Coluber

6.6K 736 196
                                    

-Mówię, ze jest okej, jasne?- Tae włożył kolejny kawałek ugotowanej marchewki do ust, rozkoszując się jej cudownym smakiem. Mało kto wiedział, że blondyn uwielbiał gotowane warzywa.

-W każdym razie, Jimin tu był, miał pretensje, że się z nim nie pożegnałeś, ba, ze nawet nic mu o tym nie wspomniałeś.- Taehyung jakby za dotknięciem magicznej różdżki przypomniał sobie o swoim przyjacielu. Nie było go w szkole, przez co naprawdę zapomniał o jego istnieniu.

-Zadzwonię do niego, na razie idę się przejść na pola.- blondyn uchwycił w dłonie brudne naczynia, po czym odłożył je do zlewu i opuścił dom.

Chilgok nie było wsią, raczej małym miastem, z  blokami, domami i masą drzew. O ile Daegu miało w sobie coś odpychającego, tak tego samego Kim nie mógł powiedzieć o jego małej miejscowości. Może to przez to, ze nigdy nie lubił szumu i nadmiernego gwaru, a przede wszystkim tłumów.

Czuł się zagubiony, będąc zmuszonym dzielić miejsce w autobusie z obcą dla niego osobą. Jimin twierdził, że cierpi na fobie społeczną, ale zmieniał zdanie widząc zachowanie blondyna w grupie znajomych.

Tae nigdy nie narzekał na brak ludzi wokół siebie. Umiał zakręcić się tak, aby dostać to, czego chciał, ale nie uważał się za krętacza, czy też pasożyta. Używał uroku tylko kiedy argumenty nie były wystarczająco dobre.

Pomyślał o klasie, w której nie mógł sie odnaleźć, przez co w wieku siedmiu lat zmienił miejsce edukacji, gdzie poznał przyjaciela, w którego okno właśnie wtedy rzucał kamieniami, chcąc, aby ten wyszedł i nie gniewał się na niego za nie poinformowanie go o przeprowadzce.

-Jimin, wyjdź, bo rozwalę Ci szybę!- blondyn zaprzestał rzucania, mając nadzieję, że Park zmięknie i otworzy mu to cholerne okno. Pojawił się w nim kilka sekund później, sprawiając, że Tae uśmiechnął się łagodnie.

-Idź sobie, zdrajco! A ja myślałem, że sie kumplujemy!- Kim pomachał głową, siadając na brudnym od kurzu krawężniku, który niemiłosiernie wbijał mu się w tyłek. Nie wiedział czy to kwestia materiału z jakiego ten został zrobiony, czy wystających kości.

-Chodź tu, to Ci wszystko opowiem!

Jimin stał przed Tae kilka sekund później, a kiedy Kim już chciał coś powiedzieć, upadł na bok pod wpływem siły uderzenia, jakie w jego kierunku wykonał rówieśnik. Tae syknął starając sie rozmasować bolące kolano. W tamtej chwili pożałował wszystkich gorących czekolad jakie mu postawił.

Chłopcy, tak jak mieli w zwyczaju, poszli do zwykłego spożywczaka, po puszki energetyków i najtańszą czekoladę, po czym przysiedli na trawie, przy jednym z pagórków.

-Czemu nic mi nie powiedziałeś? Poczułem się trochę tak, jakbyśmy się nie kumplowali.- Taehyung uśmiechnął się słabo, kładąc dłoń na karku przyjaciela. Naprawdę źle się czuł z tym, że ten nawet śmiał tak pomyśleć. Co jak co, ale Kim nie wystawiał przyjaciół.

-Przepraszam, Jiminnie, wyszło spontanicznie, ale obiecuję, że będę przyjeżdżał co weekend, tak jak jestem teraz.

-W porządku.- Park uśmiechnął się promiennie, rwąc pulchnymi palcami trawę obok swoich stóp.- Masz współlokatora, nie?

Nagle jakby Kim Taehyung dowiedział się, ze wygrał na loterii; jego twarz zmieniła barwę na lekko różową, a jej właściciel wydawał się jakby większy.

-Mam współlokatora. Wydaje się miły, jest starszy-

-Znając Ciebie, potrzebujesz kogoś starszego, nie poradziłbyś sobie sam.- brunet zadziornie uniósł kąciki ust w górę, kładąc się na suchej glebie, z głową na kolanach starszego.

Epicrates cenchria | VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz