Czarno-włosy właśnie miał się odezwać gdy mój telefon zaczął dzwonić. Chwyciłam telefon i odebrałam przesuwając palec po ekranie. Na ekranie pojawił się nie znany mi numer.
- Halo ?
- Halo dzwonię ze szpitala miejskiego w Londynie. Czy rozmawiam z Panią Marry Morgan ?
- Tak to ja. Czy coś się stało ?
Dzwonię w imieniu pani ojca prosił on aby to do pani zadzwonić jako drugiej.
- Drugiej? A mogę zapytać do kogo miała pani zadzwonić jako pierwszej ?
- Tak do nie jakiej Lary James. Mam panią poinformować że jest on w szpitalu.
- Dobrze zaraz przyjadę
Wiem że mój ojciec zdradził mamę ale to nadal mój tata i naprawdę bardzo się o niego martwię. Chwyciłam plecak i wybiegłam z budynku tuż za mną wybiegł Frank. Wsiedliśmy do limuzyny i pojechaliśmy do wyznaczonego szpitala. W szpitalu byliśmy już 10 minut później. Podałam nazwisko w recepcji a pani zza biurka skierowała mnie na 3 piętro do pokoju 312. Wsiadłam do windy z Frankiem i pojechaliśmy w wyznaczone miejsce. Kiedy znaleźliśmy już pokój weszłam do środka. Zaznałam znowu widoku tej kobiety całującej się z moim tatą. Chciałam już wyjść gdy nagle wszedł lekarz.
- Dzień dobry jestem lekarzem prowadzącym leczenie pana Morgana. A pani jest z rodziny - zwrócił się do niej.
- Tak jest ona z rodziny od teraz. Przyjęła moje zaręczyny. - kiedy mój tata to powiedział zatkało mnie. Postanowiłam nie przeszkadzać ZAKOCHANEJ MŁODEJ PARZE i zaczęłam wychodzić - córeczko zaczekaj.
Doktor powiedział co stało się mojemu tacie że jest w szpitalu lecz nie słuchałam za bardzo bo przez cały czas myślałam o tym co usłyszałam. Nagle odezwał się mój tata.
- Marry jesteś jeszcze z nami
- Tak....a właściwie to po co chciałeś żebym przyjechała ?
- Lara chciała by żebyś była naszą druchną na ślubie za 2 tygodnie. - zatkało mnie jak on tak może.
- Ale przecież ty nadal masz żonę.
- Jak się okazuje nie mam. Masz ślub był nie ważny
- Więc postanowiłeś że po prostu założysz inną rodzinę ?
- Nie skarbie nadal jesteś moją mała kochaną córeczką
- Zastanowię się ale teraz przepraszam ale muszę jeszcze coś zrobić. - Powiedziałam i wyszłam szybkim krokiem z pokoju przed nim oczywiście siedział Frank. Kiedy tylko wyszłam przytulił mnie. Wiedział że trudno mi patrzeć na ojca kiedy wiem że zdradził mamę. Nagle z pokoju wyszła Lara.
- Posłuchaj mnie smarkulo nie zależy mi żebyś przychodziła na ten ślub ale chcę żeby twój ojciec był szczęśliwy więc jak coś rozwalisz na naszym ślubie postaram się żeby twoja przyszłość legła w gruzach. - zagroziła mi i weszła z powrotem nakładając na siebie ten sztuczny uśmiech i naciagając bluzkę tak że widać jej było połowę biustu.
- Panienko proponuję aby udać się do hotelu wyjeżdżając po drodze po lody aby zatopiła pani w nich swoje smutki.
- Nie Frank. Zawieź mnie proszę na urodziny Brooklyn'a.
- Jest panienka pewna.
- Tak. Chcę się dobrze bawić.
- Napiszę panu Dominikowi że jedzie pani od razu na urodziny - jak powiedział tak zrobił. Szłam właśnie z Frankiem długim szpitalnym korytarzem. Zapach który tam panował był taki sam jak w każdym, na kilometr można było wyczuć w powietrzu śmierć. Białe ściany otaczające mnie z każdej strony wydawały się jakby miały mnie zaraz zagnieść. Moje nogi nagle stały się jak z waty. Nim się obejrzałam wylądowałam na podłodze a ostatnie co zobaczyłam to twarz Franka całego zaniepokojonego wołającego o pomoc każdego kogo się dało. Chwilę później moje powieki się zamknęły i otoczyła mnie nieprzenikniona ciemność.Perspektywa Franka...
Idziemy właśnie z Marry do windy. Kiedy tylko próbowałem nawiązać z nią jakąś rozmowę ona odpowiadała mi ciszą. Nagle zachwiała się chwyciła mnie za rękaw i upadła na ziemię. Zacząłem wzywać pomocy lecz nikt się nie odzywał postanowiłem więc działać inaczej. Wziąłem dziewczynę na ręce i pobiegłem do sali jej ojca. Kiedy zobaczył że jej córka jest nie przytomna kazał mi ją położyć koło siebie robiąc miejsce. Zrobiłem to przy okazji odrywając od jego piersi elektrody. Maszyna zaczęła piszczeć a w pokoju natychmiast zjawiło się 5 lekarzy. Spojrzeli na nas nie wiedząc o co chodzi. Wytłumaczyłem im to w skrócie i zaczeli badać mała. Miałem wielką nadzieję że nic jej się nie stanie i że to nic poważnego. Lekarze kazali opuścić mi oraz tej szmacie pokój a pana Morgana przewieziono na inny oddział. Kiedy tylko wyszedłem z pomieszczenia zadzwoniłem do Dominika.
Czekałem jeden sygnał...drugi...trzeci i nic więc postanowiłem zadzwonić do jej mamy ale powtórzyło się to co u Dominika więc pozostaje mi niestety martwić jubilata.
Zadzwoniłem do Brooklyn'a odebrał prawie od razu kiedy dowiedział się o Marry od razu zapytał o adres i się rozłączył. Po 20 minutach na korytarzu pojawiło się mnóstwo osób. Jak się okazało Brooklyn wyprosił wszystkich i przełożył imprezę, a ze sobą do szpitala zabrał chłopaków z zespołu. Cały zdyszany zaczął mówić
- Wiadomo już coś
- Nie. Marry nadal się nie obudziła.
- Ale jej stan już się poprawił ? - zapytał nagle Mikey w jego głosie można było usłyszeć że naprawdę mu na niej zależy.
- Nie mogę powiedzieć że tak ale nie mogę powiedzieć że nie. Lekarze nadal nie wiedzą co się mogło stać.
- Można do niej wejść ? - zapytał Rye
- Tak ale jest nadal nie przytomna.
- To co zmieniamy się co jakieś pół godziny?
- Jasne
- Biorę pierwszą zmianę- powiedział od razu Mikey
- Ok dzwoń jakby coś się działo. My jedziemy do hotelu.Perspektywa Marry
Zaczęłam się budzić, nagle poczułam że jest mi ciężko na ręce. Otworzyłam lekko powieki a moim oczom ukazał się czarno-włosy śpiący słodko na mojej ręce. Był to rozczulający widok jak kilka kosmyków włosów przyczepiło się do jego policzka. Korciło mnie żeby poprawić mu te włosy lecz zdawałam sobie sprawę że wtedy może się obudzić. Więc po prostu cieszyłam się widokiem słodkiego chłopaka leżącego na mojej ręce. Kiedy obróciłam głowę zobaczyłam swój telefon, do głowy wpadła mi myśl aby zrobić zdjęcie będzie mi ten widok wtedy dłużej towarzyszył. Zrobiłam zdjęcie i ustawiłam na tapetę głównego ekranu. Nagle poczułam ruch na ręce chłopak zaczął się budzić.
- Dzień dobry śpiąca królewno - odezwałam się do chłopaka spojrzał na mnie i był widocznie zdziwiony że nie śpię, a może tym że nazwałam go śpiącą królewną
- Obudziłaś się wreszcie - wyjoł z kieszeni telefon i wysłał do kogoś SMS'a
- Wreszcie to znaczy że ile spałam ? - zapytałam bo sama nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Marry spałaś około 3 i pół godziny. - na mojej twarzy teraz malował się wyraz naprawdę wielkiego zdziwienia. Nigdy nie miałam aż tak długich omdleń.
- A tak w ogóle czemu nazwalaś mnie śpiącą królewną ? - spytał nagle czarno-włosy wyrywając mnie z zamyślenia
- Nazwałam cię tak bo spałeś na mojej ręce przez jakiś już czas.
- Mogę zadać jeszcze jedno pytanie ?
- Właściwie to już teraz je zadałeś
- To jeszcze 2 pytania
- Ok pytaj o co chcesz
- Dlaczego do każdego zwracasz się po imieniu a mi nigdy nie mówisz po imieniu
- Bo nie znam twojego imienia
- Mam na imię - chłopak właśnie miał podać swoje imię którego tak długo oczekiwałam lecz do sali właśnie przybiegła grupa chłopaków a za nimi moja mama i mężczyzna z białym kitlu który od razu się odezwał.
- Dzień dobry jestem lekarzem prowadzącym pani leczenie. Jak się pani czuje ?
- Yyy raczej dobrze
- Mam wielką nadzieję że tak jest. W ciągu pani omdlenia zrobiliśmy badania i wiemy już co pani było.- spojrzał na chłopaków
- Proszę mówić oni i tak kiedyś by się dowiedzieli.
- Omdlenie było spowodowane przez brak pokarmu oraz podwyższonego stresu.
- Czyli to nic poważnego i mogę jechać do domu ?
- Tak by było lecz podczas badań wykryliśmy u pani poważną chorobę.
- Co to za choroba doktorze proszę powiedzieć. - nagle moja mama nie wytrzymała
- Pani córka ma raka prawej półkuli mózgu.Informacja od autora:
Ze względu na większe zainteresowanie opowiadaniem proszę o komentarz z możliwymi sugestiami odnośnie opowiadania lub propozycje na kolejną część na priv