Igrać z ogniem

4.6K 269 95
                                    

Siedział właśnie w Wielkiej Sali na śniadaniu. Ron rozmawiał z Deanem o tym jaką to dostał miotłę w nagrodę, że został nowym prefektem, Hermiona przeglądała podręcznik do OPCM i co pewien czas mamrotała coś o tym jaka ta książka jest niedorzeczna.

Harry grzebał w swoim talerzu przenosząc kawałek kiełbaski z jednej strony na drugą i zmagając się z nieodpartą potrzebą snu. Musiał rano wstać wcześniej, żeby napisać esej na Transmutację, na szczęście nie miał zaległej wakacyjnej pracy domowej co o ironio, zawdzięczał Voldemortowi. W końcu gdyby nie on, gniłby na Privet Drive przez resztę lata, a tak miał możliwość zobaczenia się ze swoim ojcem chrzestnym, profesorem Lupinem, Weasleyami, Hermioną, rodzicami! i nie musiał użerać się z Dursleyami.

- Harry. – Ron potrząsnął jego ramieniem i rzucił mu zatroskane spojrzenie. – W porządku? Daleko odpłynąłeś.

- Tak, nic mi nie jest. – odpowiedział szybko i rozejrzał się w koło.

Ginny, która stała koło niego parsknęła.

- Znaczy, że coś jest na rzeczy. Zawsze odpowiadasz „ Nic mi nie jest", a potem kończysz w Skrzydle Szpitalnym, w gabinecie dyrektora, albo...

- Dobra zrozumieliśmy. - warknął na nią jej brat.

Ginny rzuciła mu rozwścieczone spojrzenie.

Harry rozluźnił się kiedy skończyła mówić, ale czuł nieprzyjemne uczucie, że Ron tak na nią naskoczył.

- Czemu nie siadasz, Ginny? – zapytał Dean z uśmiechem swoją byłą dziewczynę i przesunął się, żeby zrobić jej miejsce, naprawdę zależało mu na niej...

- Nie jestem głodna, śpieszę się do biblioteki, mam pierwsze Eliksiry i muszę powtórzyć w związku z tym trochę materiału, przyszłam tylko, żeby dać coś Harry'emu. – powiedziała i uśmiechnęła się jakoś dziwnie.

- O co chodzi? – zapytał Harry, a Ron i Hermiona również zwrócili się w stronę Ginny.

- Nic takiego. – odparła, ujęła jego podbródek w dłoniach i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.

Kiedy Harry otworzył oczy już jej nie było.

Odwrócił się do swojego talerza i wiedział, że nie zje już nic więcej, w tej chwili jedzenie było jego najmniejszym zmartwieniem.

Nawet lekko zaczerwienione miejsce po torturach Umbridge, które całkiem się zagoiło nie trapiło go tak jak przedtem.

Po kilku długich minutach, Harry zdając sobie... albo raczej nie zdając sobie sprawy, że wszyscy siedzący obok niego się na niego gapią, wstał od stołu i wyszedł z wielkiej Sali pozostawiając zszokowaną Hermionę, czerwonego na twarzy Rona, zazdrosnego Deana i kilku innych gryfonów z otwartymi ustami.

Szedł korytarzem właściwie nie wiedząc dokąd idzie, nie chciał przyznawać jak bardzo zdziwił go ten gest, ale to była Ginny! Ginny Weasley! Siostra Rona, a on był w niej zakochany. Tak Harry Potter był szaleńczo i na zabój zakochany w tej rudej dziewczynie!

Zanim się zorientował był już na zewnątrz i szedł w kierunku chaty Hagrida, ale w połowie drogi zdał sobie sprawę, że Hagrida przecież nie ma!

Zamwrócił, a zimny wiatr owinął się wokół niego.

Doznał dziwnego uczucia, że ktoś mu się przygląda, ale kiedy się odwrócił zobaczył tylko brunatnego puchacza siedzącego na gałęzi jednego z drzew i świecącego swoimi oczami w jego stronę.

Pokręcił głową i przewiązał ręce na piersi, żeby zatrzymać przy sobie ciepło i wrócił do zamku. Dobrze było się czasem tak przewietrzyć...

Harry Potter - Alternatywa -[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz