Zaskroniec

4.3K 552 185
                                    

obudka przy dźwięku robót drogowych nie należała do najmilszych, nie dość, że dźwięk maszyn był wyjątkowo upierdliwy to i robotnicy zamiast podjąć się pracy rozmawiali jakie to ciężkie mają życie.

Tae miał ochotę zrobić je jeszcze cięższym, spychając ich z rusztowania, ale nie miał nawet siły wstać z łóżka. Otworzył oczy tylko po to, aby spojrzeć na telefon. Wiadomość o tym, ze nie było nawet po godzinie siódmej wkurzyła chłopaka prawie dwa razy bardziej.

Wstał i już chciał przejść do łazienki, aby umyć twarz oraz zęby, kiedy usłyszał jakieś mruczenie ze strony odwróconego plecami do blondyna Jeongguka.

-Nie rozumiem o czym mówisz.- Tae uśmiechnął się widząc jak starszy przekręca się na plecy. Dlaczego ludzie mówią, że z rana są najpiękniejsi? Jeon wyglądał jak kupka nieposkładanych patyczków z dużą ilością kleju, mniej więcej tak beznadziejnie. Nawet nie otworzył oczy, a blondyn już się z niego śmiał.

-Zrobisz mi śniadanko?- brunet nie powinien się spodziewać innej reakcji, jak parsknięcia, bo z Kima to kucharz był żaden. Jednak twarzyczka starszego, tak uroczo marszcząca się nie dała mu możliwości odmówienia.

-Dobra, ale mogę Ci zrobić albo kanapki, albo jajecznice, ewentualnie ugotować parówki sojowe.

Na ostatnie danie Jeongguk aż zmarszczył brwi, ostatnim razem, gdy Tae kazał mu je jeść myślał, że to karton, ponieważ były tak samo bezsmakowe.

-Kanapki chcę.

-Tylko idź się ogarnij, bo inaczej nie dam Ci jeść.

-Jesteś podły.

Blondyn nie słuchał już pogadanki Jeona, który ociągał się z podniesieniem swojej osoby. Był zmęczony, zły przez roboty drogowe, ale jednocześnie czuł się naprawdę komfortowo, kiedy spał z młodszym w jednym łóżku. Szczególnie, gdy tamten pozwolił mu się przytulić, mimo tego, że nie był wielkim fanem czułości.

Taehyung zanim zabrał się za robienie śniadania dla Jeona umył się z porannego brudu oraz zrobił obeznanie stanu w jakim znajdował się jego przyjaciel.

Leżał na łóżku, okryty kołdrą, kocem i własną bluzą. Wokół latały chusteczki, z których chory korzystał choćby raz na trzy minuty. Park wyglądał źle, jak mała, skrzywdzona kruszynka.

Już kiedy zobaczył Tae powiadomił go, że mama po niego przyjedzie za około godzinę, bo "nie chce nikogo zarazić i wykorzystywać waszej dobroci". Oczywiście wywiązała się mała sprzeczka, z której wynikło, ze zaraz po śniadaniu Tae pomoże mu się spakować.

Wołając Jeongguka na śniadanie nie mógł wyjść z podziwu dla swoich kanapek, do robienia których naprawdę się przyłożył. Starannie kroił rzodkiew i siekał szczypiorek, pamiętając, aby chleba nie smarować masłem, gdyż brunet tego nie lubił.
Blondyn zaniósł jeszcze choremu przyjacielowi jego porcję, a widząc brak obecności starszego w kuchni, wparował do jego pokoju.

Nie zdziwił sie, kiedy zobaczył palącego przy oknie Jeongguka. Wyglądał juz o niebo lepiej.

Taehyung popatrzył na niego zawiedzionym spojrzeniem, przez co wywołał u Jeona poczucie winy. Odłożył połowę tlącego się bata do popielniczki, aby razem z młodszym przejść na śniadanie. Czuł się jak więzień, kiedy wlókł się za blondynem.

Chłopcy usiedli przy stole i zaczęli jeśli. Tae naprawdę uważał swoje kanapki za coś wartego pochwały. Szkoda, że tylko on.

-Nie lubię rzodkiewki.

Brunet wyjął wspomniane warzywo i odłożył je na talerzyk.

-I podałbyś mi ostry sos?

Zaciskając szczękę, blondyn sięgnął po dodatek i podał go Jeonowi.

-Ten chleb smakuje dziwnie.

Tae rozmyślał o ewentualnym scenariuszu, w którym dusi Jeongguka, a potem ucieka do Meksyku i zmienia imię na María Gonzales, jednak ta wizja wydała się zbyt okrutna, gdy pomyślał o dopiskach pod jego fotografią więzienną- "Zabił za kanapki".

Jednak jego cierpliwość też miała granice.

-Tego szczypiorku jest za dużo.

Właśnie wtedy się skończyła.

Talerz Jeongguka został natychmiast zabrany przez wściekle ruszające się ręce Taehyunga. Chłopak postawił jego talerz przy sobie, mierząc zirytowanym spojrzeniem swojego współlokatora.

-Więc nie jedz, skoro jest takie okropne.

Jeon uśmiechnął się, przełykając kęs kanapki. Wytarł kąciki ust, w których zebrał się ostry sos i przybrał na tyle uroczy wyraz twarzy, że blondyn oddał mu jego porcję. Chłopak skarcił się za swoje dobre serce, ale uśmiechnął się widząc ucieszoną buźkę bruneta.

~*~

-Biedny bobas z grypą.

Blondyn usiadł na krześle, rozglądając się po panoramie miasta. Wcześniej zaniósł torby, które miał ze sobą Jimin do samochodu jego mamy, która spóźniła się kilka godzin. Był zmęczony od niewyspania, dlatego udał się na balkon. Miał nadzieję, że chłodne grudniowe powietrze orzeźwi go i przysporzy mu dodatkowych chęci do życia.

Jeon stał obok niego, wypalając resztę skręta, który został mu z rana. Nie mogło się zmarnować, nie?

-Ty zaraz będziesz biednym bobasem z grypą, jak nie będziesz ubierał butów, wychodząc na balkon.

Taehyung wywrócił oczami, ale ubrał papcie, które leżały na posadzce.
W jednej chwili jakby go olśniło, przez co gwałtownie przekręcił się w stronę starszego, co poskutkowało okropnym bólem mięśni szyi.

-Gdzie będziesz spędzał Wigilię?

Jeon wzdrygnął ramionami.

-Nie jestem wierzący, więc nie traktuje tego dnia szczególnie, ale pewnie przystroję dom dla nastroju.

-Ale przecież tu nie chodzi o wiarę, to jest tradycja.

-Nie moja.

Usta bruneta spotkały się z używką, a płuca chłopaka wypełniło ciepło. Nie było przyjemne, a raczej palące.

-Zapraszam Cię do mnie, do Chilgok. Zjesz kolację z moją rodziną, pogramy w monopol, będzie naprawdę fajnie.- Brunet mruknął, nie był do końca przekonany co do pomysłu blondyna. Czuł, że się wprasza i, że nie będzie dobrze czuł się w towarzystwie obcych ludzi.- Gadałem z mamą, powiedziała, że nie ma problemu, o ile przywieziesz jej jakieś ciasto, bo naopowiadałem jej o Twoim talencie kucharskim.

-Na pewno nie będzie problemu?

-Żadnego.- młodszy zauważył pająka obok swojej nogi, wiec przesunął ją, aby nie przerażać zwierzątka.

-To w sumie, chyba fajnie byłoby spędzić święta z kimś.

Taehyung uśmiechnął się szeroko, szczęśliwy w duchu, że będzie mógł pomóc Jeonowi w przełamaniu bariery, jaką miał przed słowem "rodzina".

-A teraz daj mi zapalić w nagrodę.

Brunet właśnie gasił skręta, ale ostatni wdech miał w płucach. Poruszył brwiami, patrząc na Taehyunga, który tylko machnął dłonią. Wypuścił dym z ust, uśmiechając sie po tym, jakby co najmniej odurzono go gazem rozweselającym.

-Nie chciałeś mi dać buziaczka?- blondyn prychnął, raniąc biedne Jeonggukowe ego.

-Niby za co?

-Za to, że tak o Ciebie dbam, że mnie masz prawie tylko dla siebie-

-Jesteś głupi.

-A Ty mnie kochasz.

Gdyby Kim pił, zapewne cała zawartość jego ust wylądowałaby na posadzce. Jak można być tak bezczelnym i bezpośrednim?

Jeon widząc brak reakcji ze strony mniejszego, rzucił się na niego z zamiarem połaskotania go, jednak zamiast śmiechu spotkał się tylko z gardzącym spojrzeniem.

-Nie mam łaskotek, matole.

Nie zraziło to jednak Jeongguka, bo zaczął się przymilać do młodszego. Miział jego szyje własnym nosem, a na protesty nie reagował.

-Dobra, okej! Kocham Cię najbardziej na świecie, pasuje?

Brunet odsunął się na niewielką odległość od twarzy licealisty, aby zobaczyć jego uroczo zmarszczony nos.

-Ja tez Cię kocham najbardziej na świecie.

I mimo, że buziak w usta, jakim speszony blondyn został obdarowany nie był do przewidzenia, tak reakcja jaką zareagował młodszy z pewnością była.

-Fuj, Twoja ślina.

~~~

Byłam dziś na słonecznym patrolu i jest całkiem ok

Przy jakiej piosence chciałybyście stracić dziewictwo?

Epicrates cenchria | VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz