Dar czy przekleństwo

5.6K 351 24
                                    

Harry obudził się następnego dnia, ale nie sam z siebie. Obudziło go pukanie.

A właściwie uderzanie czegoś o szybę?

Otworzył oczy i założył okulary, zerknął w stronę okna.

- Hedwiga! – zawołał całkowicie rozbudzony i podbiegł do swojej sowy wpuszczając ją do pokoju.

Sowa zagruchała wesoło i dziobnęła go w rękę.

- Jesteś głodna maleńka? – zapytał przygładzając jej aksamitne piórka. – Może Syriusz znajdzie coś dla ciebie.

Założył bluzę, leżącą na fotelu w kącie i zapinając ją opuścił pokój z Hedwigą na ramieniu.

Zszedł na dół do kuchni, ku jego zaskoczeniu była pusta.

Wszedł do środka i zajrzał do salonu.

- Dzień dobry Harry. – uśmiechnął się Syriusz wstając z kanapy.

- Harry, jak się czujesz? – zapytał Remus.

- Cześć, nie najgorzej, serio. – powiedział. – Hedwiga mnie obudziła.

- Zastanawiałem się, gdzie może podziewać się ten ptak. – mruknął Black z uśmiechem i zarzucił Harry'emu rękę na ramię, prowadząc go do kuchni.

- Zjesz coś?

Harry potaknął.

- Gdzie są wszyscy?

- Artur i Tonks przez wczorajszy incydent mają dzisiaj przesłuchania w ministerstwie, rozumiesz, Knot nie wierzy Dumbledorowi i tobie, że Sam-wiesz-kto powrócił, dlatego wymyślanie historyjki, dlaczego tylu śmierciożerców miałoby się pojawić w jednym miejscu i pojmać kilku z nich, idzie mu opornie.- powiedział Remus. – Molly zabrała dzieciaki i Hermionę do Nory, żeby posprzątać zniszczenia.

Harry poczuł nagle wyrzuty sumienia.

Przypomniał sobie utykającego pana Weasleya i Charliego pomagającego mu iść do było w Skrzydle Szpitalnym...

Czy tam byli...?

Nie. To niemożliwe.

Odgarnął wspomnienia daleko i zauważył wpatrujące się w niego dwie znajome twarze.

- Wybaczcie, co mówiliście?

- Pytałem czy pamiętasz coś po tym, jak dałem ci świstoklik. – odpowiedział powoli Remus.

- Yy, więc tak, wylądowałem w Zakazanym Lesie i gonili mnie, potem... - zmarszczył brwi.

Przecież to nie miało sensu!

Było ich trzech i wiedział, że nie poradzi sobie z nimi wszystkimi pewnie nawet z różdżką, a co dopiero bez niej...

Tam ktoś był, musiał być, ale to nie mogli być oni!

- W porządku Harry, nie przejmuj się. – Remus położył mu rękę na ramieniu, a Syriusz podsunął talerz tostów.

Harry uśmiechnął się lekko i zaczął jeść.

Syriusz i Remus próbowali rozmawiać, na jakieś bezpieczne tematy, ale w końcu i tak kończyło się, że oboje patrzyli na siebie takim spojrzeniem, jakby byli w pułapce.

Harry nie czuł się z tym komfortowo.

- Chyba pójdę się umyć. – powiedział w końcu.

Syriusz mruknął coś o Hardodziobie, a Remus o sprzątaniu, kiedy Harry wstał od stołu i wszedł na górę.

Idąc korytarzem do swojego pokoju usłyszał głosy.

Przez chwilę wahał się, ale w końcu ciekawość go obezwładniła i skierował się w tamtą stronę.

- ... Nie wiem Lily, ale Dumbledore będzie wiedział, co zrobić.

- Pomyśl o tym, im szybciej to załatwimy to będziemy mogli oczyścić Syriusza z zarzutów i może nawet udowodnić reszcie świata, że skoro to nie on jest terrorystą i dowodzi śmierciożercami, to musi za tym stać Voldemort!

- Wiem, chciałbym w końcu kiedyś stąd wyjść, ale myślę, że póki co mamy też inne zmartwienia. – powiedział trochę ciszej.

Harry przybliżył się do drzwi, żeby lepiej słyszeć.

- Rozumiem. – odpowiedziała po chwili.

Nagle drzwi, o które się opierał otworzyły się i Harry upadł na podłogę.

- Syriuszu, mówiłam ci co myślę o podsłuchi... - urwała, kiedy zobaczyła, kto leży pod jej stopami.

Harry zerwał się do siadu i rozejrzał po pokoju.

James był napięty jak struna, a Lily przerażona.

To nie może się dobrze skończyć...

Jednak jej przewidywania pokazały na jakim poziomie wróżbiarstwa się znalazła, kiedy na twarzy Harry'ego rozciągnął się delikatny uśmiech, a oczy wypełniły łzy.
Czyli to prawda. Oni tu są, on nie oszalał. Oni tu są, naprawdę tu są... - powtarzał w kółko i w kółko.

Nikt nie odnajdywał słów, żeby się odezwać.

Lily, James i Harry czuli się obco w swoim towarzystwie, ale była w tym też jakaś bliskość, którą można było poczuć tylko w gronie rodzinnym.

Lily ostrożnie podeszła do swojego syna i pomogła mu wstać.

Sami już nie wiedzieli czy czuli się komfortowo czy nie...

To James pierwszy się odezwał pytając, jak się czuje, Harry odpowiedział tak jak zwykle, że nic mu nie jest i przypomniał sobie, jak dokładnie wyglądał atak śmierciożerców.

Teraz to miało sens!

Podziękował im.

Lily próbowała ukryć łzy, była wdzięczna wszystkim bóstwom, że nie zareagował tak jak wtedy, bo nie zniosłaby jego oskarżycielskiego i wściekłego wzroku po raz drugi.

Nagle Harry zamarł, co nie uszło uwadze pozostałej dwójki.

- Co się stało, Harry? – zapytała Lily, która od pewnego czasu przytulała go i zapamiętywała jak bije jego serce.

- Muszę porozmawiać z Dumbledorem. – odparł spokojnie. – Chyba wiem, jak to możliwe, że tu jesteście.

Harry Potter - Alternatywa -[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz