SEVMIONE I

3.3K 104 8
                                    

Moje pierwsze tak naprawdę napisana i pierwsza bez tytułu. Powstało to półtorej roku temu. Szczerze to jest słabe. Strasznie chaotyczne. Nie zawsze przecież można napisać coś dobrego. To również pokazuje jakie postępy zrobiłam. Podzielona chyba zostanie na 3 części, bo jest dłuższa niż wcześniejsze. W któreś części pojawia się scena erotyczna. Enjoy it <3

Wojna skończyła się już jakiś czas temu. Czarny Pan nie żył, ale w świecie czarodziei dalej panował chaos. Zakon starał się wyłapać resztę śmierciożerców i pomóc najbardziej poszkodowanym. Starano się też, co najważniejsze, wspólnymi siłami odbudować Hogwart i sprawić by uczniowie mogli spokojnie kontynuować naukę. Większość członków Zakonu zamieszkała w głównej kwaterze przy Grimmauld Place 12. Ich przypadkowe spotkania były więc nieuniknione.
-Granger.
-Profesorze – mówiła przytakując lekko głową. Witali się w ten sposób codziennie, mijając się na korytarzu. Mistrz Eliksirów większość czasu spędzał w swoim pokoju. Nie schodził nawet na wspólne posiłki. Zawsze stronił od towarzystwa, a niektórzy z członków dawali mu do zrozumienia, że nie cieszą się, że jest tam z nimi. Choć przyczynił się bardzo do pozytywnego finału wojny, ryzykował wiele jako szpieg. Jego dawne grzechy nie zostały mu w dalszym ciągu wybaczone. Jemu było to jednak na rękę - miał upragniony święty spokój. Jak co wieczór siedział w swoim fotelu przed kominkiem i upijał się butelką Ognistej. Wiedział, że jest skazany na wieczną samotność - już dawno się z tym pogodził.

Hermiona leżała na łóżku czytając „Najsilniejsze eliksiry". Bardzo brakowało jej lekcji. Chciała dokończyć siódmy rok nauki, by zostać magomedykiem. Wiedziała, że w najbliżej przyszłości jest to jednak niemożliwe. Jedynym rozwiązaniem była pomoc Zakonowi, by w jak najkrótszym czasie wszystko wróciło do normy. Czuła się bardzo samotna. Ginny miała Harrego, a Ron... To co zdarzyło się podczas wojny dawno minęło. Myślała, że będzie mogła liczyć na niego, że okaże się dla niej podporą i wsparciem. Okazało się jednak inaczej. Raczej to ona musiała go niańczyć. Szybko uznali, że jako przyjaciele dogadują się lepiej.

Wyszedł ze swojego pokoju, gdy był już pewien, że wszyscy śpią. Zobaczył przez uchylone drzwi piękną, młodą kobiet. Leżała na łóżku pochłonięta lekturą. Ubrana była tylko w zbyt duży podkoszulek, włosy miała wysoko spięte, a kilka niesfornych kosmyków delikatnie okalało jej twarz. Machała swoimi długimi, zgrabnymi nogami. Widać było jej pośladki. Nie zauważył, kiedy się tak zmieniła... Kiedy przestała być dzieckiem i przeobraziła się w dorosłą kobietą. Przyglądał jej się jak bawi się kosmykiem włosów i ze skupienie przegryza lekko spierzchnięte wargi. Tak dawno nie był z żadną kobietą...'Odczuwam poważny brak seksu skoro zaczyna podobać mi się ta nieznośna Gryfonka.' Szybko zszedł do kuchni, wyciągnął ze spiżarki kolejną butelkę i zawołał pstryknięciem palców skrzata.
-Sir wzywał?
-Zrób mi kanapki.-rozkazał.
-Jak Sir każe.-sam ruszył z powrotem do swojego pokoju. Po drodze poczuł jak coś na niego wpada. Prawie się przewrócili. Przytrzymał Hermionę i szybko odepchnął.
-Uważaj Granger jak łazisz. Zabijesz kogoś.
-Nie zauważyłam Profesora. Ciemno tu.
-Podstawowych zaklęć nie znasz. Lumos! - machnął różdżką i stała się jasność.Dopiero teraz zobaczyła, że Snape stoi przed nią w samych spodniach od piżamy. Była w szoku, że pod tymi szatami, w których wyglądał jak nietoperz, kryję się tak umięśnione ciało. Ciało pokryte bliznami. Wyciągnęła dłoń, przejechała po największej. Jej dotyk był dla jego skóry wyjątkowo przyjemny.
-Musiałeś strasznie cierpieć.
-Nie przypominam sobie Granger byśmy przeszli na „Ty". Weź te łapska. - strącił jej rękę. Nienawidził współczucia.
-Przepraszam. –wyszeptała i zeszła speszona na dół.'Tyle blizn. Tyle wycierpiał. Nie powinien być sam. Nie powinien już cierpieć.' Pogrążona w rozmyślaniu o Snapie zasnęła w końcu. Czuł na piersi jeszcze jej delikatny dotyk. Rozmyślając o Pannie-Wiem-Wszystko-Najlepiej i wypijając kolejną butelkę w końcu zasnął.  

-Czemu on zawsze siedzi sam? - zapytała głośno.
-Kto? - zapytał Ron pakując kolejny kawałek tosta do buzi.
-No profesor Snape. Nie powinien siedzieć sam.
-Woli swoją jaskinię. To Nietoperz. Niech siedzi tam.
-Ronaldzie! Hermiona ma racje. Wiele razy próbowałam, ale on nie chce. - powiedziała ze smutkiem pani Waesley.
-Ja spróbuję. - i wstała.
-Hermiona jak Smarkerus chce być sam nie ma co, próbować go na siłę uszczęśliwiać. - odparł Syriusz.
-Przestań go tak nazywać! Dorośnij wreszcie. - zganiła go Hermiona i ruszyła do pokoju mistrza. Zawahała się i cicho zapukała.
-Czego? – usłyszała warknięcie. -Granger?
-Dzień dobry Profesorze... Pomyślałam... To znaczy nie miałby pan ochoty zejść i zjeść śniadanie z nami? - zapytała niepewnie.
-Nie. -odparł krótko. Próbował ukryć swój szok.
-Na pewno?
-Nie lubię się powtarzać. Wyjdź już.
-Dobrze, więc nie przeszkadzam.- wyszła. Poszła jeszcze po niego w porze obiadowej i na kolacje. Próbowała tak przez wiele kolejnych dni. Za każdym razem wysyłał ją z kwitkiem. Wiedziała, że w końcu jej upór przyniesie skutki.
-Czy ty Granger nigdy się nie znudzisz? - zapytał poirytowany, chociaż przyzwyczajony był do jej wizyt.
-A czy Pan kiedyś się w końcu zgodzi?
-Nie.
-Ja też nie. Nie można lubić samotności.
-Ja lubię.
-Wątpię, bo już dawno rzuciłby Pan zaklęcie ochronne, abym nie mogła tu przychodzić. -uśmiechnęła się niewinnie i wyszła.

-Mówiłem odpuść sobie. Że to nic...-Syriusz z wrażenia otworzył buzię, Hermiona wielkim uśmiechem obdarzyła Snapa i wskazała mu miejsce koło siebie.
-Witaj Severusie. Siadaj szybko. Jak się cieszę, że w końcu do nas zszedłeś. - przywitała go Molly.
-Nie miałem wyboru. Panna Granger by mnie zamęczyła. -wykrzywił twarz w coś, co miało przypominać lekki uśmiech. - Zamknij już swój pysk Black, bo wypadną ci z niego resztki jedzenia.
-Smarkerus jakiś pyskaty się zrobił.
-Ty zapchlony kundlu. -Severus zacisnął swoje pięści, aż zrobiły się białe. Chciał wstać ale poczuł, że czyjaś dłoń go powstrzymuje.
-Prosiłam cię o coś Syriusz. - powiedziała łagodnie Gryfonka. Cały czas nie puszczając dłoni Mistrza.
-Panowie spokój. Gorzej jak z dziećmi. - skarciła ich pani Weasley. Hermiona dopiero gdy poczuła, że Snape się rozluźnia uwolniła jego rękę. Reszta obiadu przebiegła bez większych konfliktów. Wszyscy zjedli w spokoju. Panowała niezręczna cisza. Rozmowę między sobą prowadziły tylko Hermiona i Molly. Reszta zerkała nerwowa na Mistrza Eliksirów. Udawał, że nie widzi tych spojrzeń. Planował zjeść szybko i wrócić.
-Dziękuję Molly. Jak zwykle wszystko było pyszne.
-Mam nadzieję, że częściej będziesz z nami jadał. - posłała mu ciepły uśmiech i położyła rękę na ramieniu. Wstał od stołu i udał się do swojej sypialni. Młoda Gryfonka ruszyła za nim.
-Chyba nie było tak źle?
-Znośnie Granger. -i zatrzasnął drzwi. Uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie minę Blacka na jego widok. Przypomniał sobie dotyk Hermiony. Dziwnie miłe uczucie.

Wkrótce kolejna część ;).

Sevmione. MiniaturkiWhere stories live. Discover now