Chapter V - "The Souls Falling From The Sky"

17 1 0
                                    

Niall's POV 

Delikatne odblaski barwnych światełek, ozdabiających taras waszego kompleksu, tańczyły na twarzy Dominiki, tworząc zabawne, kolorowe kompozycje na jej skórze. Dziewczyna siedziała na ogrodowej kanapie, szczelnie owinięta Twoją bluzą i okryta kocem. Ty, już w kurtce,, pod drugą połową tego okrycia, trzymałeś w ręku pudełko pełne lodów czekoladowych, które zawzięcie pałaszowałeś. Twoja przyjaciółka tylko od czasu do czasu zanurzała swoją łyżeczkę w kremowej substancji, by nie odbierać Ci tej przyjemności, za co byłeś jej wdzięczny, ale było Ci też trochę głupio, bo kolejny raz tego dnia wychodziłeś na strasznego głodomora. Dla niej jednak było to chyba naturalne, więc nie reagowałeś. 

Była już dwudziesta pierwsza, ale nie potrafiłeś się rozstać z tą uroczą brunetką, tak dobrze Wam się rozmawiało i tak miło było na nią patrzeć. Zresztą Dommy też nie wykazywała oznak chęci ucieczki, co uznałeś za dobry znak. Ze zmrużonymi oczyma, nie przerywając przy tym rozmowy, wpatrywała się wciąż w ogrzewający was kominek (kwietniowe wieczory w Londynie wcale nie należą do najcieplejszych), dzięki czemu mogłeś bezkarnie się na nią gapić. Dyskutowaliście właśnie o tym, że Liam prawdopodobnie jest w związku, który przed Wami ukrywa, gdy nagle przyponiała Ci się sytuacja z poprzedniego dnia, kiedy to zastałeś Harrego zapalczywie wpijającego się w wargi Louisa, opartych na kuchennym zlewie. 

Wspomniałeś o tym rozbawionej dziewczynie i sekundę później zrozumiałeś, jak wielkim było to błędem. Kąciki jej ust opadły, czoło zmarszczyło, a oczy zaszły nieprzyjemną mgłą. Boże, coś Ty zrobił? Natychmiast przysunąłeś się do niej, objąłeś mocno i bezradnym głosem wyszeptałeś: 

-Domi? Przepraszam, skarbie, nie chciałem Cie skrzywdzić… Przepraszam… Ej… Co się dzieje? Proszę, nie płacz… Domi! Proszę… - uspokajająco gładziłeś jej ramię, nie wiedząc, co jeszcze możesz zrobić. 

-To nie ty mnie krzywdzisz, Niall. Robię to sama. – odpowiedziała, po czym spojrzała Ci prosto w oczy, a Ty zobaczyłeś w jej spojrzeniu tyle cierpienia, że nie byłeś w stanie znieść tego widoku, więc przyciągnąłeś ją bardzo blisko siebie, ukrywając twarz w jej włosach.

Dommy’s POV 

Rozkleiłaś się. Jak dzieciak. Jak ostatnia beksa. Obiecałaś sobie, że w życiu nie ujawnisz NIKOMU tego, co czujesz do Louisa. NIKOMU. I co? I co kur*a? Gówno. Ale teraz, gdy siedziałaś wtulona w Nialla, płacząc w jego rękaw, nie mogłaś już tego cofnąć,ani przerwać, musiałaś brnąć dalej w tę porażkę. Pozostawienie tylu niedopowiedzeń byłoby wobec niego nie fai. Dlatego podniosłaś głowę, spojrzałaś na niego i spokojnym głosem zaczęłaś mu opowiadać 

o wszystkim Szczerze i bez ogródek. Było już za późno na ukrywanie czegokolwiek, poza tym, ufałaś blondynowi jak nikomu innemu. W tym momencie może nawet bardziej, niż Louisowi. Chłopak tylko patrzył na Ciebie wyrozumiale.

-Podsumowując…  Kocham Louisa inaczej niż przyjaciela, czy brata, mimo że wiem, że nie mogę. Co więcej, NIE CHCĘ tego. – zakończyłaś z głośnym westchnięciem po kilku minutach… a może godzinach? – Najbardziej boli mnie strach przed tym, że już nigdy nikogo nie pokocham tak mocno jak jego… 

Niall z początku nic nie powiedział. Najpierw długo i wnikliwie Ci się przyglądał, dopiero po jakimś czasie zaczął mówić, głosem drżącym z emocji. 

- Um… Domi… Mógłbym Ci teraz tłumaczyć, że… Nieważne w sumie co. Ale chcę Ci opowiedzieć pewną historię… Widzisz, kiedy człowiek się rodzi, jego dusza dzieli się na dwie części. Spadają one na Ziemię w różnych miejscach i celem ich życia jest znalezienie tej drugiej połówki siebie. Niektórym zajmuje to całe życie... Ale każdy jest komuś przeznaczony. I musisz zrozumieć, że skoro tą drugą częścią Louisa jest Harry, co sama stwierdziłaś, to i dla Ciebie… ktoś się znajdzie. – na Twojej twarzy zaczął pojawiać się delikatny uśmiech, więc chłopak mówiąc to puścił do Ciebie oko. Co prawda nagłe zostawienie za sobą tylu uczuć jest niemożliwe, ale Irlandczyk uspokoił Cię i rozczulił, więc uścisnęłaś go mocno i z zabawną miną „obrażonego dziecka”, wypaliłaś: 

- Znając życie u mnie poszedł rykoszet i moja druga połówka leży w Kokodżambo. *- Na co chłopak roześmiał się szczerze, po czym nagle złapał Cię na ręce i zakręcił się wokół własnej osi. 

- Ej, Niall, gdzie mnie niesiesz? Nialler? – chłopak tylko roześmiał się i wykrzyknął: 

- DO KOKODŻAMBO! – po czym złapał Boo, który wciąż leżał na kanapie, oraz lody, które stojąc obok kominka straciły swoją pierwotną konsystencję i ruszył w stronę domu.

Niall’s POV 

Gdy odstawiłeś Dominikę do jej pokoju i upewniłeś się, że na pewno nie ma zamiaru sprzątać o tej porze, był  już środek nocy. Wszedłeś do swojej sypialni i z cichym stęknięciem rzuciłeś się na łóżko. 

Miałeś sporo do przemyślenia, więc poszedłeś w jedno z bardziej dostosowanych do tego miejsc, czyli pod prysznic. Chłodna woda skapywała z Twoich włosów na ramiona, zapach żelu pod prysznic delikatnie koił zmysły, a Ty jeszcze raz analizowałeś wydarzenia dzisiejszego dnia. Zdążyłeś w ciągu tych niespełna dwudziestu czterech godzin dwukrotnie zrobić z siebie naczelnego kretyna, dwukrotnie też Twoje serce było bliskie rozpadnięcia się na części, ale spędziłeś też tyle cudownych chwil z Domi, że Twoje "akumulatory szczęścia" były naładowane do granic możliwości.

Gdybyś chciał jakoś podsumować to wszystko, były trzy rzeczy, których mogłeś być pewien:

a)      Louis kocha Harrego.

b)      Dominika kocha Louisa.

c)       Ty jesteś w NIEJ śmiertelnie zakochany. 

* Cytat z Demotywatorów, przepraszam, musiałam...

TurquoiseWhere stories live. Discover now