Furina ornata

2.5K 369 40
                                    

Życie nigdy nie zdawało się oszczędzać Taehyunga, a nawet jego zdanie nieustannie kopało go w tyłek brudnym od błota butem. Jego użalania i dramaty potęgowały się w sytuacjach krępujących, czy wstydliwych i nieraz zdarzało się, ze płakał z nerwów, ale nie mógł na to nic poradzić, bo łzy ściekały z jego oczy za każdym razem gdy tracił pewność siebie.

Przez te drobne wybryki jego natury zdarzało się, ze ludzie nie traktowali go poważnie. Często słyszał, czy w akcie złości jak wyrzut, czy z sympatii jako pochwałe, ze zachowuje się jak małe dziecko, którym cały czas trzeba się zajmować.

I ziarnko prawdy w tym było, bo Kim potrzebował opieki, a wręcz nie mógł bez niej żyć.

Jeongguk zdawał się to rozumieć, okrywał młodszego kocykiem, całował po głowie i nigdy nie starał się sprawić, aby ten czuł się w jego obecności źle, czy choć odrobine niekomfortowo.

Nie był jednak tak idealny za jakiego Tae cały czas go odbierał i to nie tak, że młodszy nie widział tych niemych, wołających o ratunek spojrzeń gdy zamiast spędzać czas ze znajomymi brunet siedział z nim na kanapie i razem sklejali model samolotu. Jego główka wolała topić się w udawanej sympatii, niż poznać powód, dla którego Jeon nie wydawał się szczęśliwy.

Cienka nić, która w głowie Jeongguka tworzyła granice, które starał się nie przekraczać przerażony konsekwencjami jakie może za sobą nieść pewnego dnia została przerwana. Przecięta, poszarpana, rozerwana zębami, po prostu zniknęła i wtedy na światło dzienne wyszło jego ego, które nie uznawało nikogo tylko siebie i własne potrzeby.

Zaczęło się od tego, ze w nocy ze środy na czwartek blondyna obudził koszmarny stukot za oknem, który brzmiał jak tykanie bardzo głośnego zegara. Przez chwilę Tae myślał nawet, że to może sąsiedzi starają się zakłócić jego cenny sen za karę nocnej imprezy podczas której jeden z gości spadł ze schodów i musiano wezwać karetkę, budząc przy tym cały blok.

Nieustający dźwięk irytował blondyna niezmiernie, a nawet zdawał się nasilać, gdy starał się zakryć uszy poduszką w celu stłumienia źródła poddenerwowania. Nie był w stanie spędzić reszty nocy wśród stukotu, już gdy się obudził postanowił, ze tamtego dnia jego stopa nie postanie w szkole. Przez niewyspanie mógłby jeszcze się rozkojarzyć i wbić komuś długopis w oko lub zostać sprawcą plam od krwi na mundurku, dlatego lepiej dla wszystkich było, ze został w domu.

Zawinięty w beżowy kocyk przedreptał do salonu, który przez wyjątkowo pełny księżyc był bardziej oświetlony niż czasem bywał w dzień. Usiadł na kanapie, ale od razu od niej odskoczył przypominając sobie, ze ostatnio ktoś wylał na nią alkohol. Zapach był nieznośny, w dodatku posłanie nie należało do higienicznych, a tego już Kim nie mógłby znieść.

Wolnym krokiem skierował się do pokoju bruneta, do którego na szczęście drzwi były uchylone, dzięki czemu blondyn oszczędził Jeonowi koncertu skrzypów i zgrzytów starych zamków.

Starszy nie spał, oglądał na laptopie film Miley Cyrus która była jego nastoletnim kraszem, nawet gdy ubierała dziwne szaliki w złote cekiny jako Hanna Montana.

Blondyn uśmiechnął się do niego delikatnie, ale ten tylko na niego popatrzył i odwrócił wzrok w stronę ekranu. Nie zraziło to mniejszego, który zadowolony usiadł na krańcu łóżka. Liczył, ze Jeongguk pozwoli mi zostać ze sobą przez resztę nocy. W jego pokoju przynajmniej nie było słychać tego irytującego stukotu.

Taehyung ostrożnie wyciągnął białą słuchawkę z ucha Jeona, który nie wydawał się skakać z radości z powodu jego obecności. Westchnął cicho, co nie uniknęło uwadze licealisty.

-Co oglądasz?

-Film?- Wyciągnięta z dłoni blondyna słuchawka nie wróciła na miejsce w uchu, zatrzymana przez dłoń chłopca. Nie reagował na zły humor i drobne złośliwości, ulżyło mu gdy w głowie pomyślał o kilku pasujących do niego wyzwiskach.

-Mogę z Tobą spać? U mnie coś strasznie się tłucze i mi przeszkadza, a kanapa jest nadal brudna i matko, to jest obrzydliwe-

-Boże, daj mi spokój i idź do siebie.

Tae zaśmiał się, co robił za każdym razem gdy Jeon zachowywał sie jak ksiądz bez świeżej dostawy ministrantów. Był wtedy jak karny jeżyk w przedszkolu, który kuł za każdą próbą zbliżenia się. Te jego furię psuły nastrój w wielu sytuacjach.

Zawsze gdy działo się coś przez co Jeongguk był chwilowo nieszczęśliwy, robił wszystko aby cała reszta świata również czuła się źle. Odpychał pomoc i wszystkie drobne gesty jakimi przyjaciele chcieli go uraczyć. Był nie do zniesienia, jak irytująca kwoka na grządce, duża i napuszona.

-Dam Ci spokój jak posuniesz dupę i dasz mi się położyć obok, bo bolą mnie już pośladki od siedzenia na tym małym skraweczku.

-Jakbyś miał w nich mięśnie, to może by nie bolały.

Gdyby Tae był dziewczyną zapewne zabiłaby go pocisk po jego biednym, lekko tłuściutkim ciałku, które nie wyglądało jak ideał budowy według trendów modowych. Jednak blondyn nie miał nic do swoich fałdków, a wręcz lubił ten delikatny brzuszek.

-Gdybys Ty miał odrobine przyjemniejszy charakter to miałbyś kolegów?

Jeon, którego Kim znał zaśmiałby się na ten żart, jednak ten, który leżał obok niego nawet nie uniósł kącika ust do góry, a popatrzył się na niego z miną, którą właśnie w tamtym momencie licealista znienawidził.

Te lekko zmarszczone brwi, delikatnie szklący oczy i ta namiastka uśmiechu pomieszanego ze smutnym wyrazem powodowała u Tae jakiegoś rodzaju złość, która starał się zmusić go do uderzenia starszego. Nie czuł się źle, czy niekomfortowo przez ten wyraz twarzy, chciał odcisnąć swoją pięść na jego policzku, żeby ten już nigdy nie ważył się patrzeć na niego w ten sposób.

Starszy wyglądał wtedy jak wyjątkowo brzydka ropucha, która starała się wymusić na nim poczucie winy.

A tak nie powinien zachowywać się facet.

-Mam ochotę Cię uderzyć kiedy tak na Ciebie patrzę.

Jeongguk wypuścił z ust powietrze, po czym podniósł się do siadu. Irytował się bardziej niż wtedy gdy pani w sklepie zrzuciła butelkę i zwaliła wszystko na niego, przez co musiał płacić za produkt i sprzątać nieprzyjemnie pachnący sok pomidorowy z posadzki marketu.

-Czy Ty możesz przestać żartować i choć raz wziąć cokolwiek na poważnie?

-Biorę rzeczy na poważnie kiedy trzeba, a nie kiedy masz humorki i wyzywasz się na mnie bez powodu.

-Mam powód! Wyżywam się, bo mnie irytujesz, nie chce z Tobą teraz przebywać, a Ty tu przychodzisz i mnie zaczepiasz, a mam to wybacz, ale w dupie.

Blondyn uśmiechnął się, po czym wstał, z lekką pretensją na twarzy. Może to jego wrodzona złośliwość, może chwilowy nerw, a może wiszący nad nim szatan kazał mu podnieść nogę i kopnąć nią umięśnione udo, odkryte z materiału kołdry.

Nie słuchał wypowiedzi pełnej pretensji, która wyszła z ust starszego. Usłyszał gdzieś między swoimi myślami- „Nic mnie to nie interesuje", a „Mam to gdzieś" jakieś „Czas dorosnąć", które w akcie furii sapnął starszy.

Wrócił do swojego pokoju i położył swoje zmarnione ciałko na chłodnej pościeli. Zacisnął język, bojąc się o własne zęby, które przez zbyt mocne zaciskanie szczęki mogły się pokruszyć.

Czuł się jak mała kupka nieszczęść, na którą w dodatku ktoś okropnie nakrzyczał.

A on wcale nie czuł się niczemu winny. Bo nie był, tak?

**
Wiem, nie było mnie długo, ale miałam trochę na głowie. Oficjalnie wracam i będę starać się o rozdział chociaż raz w tygodniu buzi

Epicrates cenchria | VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz