Kolejne łyki piwa ciekły wewnątrz mojego gardła. Łyk za łykiem powodował ulgę jednak nie na długo. Patrzyłem się w ścianę bez celu. Jest środek dnia a ja siedzę na kanapie zamiast walczyć o kobietę moich marzeń. Usłyszałem westchnięcie mojego przyjaciela, Rev'a, który siedział zaraz obok. Był przy mnie i nawet nic nie mówił. Byłem mu za to wdzięczny. Kątem oka ujrzałem, że patrzy na mnie swoimi niebieskimi oczami. Znam to spojrzenie. Chciał coś powiedzieć.
- Stary ....- zaczął jednak szybko mu przerwałem.
- Zamknij się i nawet nie zaczynaj. - powiedziałem a następnie wziąłem kolejny łyk napoju. Zwróciłem się w jego stronę, na jego twarzy pojawił się grymas wkurzenia. Wstał z energią i wyprostował nogi.
- Nie. Nie zamknę się. Nie chcę siedzieć tu i patrzeć jak się marnujesz. - powiedział wściekły i odłożył piwo. - Słuchaj kobieta, którą kochasz od liceum, za pół godziny ma samolot na drugi koniec kraju. A ty tchórzu jebany siedzisz na dupsku i kurwa nic nie robisz. - wykrzyczał w moja stronę. Spojrzałem na niego, ujrzałem jak chowa twarz w swoje ręce. Rev i może jest typem niegrzecznego chłopaka jednak nigdy nie przeklina. Zniżyłem głowę a w moich oczach pojawiły się łzy. Po chwili wybuchłem płaczem.
Rev podniósł głowę i spojrzał na mnie zdziwiony. Uklęknął obok mnie.
- Nie no nie załamuj mnie. Nie bądź babą. - powiedział do mnie a ja jeszcze bardziej zacząłem płakać. - Ja pierdole. - przytulił się do mnie i mocno uścisnął mocno. Szybko odwzajemniłem pieszczotę. - No już. Przepraszam, nie chciałem na Ciebie krzyczeć.
Po chwili uspokoiłem się i wstałem podchodząc do okna. Westchnąłem i popatrzyłem na miasto w słońcu.
- Dobrze, że wyjeżdża.
- Co ty mówisz, Evan ?- zapytał chłopak.
- Nie zasługuję na nią. Już dwa razy ją skrzywdziłem. W liceum spowodowałem, że zaczęła pić. Nie była sobą i nie moja Sophie. Byłem potworem aby zrobić coś takiego. Tak bardzo starałem się o niej zapomnieć. Kiedy ją spotkałem wszystko wróciło. Dopiero wtedy zrozumiałem, że nie mogę bez niej żyć. Po dwóch latach idealnego życia musiałem coś spieprzyć. Oznajmiła mi, że jest w ciąży. Powiedziałem jej, że przy tym będę. A moja ukochana była sama. Powinienem tam być. Może wtedy nic by się nie wydarzyło.
- Evan ? - kumpel podszedł bliżej mnie a ja odwróciłem się w jego stronę. - Ty chyba nie .... ?
- To moja wina. Sophie miała wypadek przeze mnie. - oznajmiłem odwracając głowę.
- To nie jest Twoja wina. Rozumiesz ? - chwycił mnie za ramiona.
- Nie. Rev to wszystko moja wina. - powiedziałem wpadając w głębokie rozmyślenia.
- Jedyną rzeczą jaką zawiniłeś jest to, że twoja dziewczyna jest w ciąży. - próbował zażartować jednak nie udało mu się to. - A pamiętasz gdzie byłeś w tamtym momencie ? - zapytał i wyprostował dłoń. Czerwone pudełeczko i piękny pierścionek z złotym kryształkiem. Wybrałem go specjalnie dla niej. Kiedy go ujrzałem od razu wiedziałem, że to właśnie ten. Wyciągnąłem po niego rękę a następnie oparłem się o szybę. - Chciałeś się z nią ożenić, idioto. A teraz pozwalasz, żeby po prostu wyjechała ?
Spojrzałem na niego a ten jełop miał rację. Zamknąłem pudełeczko a mój przyjaciel pokiwał głową na znak zrozumienia. Spojrzałem na zegarek. Miałem 17 minut.
- Wiesz, że Cię kocham, nie ? - zapytałem podbiegając aby ubrać buty.
- Niestety. No leć już - pośpieszał mnie a ja wybiegłem z mieszkania. Teraz żałuje, że mieszkam na trzecim piętrze. Aby się nie zabić powoli zbiegałem po schodach. O mały włos bym się nie zabił ale biegłem co siły w nogach. Do lotniska miałem około 10 minut piechotą ale ja biegłem. Powinienem zdążyć powtarzałem sobie. Krok za krokiem. Oddech za oddechem. Mijałem ludzi, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. Ujrzałem budynek lotniska. Wpadłem do niego, rozglądając się gdzie mam iść. Podbiegłem do kolejki w stanowiskach. Przedarłem się prze ludzi, słysząc jak jedna z pań woła ochronę. Uciekając przed ochroniarzem zobaczyłem prze wielkie okno odjeżdżający samolot. Nagle zatrzymałem się słysząc komunikat.
- Samolot do Nowego Jorku właśnie opuszcza pas startowy. - głos tej Pani był przyjemy. Dla mnie oznaczał koniec. Moja ukochana zniknęła. Straciłem szansę. Po chwili poczułem uścisk na ramionach i plecach. Ochroniarz szarpnął mną kierując w stronę wyjścia. Z mocną siłą wypchnął mnie na zewnątrz.
- Obym Cię tu więcej nie widział - powiedział znikając za wejściem. Łzy znów zaczęły lecieć. Niespodziewanie dostałem sms. Wyciągnąłem komórkę. Zdziwiony zobaczyłem wiadomość od Sophie.
Przepraszam, że Cię okłamałam. Przepraszam za wszystko. Przede wszystkim za to, że cię opuściłam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Ale muszę Ci coś powiedzieć. Pamiętam wszystko.
Przepraszam .
Chyba bardzo Wam się to należy. Wiecie w życiu człowieka jest wiele dobrych i złych chwil. Przez ostatni miesiąc miałam te złe. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Kiedy tylko próbowałam coś napisać traciłam wiarę i chęci na to. Możecie być wkurzeni. Krzyczeć na mnie i wrzeszczeć. Zrozumiem Was. Naprawdę Was wszystkich przepraszam.
CZYTASZ
Love Forever
Novela JuvenilMiłość to coś co za razem cieszy i boli. Dwa lata temu odnalazłem miłość, która pokryła całe moje serce. Walka z bólem została wygrana. A ja w końcu na prawdę zacząłem żyć. Jednak zakończenie ,, Żyli długo i szczęśliwie" jest w naszym wypadku chyb...