To jest ten dzień, dzień w którym wyjeżdżam.
Tata dostał awans i musimy wsiąść do samolotu i powiedzieć żegnaj Barcelono, witaj Londynie. Właśnie kończę pakować ostatnią rzecz do walizki a z dołu usłyszałam głos mamy.
-Skarbie chodź bo się spóźnimy na samolot
- Już biegnę - krzyknełam tylko do mamy a nim się obejrzałam siedziałam w taksówce jadąc na lotnisko. Teraz mogłam jedynie siedzieć i oglądać moje miasto po raz ostatni. Patrzyłam na ulice którą chodziłam do szkoły. Na piekarnię pani Ani u której codziennie mogłam liczyć na pieczywo które piekła specjalnie dla mnie.Ostatnie co ujrzałam na tej ulicy to kawiarnia do której chodziłam z moim chłopakiem Ash'em i przyjaciółką Emmą. Akurat teraz siedzieli w niej i się całowali. ZARAZ CO !!!!!! Przecież to jest mój chłopak. A właściwie to już teraz były. A to dobre jeszcze wczoraj mówił żę mój wyjazd nic nie zmieni i nadal będziemy szczęśliwą parą bo będzie do mnie przyjeżdżać jak tylko będzie miał czas. Po tym jak zostałam solidnie zdradzona przez chłopaka jak i przyjaciółkę zasnełam nienawidząc ich.Obudziło mnie szturchanie przez moją mamę bo znajdowaliśmy się już pod lotniskiem. Wysiedliśmy z taksówki, zabraliśmy bagaże i weszliśmy na lotnisko gdzie już czekała moja babcia aby nas pożegnać. Przeszłyśmy przez kontrolę i nim się obejrzałam siedziałam w wygodnym fotelu samolotu. Lecimy już tak z pół godziny. A ja oglądam tylko chmury za oknem wyglądające jak wata cukrowa. Zrobiłam parę zdjęć swoją lustrzanką i postanowiłam się przespać bo i tak jest przede mną sporo drogi w przestworzach.
Kiedy się obudziłam usłyszałam śmiechy jakiś chłopaków. Ciekawiło mnie kto się tak dobrze bawi w samolocie tak nudnym jak ten, ale postanowiłam się nie interesować , założyłam słuchawki i powędrowałam w świat muzyki. Nagle koło fotela przeszedł on wysoki czarno-włosy chłopak. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały przeszedł mnie dreszcz a w brzuchu miałam coś dziwnego jakby coś mnie łaskotało od środka i wtedy się odezwał
- Hej...