Blondynka szybko oddychała, patrząc na to wszystko z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Widząc szaleńczy uśmiech rudowłosego, powoli cofała się do tyłu. Miała świadomość tego, że w ogóle nie powinna tutaj być, że znalazła się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Nic nie mogła jednak na to poradzić.
Jinhwan odwrócił się i zaczął iść w jej stronę, stawiając powolne kroki, przyśpieszające tylko wtedy, gdy ona to robiła. Jej oddech zwiększał się z sekundy na sekundę, czuła się zagrożona, mimo tego, że chłopak przed nią był na dobrą sprawę drobnej postury i mniej-więcej jej wzrostu.
Można powiedzieć, że punktem zapalnym tego wszystkiego był śmiech Kim'a, jaki chwilę później rozniósł się po otoczeniu, dosyć szybko dochodząc do uszu dziewczyny. Wtedy też ta odwróciła się do niego plecami i zaczęła biec przed siebie, byleby tylko uciec, a w późniejszym czasie zgłosić się na policję jako świadek. Przecież widziała jego twarz. Musiała pomóc w złapaniu go, sprawić, aby został ukarany.
Chłopak z początku tylko za nią szedł, jednak gdy w końcu znalazła się w znacznej odległości od niego, zaczął biec. Przecież nie mógł stracić swojej kolejnej ofiary. Nie mógł dopuścić do tego, aby ktokolwiek go znalazł. Wtedy to wszystko dobiegłoby końca. I owszem, mogło się skończyć, ale na pewno nie tak. Przynajmniej nie w głowie rudego.
Dziewczyna biegła przed siebie, znikając za coraz to nowszymi na jej drodze drzewami. Nie zwracała uwagi na to, ile siniaków się przez to dorobi, czy ile zadrapań będzie zdobić po tym wszystkim jej ciało. Chciała tylko uciec, przeżyć, a przecież takie ślady szybko znikną.
Śmiech Jinana znów rozniósł się po okolicy. Czuła, że on jest blisko, co tylko zmotywowało ją do tego, aby szybciej biec. Niestety, wtedy już nie patrzyła pod nogi. Okazało się to dla niej zgubne. Wystarczył jeden wystający korzeń drzewa, a ta potknęła się i upadła na ziemię. Szybkie kroki przestępcy były coraz lepiej słyszalne. Ze łzami w oczach podniosła się i starała się biec, jednak z jej kostką było coś nie tak. Najprawdopodobniej była skręcona. Gdy to do niej dotarło, starała się przemieszczać jak najszybciej i znaleźć jakieś ukrycie, w którym przeczeka do rana. Przecież nie mogło być tak źle... Ten chłopak na pewno wiedział, że ktoś w końcu zgłosi pożar do odpowiednich służb.
Obejrzała się za siebie. Nikogo tam nie widziała. Wytężała słuch. Nikogo nie słyszała. Odrobinę zwolniła i odetchnęła z ulgą. Zgubiła go. Wtedy też spojrzała znów w kierunku, w jakim się przemieszczała i niemalże odbiła się od klatki piersiowej jakiegoś mężczyzny. Już myślała, że znalazła ratunek, bowiem światło księżyca padało tak, iż nie widziała jego twarzy, jednak jak bardzo się myliła... Osobnik płci męskiej postąpił krok do przodu. Przyjrzała mu się, a przez jej ciało przeszła niezliczona ilość dreszczy. Rozpoznała w nim tego samego chłopaka, który ją gonił. Postawiła krok w tył i w tym samym momencie wylądowała na ziemi. Oj jaki błąd popełniła, tylko wychodząc tej nocy z domu. A chciała tylko zrobić sobie krótki spacer! Nie miała nawet czasu syknąć przez pieczenie jakie rozeszło się na jej dłoniach, ponieważ Jinan chwycił ją za włosy i mocno pociągnął do góry.
- Już czas skończyć tę zabawę w kotka i myszkę. Zostałaś złapana, słońce - wypowiedział te słowa głośnym szeptem, a przez jej ciało znów przeszły dreszcze. Jęknęła głośno, czując jak jej włosy mogą zaraz zostać wyrwane, jednak Jinhwan jakby tego nie słyszał i zaczął ją ciągnąć w stronę swojego samochodu. Blondynka przestała zwracać uwagę na swoje włosy i zaczęła się wyrywać, jednak mimo drobnej postury, chłopak był od niej o wiele silniejszy.
Nie minęło nawet dziesięć minut, a znaleźli się przy pojeździe. Dziewczyna została mocno przyparta do pojazdu. Zaczęła wołać o pomoc, jednak paląca się posiadłość obok skutecznie ją zagłuszała.
CZYTASZ
It's not over yet [junhwan ver.]
FanfictionRudowłosy posłał mu kpiący uśmieszek, a zaraz potem z ruchu jego warg można było wyczytać "To jeszcze nie koniec, Koo Junhoe". Lub inaczej: Kim Jinhwan jest synem prezesa jednej z największych firm budowlanych w Korei Południowej. Koo Junhoe to najw...