Junhoe, gdy tylko oddał Jinhwana w ręce strażników z tymczasowego aresztu, ruszył załatwiać swoje sprawy, o których wcześniej wspominał. Dalej był niespokojny po historii, jaką udało mu się usłyszeć z ust rudego. Nie potrafił w to uwierzyć. Kim był... Naprawdę niebezpiecznym człowiekiem. Chociaż ta ostatnia zbrodnia w porównaniu do innych chyba była nawet delikatna. Bolała głównie Koo, choć ten nie powinien się tym przejmować. Przecież co było – to minęło.
Znudzony przekroczył próg laboratorium sądowego. Obiecał Yunhyeongowi, który na ten moment także należał do grona jego przyjaciół, przyjrzeć się pewnym zwłokom. Jakby to miało coś dać... Co prawda zdobył odpowiednie praktyki, na tylu miejscach zbrodni już był, jednakże to nie to samo, co doświadczony i wyuczony w danej dziedzinie, patolog sądowy, jakim był Song. Dlaczego więc szukał on pomocy u kogoś takiego, jak on? Jedynym, co miał, był mózg i zdolność do łączenia ze sobą różnych faktów, a tym samym rozwiązywanie zagadek.
Do kostnicy zakradł się niczym duch. Yun nawet go nie zauważył, dzięki czemu mógł stanąć tuż za jego plecami i krzyknąć:
- Bu!
Prosto nad uchem starszego. Hyeong odskoczył od jakiś zwłok leżących na stole jak poparzony. Nie spodziewał się tak nagłego ruchu ze strony młodszego. Chwycił się za serce i szybko oddychał.
- Chcesz, żebym zawału dostał?! – krzyknął oburzony. Nudziły go takie dziecinne gierki. Co z tego, że ich ofiarą padł już niezliczoną ilość razy? Wtedy go nawet bawiły, teraz niekoniecznie. Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.
- Przepraszam, hyung. Po prostu ostatnio nic tylko praca i brakuje mi rozgrywki – przyznał Koo. Była to prawda. Ostatnimi czasy nie skupiał się na niczym innym, oprócz sprawy Jinana. Ta z Oh Sehunem wpadła mu po prostu przez przypadek i była stosunkowo łatwa. Nie to, co ta jego prawie chłopaka.
- Dobra, nie ważne. Zapomnij – starszy machnął tylko ręką i wrócił do swojej wcześniejszej pracy, niczego już nie mówiąc. Junhoe przyglądał się temu z ciekawością. Przecież jeśli trochę poogląda zwłoki, to się nic nie stanie, prawda? A może czegoś przy okazji się nauczy.
Jeden dłubał coś w płucach martwego człowieka, a drugi starał się zapamiętać z tego jak najwięcej. W końcu patolog nie wytrzymał i rzucił swoje przyrządy na bok.
- Nie mogę pracować, kiedy patrzysz mi się przez ramię – burknął zniesmaczony. Nic nie mógł na to poradzić, że kiedy ktoś stał nad jego ramieniem, to nie mógł się skupić. – Przyjrzyj się tym zwłokom na stole obok. Co o nich powiesz?
June przerzucił swój wzrok we wskazanym przez starszego kierunku. Trup ten już się rozkładał, wydzielał charakterystyczny dla tego procesu zapach, a także jego skóra przybrała inny, nieco żółtawy lub już nawet zielonkawy odcień. Ciężko było to stwierdzić przez światło, jakie obecne było w pomieszczeniu.
- Na szyi widnieją ślady po jakimś sznurze, albo czymś w tym rodzaju. Nie wiem... Została uduszona? Weźmy także pod uwagę kolor skóry. Pewnie już dosyć długo nie żyje. Nie zmienia to jednak faktu, że prawdopodobnie odcięcie drogi tlenu do mózgu było przyczyną zgonu.
- A teraz przyjrzyj się tutaj – Yun wskazał lewy bok czaszki i lekko przekręcił głowę martwej osoby tak, aby było lepiej widać. Na miejscu tym widoczne były szwy. Teraz już przecięte, w celu zbadania przyczyn, jednakże wcześniej takie nie były. Poza tym, nawet teraz wyglądały na dosyć solidne. Ktoś musiał mieć wprawę w szyciu. Prawdopodobnie nie był zwykłym człowiekiem. Może chirurg? Albo lekarz? Coś w tym rodzaju, przynajmniej tak sądził Koo.
CZYTASZ
It's not over yet [junhwan ver.]
FanficRudowłosy posłał mu kpiący uśmieszek, a zaraz potem z ruchu jego warg można było wyczytać "To jeszcze nie koniec, Koo Junhoe". Lub inaczej: Kim Jinhwan jest synem prezesa jednej z największych firm budowlanych w Korei Południowej. Koo Junhoe to najw...