17. Nie możecie nas stąd tak po prosu wyrzucić!

13 2 5
                                    

*w tym samym czasie - Jackob

Drzwi windy otworzyły się na piętrze działu mojej redakcji. Wszedłem pewnym krokiem, witając się po drodze, ze wszystkimi. Odpowiadali mi tylko cichym "Dzień Dobry", a atmosfera była na prawdę gęsta. Po chwili podbiegła do mnie moja sekretarka Jennifer.

- Dzień Dobry Szefie. Mamy problem. Jakaś kobieta czeka na ciebie w twoim gabinecie. Mówi, że ma nakaz eksmisji.

- Spokojnie. To musi być jakaś pomyłka. Zaraz się tym zajmę.

Wchodzę do mojego gabinetu i natychmiast zamieram. Za moim biurkiem, siedzi z nogami na stole, jak gdyby nigdy nic zadowolona z siebie Rebeka.

- Co ty tu robisz? - udaje mi się wykrztusić, gdy pierwszy szok mija.

- Witaj Jackob. Stęskniłam się za tobą. - odpowiada mi przesłodzonym głosem.

- Do rzeczy szmato. - nakazuję.

- Spokojnie, ja tylko realizuję plan mojego misia. Pójdziecie z torbami. - podśpiewuje.

- Co?!

- To. - mówi podając mi papier. Nakaz eksmisji. Podpisany przez Anthony'ego. Byłego Alex. Co ten człowiek znowu od nas chce?

- Nie możecie nas stąd tak po prosu wyrzucić. Nie macie prawa.

- Otóż mamy kochaniutki, od teraz ten lokal należy do Anthony'ego i to on tu rządzi.

- Jesteście popieprzeni!

- Na twoim miejscu leciałabym do twojej pani, w końcu ona też ma gości i to aż dwóch. - śmieje się szyderczo dziewczyna.

- O czym ty mówisz?

- Pannę Aleksandrę w tej chwili odwiedza mój misiu i jego kumpel Konrad.

Wiedziałem. Po prostu wiedziałem, że coś mi nie pasuje w tym człowieku. Kumpel Anthony'ego. Wyleciałem natychmiast z gabinetu, by po chwili wciskać nerwowo tej cholerny przycisk windy. Drzwi windy otwierają się. Dostrzegam przerażoną Alex, która wpada w moje ramiona.

Prowadzę ją do sali konferencyjnej w, której będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Dziewczyna streszcza mi swoją rozmowę z tymi fajerami. Ja opowiadam jej to co powiedziała mi Rebeka.

- Musimy coś zrobić. Oni nie mogą nas tak po prostu zniszczyć. - mówi Alex.

- Tak dokładnie. Ale w sumie oni mają tylko prawo do tego lokalu.

- No tak, ale to całe nasze życie. Redakcja. Nie możemy tak po prostu odpuścić.

- To tylko lokal. Redakcję tworzą ludzie, kochanie. Możemy ją otworzyć gdzieś indziej. Nie wiem, jak ty ale ja nie mam zamiaru się z nimi włóczyć po sądach o wynajem lokalu.

- Jackob, ale nas nie stać, żeby przenieś redakcję.

- Ej przecież my zapłaciliśmy czynsz na ponad pół roku do przodu. Wynajemca musi nam zwrócić te pieniądze.  Do tego mamy jeszcze trochę oszczędności. Damy radę razem, oni nas tak po prostu nie zniszczą Alex.

- Masz rację, nie damy im tej satysfakcji. Może być ciężko, ale damy radę.

_____________________________________________________________________

Hej :)

Dzisiaj przychodzę z rozdziałem napisanym już jakiś czas temu, jednak nie miałam czasu, żeby go poprawić i opublikować. Z okazji weekendu majowego, robię to właśnie dzisiaj.

Dochodzę też to wniosku, że i tak wszyscy czytelnicy chyba mnie opuścili albo nie mają czasu tak jak ja. Jeszcze tylko przeszło miesiąc damy radę, więc nie ma co narzekać  tylko trzeba zabrać się do pracy.

Na początku kwietnia minęły też moje dwa lata na wattpadzie.  Dużo się wydarzyło przez ten czas. Przede wszystkim w ogóle zaczęłam pisać moje pierwsze opowiadanie. Odważyłam się je tu opublikować  a potem kolejne. Nie żałuję :) Po prostu pokochałam pisanie.Teraz w maju będzie też jakoś rok jak zaczęłam pisać historię Alex i Jackoba. Trochę się rozpisałam jak zwykle. 

Do następnego, Kinia 

Love, Friendship or Wont?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz