Epilog

1.2K 98 18
                                    

Jej kroki odbijały się echem od ścian grobowca. W dłoni trzymała miecz świetlny, który rozświetlał korytarz niebieską poświatą. Poprawiła połataną kurtkę, która nie chroniła przed chłodem tak jak powinna.

Weszła do pomieszczenia, na którego środku znajdował się grób. Podeszła do niego i dotknęła palcami napisu znajdującego się na jego wierzchu, przy okazji czytając go. Musiała się upewnić, że tym razem trafiła w dobre miejsce.

- A jednak... - zaczęła cicho, pacząc z podziwem na trumnę. - Udało ci się. Od początku wiedziałeś, prawda? - spytała retorycznie, uśmiechając się lekko. - Jesteś sprytniejszy ode mnie. Choć nie byłeś czuły na Moc przewidziałeś to. Inaczej byś mnie wtedy nie puścił. Powinnam była się domyślić, że kryje się w tym... coś więcej. Jeden raz... pozwoliłam emocjom i ambicji oślepić zdrowy rozsądek. Przecież wszyscy wiedzą, że jedyna ścieżka Mocy jaką akceptują Jedi... - zaśmiała się cicho. - ... to ich własna.

Przypomniała sobie wydarzenia sprzed ponad roku. Ostatni dzień w bazie Rebelii na Yavinie IV. Ostatnia kłótnia z Kananem. Każde z nich powiedziało kilka słów za dużo
... a Ezra nie powinien się wtrącać.

Potem postanowiła odejść. Nie chciała pchać się tam gdzie sprawiała problem, była niemile widziana. Nie wróciła już nigdy więcej. Postanowiła odszukać Wielkiego Admirała i pogratulować zwycięstwa. W końcu jej się udało.

- Nie dość, że wyrzuciłeś mnie z Rebelii zanim cokolwiek tam zrobiłam, to jeszcze posłużyłeś się mną, by ich skłócić... Gratulację. Zasłużyłeś na swą sławę, szacunek i mój podziw... - dotknęła pozłacanych liter. - ...Wielki Admirale. Nie każdy umie przekuć sukces wroga i posłużyć się nim by pokonać przeciwnika...

Rozejrzała się dookoła. Ściany były puste. Bez obrazów, bez rzeźb... Jakby ci, którzy zbudowali grobowiec i pochowali Thrawna, w ogóle go nie znali. On przecież uwielbiał sztukę...

- Dzięki tobie się czegoś nauczyłam. Ludzie, którzy nie są w stanie doceni twoich talentów, strategii, skutecznych metod działania, zwłaszcza gdy na to zasługujesz, nie powinni być twoimi przyjaciółmi, sojusznikami... rywalami czy wrogami. Dziękuję - powiedziała, patrząc na trzymany w ręku miecz. - Powinnam w końcu zostawić przeszłość za sobą. Nie zrezygnuję z moich ideałów, ale to nie wspomnienia powinny je podtrzymywać. Jedi nie są warci by pamięć o starym Zakonie przetrwała. Może kiedyś to będzie ostatni miecz stworzony przez Mistrza Jedi sprzed upadku Republiki? - rzuciła ostatnie spojrzenie na przedmiot.

Następnie wyłączyła miecz i położyła go na grobie Wielkiego Admirała. Nie umiała 'widzieć bez oczu' więc musiała znaleźć inne źródło światła. Sięgnęła do pasa, gdzie znajdował się drugi egzemplarz wyjątkowej broni. Włączyła ją. Pomieszczenie wypełniło czerwone światło, pochodzące z ostrza, które zbudowała mając dziesięć lat. Skierowała się ku wyjściu. Rzucając ostatnie spojrzenie na grób i jedną ze swoich najstarszych pamiątek, powiedziała cicho:

- Żegnaj... przyjacielu.

Ok, to już koniec. Ktoś płacze? Ktoś będzie tęsknił?

Wiem, że ta książka jest dość niejasna. Nie przejmujcie się, tak miało być. Dlaczego? Chciałam wam pokazać moją wymyśloną bohaterkę, zainteresować nią i jej historią. Ponieważ napiszę o niej osobną książkę: o jej historii, przeszłości, kim tak naprawdę jest i jak się taka stała, a także o tym jak trafiła z więzienia czy co robiła w szeregach rebelii bądź o jej odejściu od Sojuszu. Tak właściwie, to już zaczęłam ją pisać:-) Ktoś będzie ją czytać?

Także ten... mam nadzieję, że książka wam się podobała. Prolog książki o Sho-wei pojawi się koło 25 maja. Mówię koło, bo od 24 - 26 jestem na wycieczce szkolnej.

Jeśli będziecie mieć jakieś pytania: zadawajcie je w komentarzach. Jakiekolwiek. O cokolwiek chcielibyście zapytać, zróbcie to. Nie bójcie się, nie wstydźcie się. Chętnie odpowiem.

Mam nadzieję, że podobała wam się książka. I Dzień Gwiezdnych Wojen. Mam nadzieję, że zobaczę was w mojej kolejnej książce o SW. Do następnego razu! Cześć!

 

Więzień Wojny||Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz