Codzienność Privet Drive

9.6K 460 74
                                    


Obudził się i zorientował, że jest już późna noc. Założył okulary. Wyjrzał przez okno. Samochodu Dursleyów nadal nie było. Na początku Harry się zdziwił, ale potem doszedł do wniosku, że i tak go to nie obchodzi.

Przeszedł się wzdłuż i wrzesz pokoju pogrążony w chaotycznych myślach. Po kilku kolejnych godzinach wyraźnie zmęczył się i usiadł na biurku wyglądając przez okno.

Zobaczył kogoś po drugiej stronie ulicy, wpatrywał się w dom przy Privet Drive numer 4 bez ruchu. To trochę zmartwiło Harry'ego. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że jest równo 2 w nocy, a kiedy wrócił wzrokiem do tajemniczej osoby, zorientował się, że już go nie było. Rozejrzał się wzdłuż ulicy, ale nikogo nie zauważył. Usłyszał nagły trzask i nerwowo rozejrzał się po wszystkich domach wzdłuż ulicy. Zerwał się z biurka i pobiegł po różdżkę. Wrócił do okna i zobaczył, że w dokładnie tym samym co poprzednio stoi jakaś osoba, ale nie ta sama. Z postury można by stwierdzić, że była to kobieta.

To pewnie straż od Dumbledora. Pomyślał.

Rozluźnił się nieco, ale tylko na chwilę, bo zaraz upadł na i schował głowę pomiędzy kolanami. Zagryzł zęby z całej siły, żeby nie krzyknąć z bólu.

Zobaczył jakiś przebłysk żółtego światła i twarz, twarz wykrzywiona w agonii. Potem śmiech, piskliwy, przeszywający i zimny jak lód.

- Ty się tym zajmiesz Lucjuszu. Musisz się zrekompensować. – powiedział nie swoim głosem, przepełnionym czystą wściekłością.

- Tak, panie...

- Czy pozwoliłem ci mówić?! – krzyknął. – Crucio!

Harry krzyknął kiedy ból wszedł na nowy poziom, ale zaraz się uspokoił. Oddech stał się z powrotem normalny, a on powrócił do swojej sypialni. Blizna na czole pulsowała nieprzyjemnym bólem, ale poza tym wszystko było w porządku.

Siedział jeszcze przez parę chwil na podłodze, kiedy usłyszał pukanie do szyby. Podniósł wzrok w tamtą stronę.

- Hedwiga!

Wstał i zachwiał się. Otworzył okno i wpuścił ją do środka.

Zmierzwił jej pióra i uniknął dziobnięcia.

- O co chodzi? – zapytał zdziwiony jej zachowaniem.

Sowa zagruchała i obróciła się w stronę okna. Wyjrzał i zauważył, że osoba, którą wziął za strażnika nerwowo zagląda w jego stronę.

Zamknął okno i wytłumaczył Hedwidze swoje podejrzenia, jakby mogła go zrozumieć.

Hedwiga wydawała się uważnie go słuchać, ale po chwili zanurkowała do swojej otwartej klatki.

Harry parsknął cicho i dał jej przysmaka.

Usiadł za biurkiem i wyciągnął z szuflady kartkę i ołówek, który kiedyś jakimś cudem udało mu się przeszmuglować.

Rysował. Rysował głównie Hedwigę, znał ją już na tyle dobrze, że jego obrazki, nie pozostawiały wiele do wyobraźni. Odprężało go to, nie myślał o Cedricu, Voldemorcie, Dumbledorze, wujku i o całej tej wojnie.

Przestawał być Harrym Potterem, a stawał się Harrym.

Z takimi myślami, wyrysowując pióra na skrzydłach Hedwigi w końcu zasnął.

Następny dzień, zleciał na monotonii. Dursleyowie wrócili dopiero wieczorem, a i tak nie zaszczycili go spojrzeniem. Miał nadzieje, że ich wyjście się udało i rano będą mieć dobry humor...

Obudził się po usłyszeniu jak pierwszy zamek od jego pokoju zostaje odblokowany.

Zerwał się na nogi i lekko rozkojarzony stanął przy biurku nie wiedząc co ze sobą zrobić.

- Chłopcze! Wstawaj... - wuj Vernon się zawahał kiedy zobaczył, że Harry wcale nie śpi. – Na dół! Za pół godziny będzie śniadanie!

I wyszedł trzaskając drzwiami. Harry odetchnął ciężko i zszedł na dół. Wuj Vernon mówiąc – będzie śniadanie – miał na myśli, że za pół godziny, Harry ma je im podać.

Ignorując zniesmaczone spojrzenie ciotki Petunii, którą spotkał na korytarzu, poszedł do kuchni i zaczął gotować.

Dokładnie pół godziny później, wszyscy trzej Dursleyowie usiedli przy stole i zajadali się jajecznicą i kiełbaskami, świeżymi bułeczkami i muffinkami.

Harry usiadł na schodach i zamknął twarz w dłoniach. Był przyzwyczajony do takich poranków, co wcale nie znaczyło, że je lubił, i że nie miały na niego większego wpływu.

Poprzedniego dnia wuj Vernon zapowiedział, że nie dostanie jedzenia, a że był to pierwszy dzień powrotu na Privet Drive, Harry spodziewał się od nich szczególnej uwagi. Co utrudniało zwędzenie czegokolwiek do jedzenia.

- Chłopcze! – rozległo się wołanie jego wuja.

Harry wstał i poszedł do jadalni.

Wszyscy skończyli już jeść, tylko Dudley wypychał usta muffinką.

- Trzymaj. – warknęła ciotka Petunia.

Harry przyjrzał się karteczce.

- No dalej! Wiesz co robić! – ofuknęła go.

Harry zdziwił się, że wuj Vernon się nie wtrącił.

Zakrył uśmiech i zaczął wypełniać pierwszą rzecz na liście.

Posprzątać po śniadaniu.

Podejrzewał, że Dursleyowie zostali nastraszeni przez Moody'ego i dlatego skończyło się „bez bicia".

Chociaż może nadal bali się, że zgodnie z ostrzeżeniem Harry'ego, pewnego dnia może przyjść go odwiedzić jego ojciec chrzestny, inaczej znany jako seryjny morderca Syriusz Black.


Harry Potter - Alternatywa -[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz