że w twoim słowniku istnieje takie słowo.
- Słowo jak każde inne.- skrzywił się i spuścił głowę, by nie zauważyła jak bardzo poczuł się urażony.
- Tak... Przepraszam nie miałam nic złego na myśli.
- Wiem.- wszystko znowu było nie tak jak powinno. Hermiona ze stresu nie wiedziała jak się zachować. Rozmawiali prawie codziennie, a dziś nie mogli się dogadać. Severus bał się, że ostatnim swoim zachowaniem wszystko zepsuł.- Chciałbym cię przeprosić.
- Za co?- pomyślał, że przez jej dziwne zachowanie żałuje, że marnuję swój wieczór z nią i zaraz ją wyprosi.
- Za moje ostatnie zachowanie.
- Nie ma o czym mówić.- przerwała mu, co wywołało u niego grymas złości, ale powstrzymał się od komentarza.
- Jest. Nie chciałem...
- Rozumiem.-znowu mu przerwała. Chciał na nią nawrzeszczeć, ale widział, że posmutniała.
- Źle zrozumiałaś... Wyjaśnijmy sobie od razu. Chciałem i to bardzo. Zresztą dało się to wyczuć.- zarumieniła się chyba najbardziej niż dotychczas.- Ja nie o tym kobieto. Jak już wcześniej mówiłem miało to inaczej wyglądać. Jeśli miedzy nami się coś zdarzy, to chcę byś i ty też chciała.
- Chcę. Bardzo.
- Teraz?- spojrzał na nią znacząco.
- Yyy... Znaczy... no bo...- nie widziała co odpowiedzieć. Zapatrzyła się na swoje dłonie. Po chwili usłyszała donośny śmiech Severusa.- Czy ty się ze mnie nabijasz?
- Owszem.- tym razem na jej twarzy pojawił się rumieniec złości.
- To w ogóle nie jest śmieszne.
- Jest.-prychnęła i ostentacyjnie usiadła do niego bokiem.- W końcu...
- Co w końcu?
- Zachowujesz się jak ty. Już będziesz normalna?
- Ja tak. Gorzej z tobą.- uśmiechnęła się wrednie. Resztą kolacji minęła im na normalnej rozmowie. Oboje w końcu się odprężyli i poczuli ponownie swobodnie w swoim towarzystwie.

Sevmione. MiniaturkiWhere stories live. Discover now