Bungarus

5.1K 574 92
                                    

Jesień w Daegu przypominała raczej zimę, w której zabrakło śniegu, przez co na ulicach widniała tylko plucha i setki kałuż, w które Taehyung uwielbiał wskakiwać za czasów przedszkolnych.

Kim poszedł do przedszkola dopiero w wieku sześciu lat, w dodatku nie radząca sobie z nim matka zapisała go tam dwa miesiące po rozpoczęciu semestru, przez co nie znał innych dzieci i czuł się tam obco. Umiał już czytać i pisać, więc na nic przydawały mu się nudne ćwiczenia przy stolikach. Mimo tego, że wszystkie robił znacznie wcześniej niż inne sześciolatki, musiał siedzieć na miejscu i udawać, że kolorowanki to jego największa życiowa pasja.

Był czwartek, kiedy Taehyung wrócił ze szkoły trochę później niż zwykle i okazało się, że nie wziął ze sobą kluczy do mieszkania. Westchnął, przeczesując odmęty plecaka, po czym wyjął z kieszeni kurtki telefon z zamiarem dodzwonienia się do  swojego współlokatora. Ten zdawał się być we wszystkim ideałem, lecz odebrał połączenie dopiero za czwartym razem, kiedy już zmarznięty blondyn czekał na przestanku na autobus. Nie znał dokładnego adresu wydawnictwa, dla której pracował Jungkook, ale wiedział w której części miasta się znajduję. Jednocześnie prawdopodobieństwo, że to właśnie tam przebywa było największe. Nadzieję, że Jeon jest obecnie w biurze miał też Taehyung, którego cienka kurtka nie chroniła przed jesiennym, zimnym wiatrem.

Gdyby tylko znał kogoś z klasy na tyle blisko, żeby napisać do niego w sprawie pomocy, zapewne nie musiałby tłuc się autobusem z przesiadką tylko po to, aby wejść do domu. Jeongguk zapewne podjechał do redakcji motocyklem, przez co nie musiał kłębić się w tłumie samochodów na głównej ulicy.

Kiedy za wspomnianym czwartym połączeniem Taehyung usłyszał głos starszego chłopaka był w siódmym niebie. Nareszcie przestała czuć się jak beznadziejny poniedziałek.

-Hyung, zapomniałem kluczy. Jesteś w redakcji?- Kim studiował wzrokiem cały rozkład jazdy, kojarząc tylko linię, którą zwykł jeździć do szkoły. Naprawdę pożałował, że nie był skautem, bo wiedza orientacji w terenie była mu w tamtej chwili bardzo potrzebna.

-Tak, obecnie tak, ale będę późno, bo mamy zebranie. Przyjedziesz po klucze?

-Taki mam zamiar, wyślij mi adres.- Taehyung wsiadł do autobusu, który kierował się w stronę budynku pracy współlokatora. Żałował, że w ogóle rano wstał, trzeba było zostać w domu, a odbyłoby się bez porażek.

~

Budynek wydawnictwa był duży, na szczęście jego część, w której rozporządził się Jeongguk była na parterze. blondyn przeszedł przez recepcję YeaRimDang Publishing Co.  bez problemu, za co był niezwykle wdzięczny miło uśmiechającemu się panu za biurkiem. Po godzinie drogi był tak wykończony i przemoknięty, że nie miał siły z nikim się kłócić o to, czy jest w budynku legalnie, czy nie.

Według wskazówek bruneta, Kim miał zapukać do sali numer dwanaście, a w przypadku gdyby starszego mężczyzny tam nie było, ze względu na wcześniej rozpoczęte zebranie, dostał oficjalne pozwolenie na przekroczenie progu i zabranie kluczy do mieszkania z szuflady biurka. Żeby się nikt nie czepiał, że jest jakimś złodziejem.

Blondyn poprawił plecak, którego ramiona zsuwały mu się po barkach, po czym przyłożył zaciśniętą pięść do drewna. Nie żeby się denerwował przebywaniem w obcym miejscu, po prostu chciał jak najszybciej wrócić do domu, usiąść pod kocykiem i oglądać zaległe odcinki skamu.

Kim zapukał, ale kiedy nie usłyszał żadnego odzewu wszedł do pomieszczenia. Było ono urządzone zwyczajnie, z biurkiem na środku, do którego podszedł blondyn. Wszystko było idealnie ułożone. Taehyung otworzył pierwszą szufladę, w której znalazł klucze z małym breloczkiem czerwonej butki telefonicznej. Obok nich leżała zapalniczka, a blondyn dzięki swoim patologicznym znajomościom wiedział, że nie służy on tylko do ognia dla papierosów, a również do skręcania blantów. Uśmiechnął się na myśl o tym, że Ci idioci nareszcie na coś się mu przydali.

Epicrates cenchria | VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz