Stał tam wpatrzony we mnie.....
Po chwili odezwał się mówiąc czy możemy porozmawiać. Zeszłam z kolan Scotta i ruszyłam do pokoju gdzie będę mogła porozmawiać z Ash'em. Weszliśmy do pokoju ja usiadłam na łóżku a on przy biurku. Siedzieliśmy przez chwilę w niezręcznej ciszy. Którą oczywiście musiał przerwać.
- Serio Marry. Nie widzieliśmy się parę tygodni a ty już mnie zdradzasz z pierwszym lepszym chłopakiem bo jest w jakimś głupim zespole. Tylko tyle znaczy dla ciebie nasz związek?
- O nie nie nie teraz mnie nie będziesz obwiniać. Po pierwsze Scott nie jest w zespole. Po drugie żaden z nich nie jest pierwszym lepszym nie muszę przed nimi nikogo udawać. Poza tym nie będę ci się tłumaczyć to ty w dzień mojego wyjazdu w naszej wspólnej kawiarni całowałeś się z moją najlepszą przyjaciółką a raczej była najlepszą przyjaciółką.
- Ja nigdy nie całowałam się z Emmą a tym bardziej w dzień twojego wyjazdu. Nie mogłem znieść tego że wyjedziesz do Londynu i już nie wrócisz więc rodzice postanowili żebym wyjechał z moim starszym bratem odpocząć od tego wszystkiego i tego dnia ja nie wychodziłem z domu a mój brat tylko pojechał po kawę i jakieś jedzenie na drogę do naszej kawiarni. To może on całował się z Emmą ale ja nigdy bym ci tego nie zrobił. Ale wiesz co skoro mi nie wierzysz to nie wiem czy ten związek ma w ogóle jakaś przyszłość. Ale może spróbujemy jeszcze raz od nowa?
- Ash ja... Ja nie wiem czy byłabym w stanie.
- Spokojnie Marry wszystko się ułoży. Jedyne co będziesz musiała zrobić to wrócić do domu. Moi rodzice kupili nam mieszkanie. Chodź spakujemy twoje rzeczy i pojedziemy do mojego hotelu a jutro wrócimy do domu.
- Ash to nie tak ja muszę to przemyśleć. Takich decyzji nie mogę podejmować z dnia na dzień.
- Nad czym tu myśleć jeśli mnie kochasz i wierzysz w to że nasz związek ma szanse to spakujesz rzeczy i powiesz mamie że wracasz ze mną. Mogę dać ci na to jeszcze jeden dzień ale nie wiem po co marnować czas.
- Ash ja po prostu muszę wszystko przemyśleć. Czy masz związek na odległość ma jakieś szanse. Skarbie nie będzie na odległość mówię ci zamieszkamy razem w Barcelonie.
- Ash musisz mi dać czas nie mogę o tym rozmawiać będąc pijana a teraz proszę idź już nie chcę żebyś zepsół urodzin mojego przyjaciela.
- Dobrze dam ci jeden dzień jutro przyjdę i pogadamy. Będę około 15 - nie zdążyłam nic powiedzieć chłopak złożył delikatny pocałunek na moim policzku i wyszedł z pokoju a ja za nim kiedy zeszłam na dół chłopak wychodził już z rezydencji. Wróciłam do kuchni gdzie nadal byli chłopacy ta cała sytuacja mnie trochę otrzeźwiła. Usiadłam na blat a w mojej głowie krążyły tylko dwa pytania. Co teraz zrobić z moim i Ash'a związkiem? Oraz Dlaczego Mikey'owi tak bardzo zależało na tym żeby wszyscy zobaczyli tą sytuację?
Idiota zwany Mikey'em stał teraz zadowolony najwidoczniej z siebie i ze swoich czynów. Chwilę potem podeszła do niego jakaś brunetka i wpiła się w jego usta. Kiedy to zobaczyłam coś we mnie pękło niczym bombka spadającą z choinki w Boże Narodzenie. Ile ja bym teraz dała żeby Mikey odepchnoł dziewczynę i podszedł do mnie całując mnie tak jak w szpitalu. Odruchowo dotknęłam swoich ust, dziwnym trafem po moim policzku spłyneła łza. Chłopak nie wiem czy to przez to czy po prostu dziewczyna mu się znudziła odepchnoł ją. Kiedy odszedł od ściany na dwa kroki stracił równowagę i upadł. No cóż z tego co widzę to beze mnie to on nawet kroku nie postawi. Ze skoczyłam z blatu otrzepałam tyłek z niewidzialnego kurzu i podeszłam do chłopaka, i spróbowałam go podnieść ale no przecież jak taka drobna dziewczyna jak ja ma podnieść tak cudownie umieśnionego chłopaka jak on
- Mikey musisz mi trochę pomóc jak masz wstać z ziemi
- Nie tu jest wygodnie - jego słowa mnie zdziwiły no bo jak osoba która tyle wypiła umie tak bez skazy powiedzieć zdanie.
- Uwierz mi łóżko na górze jest wygodniejsze.
- Skoro tak mówisz chłopak zaczął się podnosić kiedy stanoł na nogi opierając się o mnie poszedł że mną na górę. Kiedy podeszliśmy do schodów zauważył mnie Jack i pomógł mi go w targać na górę bo sama z nim bym pewnie zleciała. Próbowaliśmy już do 3 pokoji go dać lecz oczywiście we wszystkich były osoby pieprzące się ze sobą. Więc no dobra bo zaraz już nie wytrzymam podeszłam z nim do pokoju gdzie ja normalnie śpię. Pokój był oczywiście pusty ponieważ ktokolwiek by do niego wtargnoł od razu wyleciał by z imprezy na zbity pysk. Podeszłam z chłopakiem do łóżka na którym usiadł. Dopiero teraz zauważyłam że chłopak miał na sobie czarne spodnie i białą idealnie pasująca do mojej sukienki koszulę. Czyli widzę że nie tylko Scott'owi przygotowała koszulę. Kiedy miałam już wyjść z pokoju usłyszałam za sobą głos chłopaka.
- Nie wychodź Marry. Proszę zostań że mną. - takie słowa w wykonaniu Mikey'a to dopiero zaskoczenie szczególnie skoro cały wieczór mnie olewał i nawet słowem się do mnie nie odezwał.
- Potem wrócę jak impreza się skończy i już zaśniesz. Zdejmij tę koszulę i spodnie a ja przyniosę jakieś z pokoju Harvey'a.
- Ale obiecujesz że zaraz wrócisz
- Tak obiecuję - wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi i poszłam wzdłuż korytarza do pokoju Harvey'a. Na łóżku leżało 5 toreb a na nich kartki z imionami wszystkich chłopaków z Road Trip. Najwidoczniej są przygotowani na to. Chwyciłam torbę z napisem Mikey i wróciłam do pokoju. To co tam zobaczyłam było nawet słodkie. Na łóżku nadal siedział Mikey siłując się z drugim guzikiem kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Nie radzę sobie z tymi guzikami tak jak z okazywaniem uczuć. - jeju jaki on słodki kiedy nie odpycha wszystkich i nie jest taki arogancki. Podeszłam do niego i zaczęłam rozpinać guziki. Teraz chłopak stał przedemną w samych bokserkach bo spodnie zdjoł już wcześniej najwidoczniej poradził sobie z jednym guzikiem ale większa liczba go przerosła. Otworzyłam jego torbę i rzuciłam mu spodnie dresowe które znalazłam oraz koszulkę. Lecz chłopak koszulkę mi odrzucił.
- Koszulki nie potrzebuje
- Okej jak wolisz - powiedziałam i podeszłam do okna które zasłoniłam.
Kiedy się odwróciłam chłopak leżał już na łóżku patrząc na moje ruchy.
- Czemu tak patrzysz? - zapytałam chłopaka
- Wiesz podejrzewam że oczy mam właśnie po to aby patrzeć.
- Ale nie możesz na coś innego.
- Marry...?
- O co chodzi?
- Dlaczego ty mnie tak nie lubisz? - kiedy chlopak to powiedział zamarłam. Dlaczego on sądzi że ja go nie lubię.
- Dlaczego miałabym cię nie lubić? Przecież ja cię lubię Mikey to ty cały dzień się do mnie nie odzywasz.
- To nie tak że nie chciałem się do ciebie odezwać tylko no co ja miałem ci powiedzieć. Po tym incydencie z Clary było mi cholernie głupio i po tym jak cię pocałowałem w szpitalu nie utrzymywaliśmy kontaktu.
- Mogłeś powiedzieć chociaż hej cieszę się że się wybudziłaś. Mogłeś że mną zatańczyć jak każdy.
- Przepraszam cię... Ale wiesz zawsze możemy nadrobić ten taniec - chwycił telefon i zaczoł coś szukać nim się zoriętowałam leciała wolna piosenka a Mikey podszedł do mnie wyciągając rękę - czy mogę prosić do tańca?
- Niech ci bedzie - za rzuciłam swoje ręce na jego szyję i tańczyliśmy kołysząc się w rytm muzyki. Kiedy skończyła się piosenka nie zwracaliśmy na to uwagi przytuliłam się do chłopaka i tak z twarzą przy jego klatce piersiowej tańczyliśmy lecz w mojej głowie piętrzyły się pytania. Odeszliśmy od siebie i patrzyliśmy na swoje ruchy.
- Marry możesz ten jeden raz spać dzisiaj ze mną w łóżku? - jego pytanie mnie naprawdę zaskoczyło no ale cóż raz się żyje.
- Ten jeden raz powiedziałam rzucając mu przelotny uśmiech i chwyciłam za spodenki od piżamy a on rzucił we mnie koszulką.
- Ale to nie jest moja . - zaczęłam ale mi oczywiscie przerwał - wiem to jest moja koszulka ale co ci zaszkodzi w niej spać.
Pokiwałam tylko głową lekko i weszłam do łazienki ogarnęłam się szybko i wróciłam do pokoju. Chłopak leżał na łóżku z telefonem w ręku że nawet mnie nie zauważył jego błąd. Chwyciłam kubek leżący na umywalce i nalałam do niego trochę wody. Podeszłam do niego po cichu i oblałam go wodą chłopak z całą mokrą głową odkrył się i wstał z łóżka.
- No to teraz masz przesrane - powiedział i zaczoł się pościg biegaliśmy po całym pokoju już jakieś 15 minut. Cała zmęczona i zdyszana stanęłam i powiedziałam że się poddaję. Chłopak z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie również cały zdyszany. To dosyć dziwne bo przecież to tylko bieganie po pokoju ale dla nas to był bieg z przeszkodami. Podszedł do mnie chwycił za materiał koszulki i wytarł sobie nią twarz
- Ale się na mnie zemściłeś. Wytarłeś się w swoją własną koszulkę.
- To nie była moja zemsta. Chwycił mnie w biodrach i przerzucił przez ramię idąc w stronę łazienki. Biłam go pięściami po plecach ale to nic nie dawało wsadził mnie pod prysznic i puścił wodę cudownie teraz jestem cała mokra. Chłopak zadowolony z siebie stracił koncentrację co wykorzystałam i wciągnęłam go też pod prysznic.
- Mądrze Marry teraz jesteśmy oboje mokrzy - chłopak spojrzał na mnie swoim wręcz przeszywajacym na wylot wzrokiem odpłynęłam w jego oczach. Włożyłam jedną rękę w jego krucho czarne włosy natomiast on położył swoją rękę na moim policzku. Nie wytrzymałam już chciałam jak najszybciej poczuć ponownie smak jego ust chwyciłam go za policzki i stając na palcach wpiłam się w jego usta. Chłopak początkowo zdziwiony moim zachowaniem nie odwzajemnił pocałunku lecz po chwili nie tylko go odwzajemnił ale i pogłębił. Kiedy się od siebie oderwalismy spojrzałam jeszcze raz w jego oczy i wyszłam z pod prysznica weszłam do garderoby zmieniłam ubrania i wrociłam do pokoju chłopak leżał na łóżku w samych suchych bokserkach. Położyłam się koło niego i przykryłam kołdrą. Chłopak nie odzywał się przez dłuższy czas a ja zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam jego głos.
- Marry śpisz już? No trudno. Dobranoc skarbie. - objoł mnie ramieniem i tak poszliśmy spać lecz powiedział jeszcze jedno piękne zdanie. - szkoda tylko że nie wiesz jak bardzo cię kocham - pocałował mnie jeszcze w policzek a ja zasnełam.