Płomień w ciemności

7K 374 422
                                    

Harry wbiegł do pokoju, w którym się obudził. Spojrzał w kierunku łóżka, chciał zapaść się w tych miękkich poduszkach, opatulić kocem i już nigdy się stamtąd nie ruszyć. Ale coś go zakuło, wspomnienie snu, okrutnego koszmaru, który teraz bolał go jeszcze bardziej, bo Tom miał rację.

Był słaby. Nie będzie potrafił spojrzeć swoim przyja... tym ludziom w twarz.

Opadł na podłogę niedaleko łóżka i zaczął płakać.

Wielki świecie spójrz!

Chłopiec-który-przeżył, nadzieja czarodziejskiego świata, obrońca kamienia filozoficznego, pogromca bazyliszka, zwycięzca Turnieju Trójmagicznego, cholernie dumny i odważny gryfon, płacze na podłodze!

Świat jest podły.

Harry był w rozpaczy. Jego zaciśnięte powieki nie pozwalały mu ujrzeć, żadnego światła. Żadnego logicznego argumentu. Nie mógł nawet ponownie rozprawić się z tą sytuacją.

Dlaczego Tonks musiała go wypytywać?!

Jest Aurorem, na tym polega jej praca.

Czemu Łapa tak źle to wszystko przyjął? Spodziewał się tego, ale tak naprawdę to w to nie wierzył...

On się tylko martwi.

Dlaczego to tak boli? – pytał sam siebie, ale tym razem nie znalazł odpowiedzi.

- Harry? – usłyszał cichy głos.

Nie podniósł wzroku, nadal spoczywał w ciemności.

Na granicy, na przepaści.

Poczuł, że ktoś siada obok niego. Czuł ciepło czyjegoś ciała i zapach... zapach, który był jak zakazany owoc.

Czuł ten słodki zapach, który pamiętał skądś, ale nie umiał przypomnieć sobie skąd.

Był słodki, ale jednocześnie przywodził na myśl święta.

Ktoś przytulił go i zaczął delikatnie pocierać jego napięte ramie, wolno i ostrożnie, jakby bał się, że Harry się spłoszy i ucieknie.

Ale Harry nawet na chwilę nie myślał w tej chwili o ucieczce przed tym kojącym dotykiem.

Rozluźnił się i poczuł za sobą ramę łóżka.

Ginny położyła głowę na jego ramieniu, jej długie włosy spłynęły na jego pierś niczym wodospad i wtedy zorientował się, że ma otwarte oczy.

Jej skóra lśniła w ciemnym pokoju, cała była jak płomień wskazujący drogę.

Przytulił ją mocniej do siebie, a ona zacisnęła dłoń na jego dłoni, zataczają uspokajające kółka na jego nadgarstku.

- Harry, pamiętasz co powiedziałeś mi w Komnacie Tajemnic kiedy się obudziłam? – spytała, ale nie czekała na odpowiedź. – Kazałeś mi iść korytarzem, powiedziałeś, że znajdę tam Rona i żebyśmy sprowadzili pomoc. To było po tym jak dostałeś kłem bazyliszka. Ale ja nie mogłam cię tam zostawić, Harry, nie samego, nie w ciemności, nigdy. Chcę, żebyś wiedział, że nawet gdyby ten ognisty feniks się nie pojawił, to ja nie jestem pewna czy umiałabym cię zostawić , nawet żeby ci pomóc. Nie mogłabym ci pomóc... - głos Ginny z każdym słowem robił się coraz cichszy.

- Rozumiem Ginny. – powiedział i spojrzał jej w oczy, żeby ją przekonać. – Ale wtedy to ja byłem tam, żeby cię uratować. Dzisiaj to ty uratowałaś mnie.

Brązowe oczy Ginny zaczęły błyszczeć, a po policzku powoli spłynęło kilka łez, które Harry szybko starł.

Siedzieli i przytulali się do siebie. Nie płakali. Uśmiechali się i co pewien czas dało się słyszeć cichy chichot panny Weasley, kiedy Harry przesuwał ręką po jej plecach, żeby ją rozbawić i usłyszeć ten idealny dźwięk.

Harry Potter - Alternatywa -[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz