Rozdział 11

456 46 23
                                    

Kiedy tylko Junhoe opuścił szpitalną salę, Jinhwan popłakał się jak małe dziecko. Nic nie mógł poradzić na to, że zakochał się z policjancie. I mógł dalej się przez to oszukiwać, ale ileż można? Taki był skutek uboczny jego planu, który tak naprawdę zbliżał się już ku końcowi. Wiedział, że pozostawało to tylko kwestią czasu. Z resztą... Wiele o nim myślał, choć tak naprawdę nie musiał robić niczego. Przejrzał Koo i tak naprawdę na tym się skończyło.

Tylko dlaczego Kim płakał? Dlaczego tak bardzo bolało go serce? Sam nie wiedział. Możliwe, że było tak dlatego, iż według Jinana miłość była słabością. W ten sposób dowodził sam sobie, jak nędzny był w swoim życiu. Zaplanował coś i co? Przegrał sam ze sobą, choć jego postanowieniem wyraźnie było "nie zakochiwać się". Może pomogłoby coś, gdyby wypisał sobie to jedno zdanie na ścianie i non stop na nie patrzył?

Z drugiej strony mógł się z tym pogodzić. Wiedział, że zawsze są jakieś niedoskonałości, które trzeba brać pod uwagę. On oczywiście tak robił. 

- Jesteś głupi, Kim Jinhwan - przemówił do siebie przez łzy i zaśmiał się kpiąco ze swojej osoby. Jedną z rąk zakrył swoje oczy. Przeszkadzała mu w tym momencie obecność jego samego, a co dopiero jakiś pielęgniarek. Jedna z nich miała nawet przyjść, dokładnie za 36 minut i 19 sekund, aby dać mu leki. Tak, Jin odliczał czas na tyle dokładnie, ponieważ to pokazywało mu, jak wielką wagę ma każda sekunda. Mógł to też przekładać na inne myślenie - ogromną wartość ma także najmniejsza rzecz, często pomijana.

Czas przemijał, a on błądził po swoich myślach. Jego ciało nie wykazywało żadnych ruchów, przez co można by go wziąć nawet za trupa, z tą różnicą tylko, że wciąż oddychał.
Po ustalonym czasie przyszła także jedna z sióstr, o których myślał jeszcze jakąś chwilę temu. Ta podała mu trzy kapsułki, które szybko popił wodą oraz poinformowała go, że jutro o dwunastej zostanie wypisany. I sam nie wiedział czemu, ale pierwszym, co zrobił, było sięgnięcie po telefon i znalezienie w nim numeru Junhoe oraz napisanie do niego, kiedy wychodzi. Cóż... I tak trafi z więzienia do więzienia. Tylko, że w obecnym przykuty był do łóżka, a w następnym już będzie zamknięty stale w jednym pomieszczeniu. Oczywiście, w obu mógł się poruszać, lecz... Chyba każdy wie, o co chodzi.

Odłożył komórkę na bok i znów zaczął wpatrywać się w sufit. To już chyba stało się jego nawykiem. Robił to za każdym razem gdy się nudził, gdy musiał pomyśleć, czy cokolwiek innego. Po prostu bytował, istniał, lecz nie robił nic poza tym, kiedy nie było przy nim Junhoe. Bo o mordowaniu nie było już co wspominać. Obie te rzeczy stanowiły bardzo ważne elementy jego życia. Choć jeden z nich był dla niego już niemalże zakazany. Wciąż pozostawał mu jednak policjant, prawda? 

Wkrótce potem usłyszał pikanie dochodzące z urządzenia, jakiego używał jeszcze przed chwilą. Wychylił rękę i pochwycił je, po czym odczytał odpowiedź od swojego... No właśnie. Swojego kogo?

Od: Koo Junhoe
Do: Kim Jinhwan

Będę na pewno. Tęsknię za tobą, Jinhwannie ~

I Jin już nawet nie próbował się powstrzymywać, tylko pozwolił na to, aby na jego twarz wstąpił szczery, radosny uśmiech. Nawet jeśli jeszcze przed chwilą, można powiedzieć, był zły na samego siebie za to, że się zakochał, tak teraz się z tego cieszył. Bo kto nie będzie wspierał człowieka, jak nie jego partner? Na dobre i na złe? Hwan zdecydowanie potrzebował kogoś takiego. Osoby, która będzie z nim, niezależnie od sytuacji. W końcu zaczął się do tego przyznawać sam przed sobą. Teraz według niego chyba nawet dobrze postąpił, mówiąc detektywowi, że jest tylko jego.

Jak widać - Kim Jinhwan był bardziej skomplikowaną istotą, niż mogłoby się wydawać. Co chwilę zmieniał zdanie, w jednym momencie był na siebie zły, a w drugim wręcz przeciwnie - zadowolony. Nikt jednak nie mógł nic na to poradzić. Grunt, że Jinan był sobą, a to, że zachowywał się jak typowa kobieta mógł puścić w niepamięć.

It's not over yet [junhwan ver.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz