Wielkie nadzieje

3.2K 96 25
                                    

Mała scenka +18.

Sam nie widział co go tu przywiodło. Czemu siedzi pod mugolskim kościołem. Czemu siedzi w mugolskim aucie i tak boleśnie zaciska dłonie na kierownicy. Wpatrywał się, odczuwając mieszankę bólu i złości, na drzwi kościoła i gości czekających na parę młodą. O całym wydarzeniu dowiedział się przez przypadek. W ostatniej chwili zdecydował, że musi przyjechać i ostatni raz ją zobaczyć. Upewnić się, czy jest szczęśliwa. W dalszym ciągu nie mógł zrozumieć, dlaczego z własnej woli zrezygnowała z ich świata. W końcu nadjechało strasznie kiczowato udekorowane auto. Wysiadła. Tak piękna jak ją zapamiętał. Ubrana w prostą białą sukienkę. Włosy rozpuszczone, krótsze niż ostatnio ją widział. Jej twarz wyglądała na zatroskaną. Pomyślał, że to przez stres. Przez krótką chwilę spojrzała w jego stronę. Jej oczy były pełne bólu. Przestraszył się, że to znowu przez niego. Ale był pewny, że z tej odległości go nie poznała. Weszła do kościoła. Miał być to ostatni raz, gdy widzi Hermionę - jeszcze Granger. Wiedział, że musi odjechać, ale nie był na to jeszcze gotowy. Spuścił głowę i czuł jak po raz drugi w jego dorosłym życiu łzy napływają mu do oczu. To był koniec. Usłyszał jak drzwi kościoła gwałtownie się otwierają i zobaczył wybiegającą Hermionę. Wysiadł z auta. Biegła co sił w nogach w jego stronę. Za nią wybiegł tłum ludzi na czele z panem młodym.
-Hermiono zatrzymaj się!- nawet nie obejrzała się za siebie.- Stój! Nie możesz uciec. Dokąd pójdziesz?! Nie masz dokąd się udać mała dziwko!- łzy strumieniami płynęły jej po twarzy. Zatrzymała się przed autem. I dopiero spojrzała za siebie.
-Zabierz mnie stąd Severusie.- wahał się czy najpierw nie zabić tego gnoja, za to, co do niej wykrzykuje.
-Błagam, po prosu mnie stąd zabierz.
-Wsiadaj.- Ruszyli z głośnym piskiem opon. W tle usłyszeli tylko głośne „KURWA!". Choć bardzo chciała, nie potrafiła powstrzymać łez. Była cała rozmazana, ale w tym momencie nie bardzo ją to obchodziło. Cieszyła się, że udało jej się uciec. Siedziała wpatrzona przed siebie, zaciskając nerwowo ręce na sukni. Chciała przestać płakać, zatrzymać łzy, ale kompletnie nie wiedziała jak się uspokoić. Severus patrzył nerwowo w jej stronę. W ogóle nie miał pojęcia, co właśnie zaszło. Wszystko zadziało się tak szybko. Miał ochotę zawrócić, ale widział, że musi zabrać ją jak najdalej. Ze skrytki w drzwiach wyciągnął piersiówkę i jej podał.
-Masz, dobrze Ci zrobi.- przyjęła z wdzięcznością i upiła spory łyk. Poczuła jak alkohol pali jej gardło, ale koił nerwy. Odwróciła się w jego stronę i dopiero teraz mu się przyjrzała. Ubrany był w zwykłe jeansy i czarny golf. Wyglądał tak zwyczajnie, tak przystępnie. Oczywiście zauważyła jak bardzo jest zapuszczony. Jego długie czarne włosy były przetłuszczone, a na twarzy kilkutygodniowy zarost. Oboje nie byli gotowi na rozmowę. Milczeli, zerkając tylko w swoją stronę. W końcu Hermiona niepewnie uśmiechnęła się do niego i pogładziła po szorstkim policzku. Była wdzięczna, że ją uratował. Nie miała pojęcia jak ją znalazł, ale jak tylko go zobaczyła wiedziała, że musi uciec od mężczyzny, który okazał się oszustem. Była również wdzięczna, że nie zasypuje jej pytaniami. Powie mu jak tylko ściągnie te przeklętą suknię. Przypomniała sobie, że ich ostatnie spotkanie nie było zbyt radosne. Rozstali się wśród jej krzyków i jego uporczywego milczenia. Zranił ją tak bardzo, że przez niego uciekła od świata magii. Uciekła by więcej go nie spotkać, a dziś ją uratował. Znowu był. Był kiedy go tak bardzo potrzebowała. Wtedy kiedy była zagubiona jak nigdy. Odnalazł ją. Uśmiechnęła się jeszcze raz i zamknęła oczy. Gdy adrenalina i emocje opadły, zasnęła. Odwrócił się w jej stronę i mógł się jej przyjrzeć. Na ramieniu miała wyblakłe siniaki. Twarz zaczerwienioną i opuchniętą od płaczu. Oddychała bardzo spokojnie. Mimo rozmazanego makijażu była wciąż piękna.
Pamiętał jak wtedy wykrzyczała mu, że jest tchórzem. Już wtedy wiedział, że ma racje. Jednak jego koszmary oraz kompleksy zwyciężyły. Teraz znowu miał ją blisko siebie. Chciał wiedzieć w co tym razem ta mała wiedźma się wpakowała. Postanowił, że zabierze ją do swojego małego domku nad morzem. Wiedział jak uwielbiała to miejsce. Świeże powietrze, cisza, spokój. Zrobi wszystko by znowu zobaczyć uśmiech na jej twarzy.
-Hermiono.- delikatnie odgarnął jej włosy.- Hermiono...- spojrzała na niego zaspanym wzrokiem.- Już jesteśmy na miejscu. Chodź do domu.- wysiadła z wielkim trudem z auta. Spojrzała na sukienkę i łzy znowu napłynęły jej do oczu. Otworzył drzwi i wpuścił ją pierwszą. Ruszyli do małej kuchni. Odsunął jej krzesełko by usiadła.
-Zaraz wrócę.- kiwnęła głową. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Praktycznie nic się nie zmieniło od ostatniej wizyty. Wielkie okno bez firanek z widokiem na morze. Po prawej niewielki kominek. Naprzeciwko lodówka i mała kuchenka gazowa. W zlewie piętrzył się stos brudnych naczyń. Zaciągnęła się znajomym zapachem ziół, kawy i ognistej. Czuła wewnętrzny spokój.
-Masz. Przebierz się.- położył koło niej dresy, zwykły czarny T-shirt, flanelową koszule oraz duży ręcznik.- Wiesz gdzie jesteś łazienka.- złapała go za dłoń i kciukiem pogładziła jej wierzch.
-Dziękuję.
-To nic takiego. Niestety nie mam już twoich ubrań. Ale różdżką możesz je sobie dopasować.
-Nie mam już różdżki.- spuściła zawstydzona głowę.
-Jak to?
-Złamała się.
-Sama?
-Jeszcze raz dziękuję. Pójdę już się przebrać.- szybko uciekła do łazienki. Chciał się dowiedzieć jak to się stało, że różdżka najzdolniejszej czarownicy się złamała. Był wściekły, że usilnie próbuje coś przed nim ukryć.
-Mógłbyś mi zmniejszyć tylko spodnie?
-Proszę.- machnął ręką i spodnie się dopasowały.
-Dziękuje. Jest idealnie.- uśmiechnęła się słabo i zajęła krzesełko naprzeciw niego. Widział jak nerwowo przegryza wargę. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
-Zjesz coś?- zaprzeczyła ruchem głowy.- A opowiesz co tam do cholery się stało?- próbował być spokojny, ale jeśli chodzi o nią emocje zawsze dochodziły pierwsze do głosu.
-Tak... ale nie dzisiaj. Nie jestem gotowa. Chcę...
-Napijemy się?- przerwał jej by znowu się nie rozpłakała.
-Chętnie- otarła łzę rękawem. Wyczarował dwa kieliszki oraz butelkę wina skrzatów.- Brakowało mi magii.- nie skomentował tego tylko rozlał wino do kieliszków.
-Za co pijemy?- przekręciła głowę. Patrzyła na niego i na czerwony płyn w kieliszku. W końcu go uniosła i powiedziała.
-Za rycerza w blaszanym koniu, który mnie dziś uratował.
-Rycerz? Raczej nie pasuje na rycerza.
-Jaka księżniczka, taki rycerz.- stuknęli się szkłem i oboje za śmieli. - Nawet podoba mi się ten twój zarost.- uśmiechnęła się.- Ale z włosami coś mógłbyś zrobić.
-Nie zaczynaj znowu.- spojrzał na nią z pod byka. Cały wieczór starali się rozmawiać na neutralne tematy. Opowiadając sobie kilka nieznaczących faktów, co robili z dala od siebie. Nawet nie zauważyli jak opróżnili prawie całą butelkę. Hermiona ziewnęła, co udzieliło się Severusowi.
-Ciężki dzień. Chodźmy spać. Idź do sypialni ja zajmę kanapę na dole.
-Nie chcę spać sama.- spojrzał na nią niepewnie. Znowu siedziała spięta. Bała się, a on nie widział czego. Kucnął przed nią i spojrzał jej w oczy. Kiwnęła głową w niemy pozwoleniu. Zanurzył się w jej wspomnieniach.
Czuł jej pustkę i zagubienie po tym jak się rozstali. Widział jej wielką determinacje, by zacząć nowe życie z dala od niego. Żal i smutek jak żegnała się z przyjaciółmi. Strach, gdy zaczynała nowe życie, w nowym miejscu. Radość i cień nadziei na zmiany, gdy poznała Arona. Widział ich pierwsze spotkanie w kawiarni i to jak była oczarowana tym przystojnym, wysokim, brunetem. Czuł jej ekscytacje ich pierwszym pocałunkiem. Widział po kolei każdy etap ich wspólnego życia. Ominął sceny łóżkowe. Nie chciał widzieć jak inny dotyka jej ciała. Potem widział jak się jej oświadcza i proponuje wspólne mieszkanie. Jak jej oczy błyszczą od łez radości, jak rzuca mu się na szyje, wykrzykując tak. Zobaczył to jak pierwszy raz nie pomyślała o nim. Potem jej wspomnienia były jakieś ciemne, wyblakłe. Strasznie smutne i zimne. Czuł jej ból. Fizyczny i psychiczny. Słyszał stłumione krzyki. Widział latające przedmioty. Jak każde wyzwisko rozdziera ją na milion kawałeczków. Czuł jej bezbronność i to jak łatwo pogodziła się ze swoim losem. Widział jak męskie dłonie łamią jej różdżkę, a z jej gardła wydobywa się krzyk zranionego zwierzęcia. To było za dużo. Ostrożnie odpuścił jej umysł. Mocno ją przytulił. Już nie płakała. Nie miała czym. Uspokajająco zaczęła go głaskać po głowie. Był w szoku, że mimo tego co przeżyła, co zresztą w dużej mierze było jego winą, ona dalej się o niego troszczy. Wstał i podał jej rękę.
-Chodź spać.-powolnym krokiem ruszyli do sypialni. Położyli się obok siebie. Oboje na plecach. Niepewnie splotła swoją dłoń z jego.
-Dziękuję.
-Śpij już.- zamknęła oczy.
-Severusie?- bała się odezwać. Był smutny i wściekły. Najchętniej rozerwałby tego chłopaka gołymi rękoma, lecz nie chciał jej zostawić. Chciał ją już zawsze chronić.
-Słucham?- w końcu odezwał się. Odpowiedziała mu cisza i miarowy oddech Hermiony. Przysunął się bliżej i szczelnie ją przykrył, a ona przytuliła się do jego ramienia. Długo nie mógł zasnąć, nękany wspomnieniami Hermiony.
Obudził się pierwszy. Przekręcił się na bok i zobaczył spokojną twarz swojej ukochanej. Nie widział tak pięknej i niewinnej osoby. Nie zasłużyła na żadne cierpienie, które ją spotkało. Otworzyła oczy i ujrzała czarne jak nocne niebo, wpatrujące się w nią oczy. Oczy jej ukochanego, który ją uratował. Uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił uśmiech.
-Jak się spało?
-Dziś wyjątkowo dobrze. Przeszkadzałoby ci jak zostanę jeszcze kilka dni?- spojrzał na nią, jak na wyjątkowo głupią osobę.
-Możesz zostać ile tylko chcesz.-warknął.- A teraz wstawaj czas byś w końcu zjadła.- usiadł plecami do niej. Był zły, że się o to zapytała. Nałożył koszulkę i wściekły próbował założyć spodnie. Zmarszczyła nos i z rozbawieniem się mu przyglądała. Nagle poczuł jak mała poduszka uderza go w tył głowy. Odwrócił się w jej stronę. Zaśmiała się i cała złość z niego wyparowała.
-Nigdzie się nie wybieram.
-To dobrze.- patrzyli sobie w oczy. Pierwszy wzrok odwrócił Severus.
-Idę zrobić śniadanie.- gdy się ogarnęła zeszła na dół, gdzie unosił się zapach jajecznicy. I miała wrażenie, że wszystko jest jak dawniej. Jakby wcześniejsze wydarzenia nie miały miejsca. Podał jej talerz z jedzeniem oraz jej ulubioną pomarańczową herbatę. Znowu się uśmiechnęła wdychając jej zapach. Teraz wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Patrzyła przed siebie i widelcem grzebała w jedzeniu. Spojrzał na nią zatroskany.
-Miałabyś ochotę po śniadaniu iść na spacer?
-Oczywiście.- od razu zaczęła jeść.
-Nie spiesz się. Mamy czas.- zaśmiał się, gdy kawałek spadł jej na bluzkę.
-Mnóstwo czasu.- powiedziała bardzo cicho.
Po śniadaniu ruszyli od razu nad morze. Plaża była prawie pusta. Wiatr wiał spokojnie. Dużo rozmawiali. Naprawdę było tak jak kiedyś. Może nawet lepiej. Severus robił wszystko by ją rozśmieszyć. Czuł się przy niej tak młodo i beztrosko. Wyciągnęła go nawet do jej ulubionej knajpki na naleśniki. Znali się od dawna, a jakby poznawali na nowo.
-Obejrzymy zachód słońca?- poprosiła.
-Jeśli chcesz.- złapała go za rękę i pociągnęła za sobą.
-Tak tu pięknie o tej porze roku...
-Owszem.
-Tęskniłam za tym miejscem... Za tobą.- podszedł do niej powoli. Odgarnął włosy, które uciekły spod czapki. Choć wiał silny, zimny wiatr jej policzki były ciepłe. Obrysował kciukiem jej usta. Patrzyli sobie w oczy, a świat się nagle zatrzymał. Schylił się, a ona stanęła na palcach. W końcu złączyli usta w pocałunku. Delikatnie, powoli. Rozpamiętywali się w tej chwili, jakby powoli przypominając sobie własny smak. Oparł swoje czoło o jej, wciąż głaszcząc jej policzek.
-Tęskniłem bardziej niż możesz sobie to wyobrazić. Byłem...
-Ci... To już nieważne. Jest dobrze jak jest.- i znowu go pocałowała.- Wracamy powoli?
-Zimno ci?
-Tak.
-Mogę rzucić zaklęcie ogrzewające.- chciał wyciągnąć różdżkę, ale go powstrzymała.
-Nie. Chcę czuć zimno.
-Czemu?- spojrzał na nią zdziwiony.
-Bo wtedy... wtedy wiem, że jeszcze jestem. Coś czuję, żyję.- wtuliła się mocno w niego, wdychając jego zapach. Doskonale znał to uczucie i rozumiał jej potrzebę. Był przerażony, że tak bardzo się zmieniła. Kochał ją jeszcze mocniej. Musiał ją ocalić. Ocalić ją od demonów, które miały prześladować tylko jego.
W domu zjedli późną kolacje. Znowu siedziała pogrążona w swoich myślach. Mało mówiła, mało zjadła. Czuł się bezradny. Wstała od stołu. Chciała wyjść, ale cofnęła się, przytuliła do jego pleców i pocałowała go w policzek.
-Dobranoc.
-Zaraz przyjdę.
-To dobrze. Nie chcę być sama.

Sevmione. MiniaturkiWhere stories live. Discover now