Krok za krokiem szłam w jego stronę. Miałam wrażenie, że wszystko toczy się w zwolnionym tempie. Każdy krok, wdech i wydech. Jego wzrok i mój złączony w jedność. Tak jakbyśmy się nie widzieli do miesięcy. Może i tak było. Przez ostatnie tygodnie ani ja ani on nie byliśmy sobą. Ale teraz wszystko jest inaczej.
Podzieliłam ostatnie metry między nami i dosłownie się na niego rzuciłam. Zarzucam mu ręce na szyję, przyciągając go bliżej. Przycisnęłam wargi do jego wspaniałych ust. Od ostatniego razu minęło dużo czasu a i tak ten smak śnił mi się po nocach. Całujemy się w każdy możliwy sposób. Pocałunek jest wart tych wszystkich łez, walki, bólu i cierpienia.
Kiedy w końcu się od siebie odrywamy, ciężko nam wziąć oddech. Evan opiera moje czoło o swoje. Jakby przekazywał mi te wszystkie myśli, które ma w głowie. W końcu to ja zbieram się na odwagę.
- Przepraszam - mówię cicho - za wszystko. Za każdą chwilę bólu i cierpienia. Za wszystko. - chłopak uśmiecha się przez łzy szczęścia. Jego ręce lądują na moich brzuchu. Dziecko, które w sobie noszę to największe szczęści jaki mi się przydarzyło i oczywiście Evan.
- Nie przepraszaj mnie Sophie. To moja wina, tylko wyłącznie - powiedział i lekko się ode mnie odsunął. Kolejna łza popłynęła mi po policzku, pozostawiając mokry ślad. - Kocham Cie, rozumiesz ? Od momentu kiedy rozmawiałem z tobą przy szafkach w szkole. I obiecuję, że już nigdy Cię nie opuszczę. - powiedział raniąc jedną łzę.
- Nigdy to bardzo mocne słowo. - powiedziałam uśmiechając się ze szczęścia.
- Nie, jeśli się je złagodzi - mówiąc to klęknął na jedno kolano, wyciągając przy tym czerwone pudełko. Wyrwałam ręce do buzi ze zdziwienia. Szybko popatrzyłam na mojego ojca. Chyba dostał zawału ponieważ nigdy nie widziałam go tak bladego. - Sophie Swean, Kocham Cię. Od zawsze i na zawsze. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Dlatego .. - przerwał i chrząknął. Denerwował się. Biedaczek.- czy zostaniesz moj....
- TAK !!! - wrzasnęłam i rzuciłam się na niego. Przewróciłam nas na podłogę. I zaczęłam piszczeć. Tak zdecydowanie byłam szczęśliwa. Usłyszałam śmiech Evan'a. Kiedy go wyściskałam usiedliśmy na ziemi a ten wyciągnął pierścionek z czerwonego pudełka. Włożył na mój palec a następnie mocno pocałował. Uśmiechnęłam się tak samo jak mój narzeczony.
- Ekhem.. Gratuluje - powiedział dość skrępowany. Wstaliśmy z podłogi, podchodząc do Cal'a. Mężczyzna uścisnął nas mocno. - Ale co teraz ?
Rok później
Starałam się nie denerwować, nie trząść lecz nie zbyt mi to wychodziło. Dzień był piękny, suknia ślubna cholernie ciężka.
- Wyglądasz pięknie, Sop - powiedziała Grace tuż przy moim uchu. Dotknęła mojego ramienia. - Boże, cała się trzęsiesz.
- Nic na to ie poradzę. Denerwuję się - powiedziałam łapiąc się lekko za głowę. - Nie mogę. Nie zrobię tego nie ma mowy. - wstałam i chciałam wyjść jednak moja przyjaciółka zatorowała mi drogę.
- Żarty sobie robisz czy jak ? Nie pamętasz, że jakieś 5 miesięcy temu urodziłaś mu dziecko ? - przyszła na świat moja mała córeczka Hope. Nasze oczko w głowie. Evan tak zakochał się w dziecku, że robi wszystko za mnie. Oprócz karmienia. Idealny tatuś. - Dasz radę. - spojrzała na zegarek i przeraziła się - Oho. Mamy 2 minuty. Szykuj się - powiedziała i poszła po mój bukiet. Otworzyłam torbę gdzie znajdował się mój pamiętnik. Otworzyłam na czystej stronie i zaczęłam pisać.
9 maj 2018r.
Miłość to słabość. Przynajmniej moja. Od początku tego związku działy się dziwne rzeczy. Przykre ale i szczęśliwe. Gdyby ktoś powiedział mi w liceum, że ja Sophie Swean wyjdę za Evan'a Rogers'a za mąż.... wyśmiałaby go. Nidy w to nie uwierzę. Może to sen albo koszmar ? Może zaraz się obudzę z tego pięknego snu ? Szczerze ? Nie obchodzi mnie to. Wiem, że cokolwiek się wydarzy mamy siebie i Hope. My to Miłość na Zawsze.
CZYTASZ
Love Forever
Teen FictionMiłość to coś co za razem cieszy i boli. Dwa lata temu odnalazłem miłość, która pokryła całe moje serce. Walka z bólem została wygrana. A ja w końcu na prawdę zacząłem żyć. Jednak zakończenie ,, Żyli długo i szczęśliwie" jest w naszym wypadku chyb...