Rozdział 5

158 25 10
                                    

Czemu mnie wstrzymuje?

Celownik coraz bliżej, a czasu coraz mniej. Przegra. Nie. Stop. Wygra. Dosłownie wyrwała wodze z rąk mężczyzny na niej siedzącego i popędziła, oczywiście na tyle, na ile pozwalają cugle. Niestety dżokej okazał się być doświadczony. Kasztanka biegła cała już spocona od ciągłej walki, i pozostawało jej już tylko patrzeć na oddalającą izabelowatą klacz.

- No dalej kobyło! - krzyknął. Zapewne zaczął udawać, że to wina Eight, że mimo pochodzenia to kompletne beztalencie.

Beztalencie...?

Tymczasem na trening z niecierpliwością patrzył trener.
- Ty, Ethan, ona według ciebie ma wygrać Triple Crown? Ta kobyła w ogóle da radę wygrać to całe MSW? - spytał ironicznie jego kolega, który fachowo miał ocenić obie klacze.
- Coś jest dzisiaj z nią nie tak... Przyjdź jutro.
- Nie mogę, wiesz, że Lily chce iść jutro na zaku... Dobrze, ale to ostatni raz.
- Wiedziałem. - uśmiechnął się jego kolega - Dzisiaj wyjątkowo Eight biegnie z innym dżokejem, to był chyba zły pomysł.

W tym czasie kiedy miała miejsce w pewnym sensie ta beztroska rozmowa, Rose starała się pokonać Lily of Light, swoją przyjaciółkę, a teraz rywalkę. Klacz nie mogła się do tego przyzwyczaić, ale nie czas na rozmyślania. Teraz muszę tylko wygrać, tylko to się liczy. Teoretycznie nie miała szans. W starciu z tą klaczą, a mowa oczywiście o Lily, teoretycznie nie miała szans. Ale ona musi pokazać co potrafi. Musi.
Nareszcie poczuła luźne wodze, i mogła przyspieszyć. Jednak czy nie było już za późno? Niestety, było, mimo zaskakującego przyspieszenia klaczy nie udało się. Razem z Light zeszła z toru.
- Wiesz co, Eight, musimy porozmawiać.
To usłyszała od izabelowatej klaczy. Co chciała jej przekazać? Że dzisiaj wieczorem umawiają się na opowieści o kwiatkach I motylkach? ((Och, czytelniku, wyczuj tą ironię...)) Po udaniu się w ustronne miejsce na pastwisku, zaczęły rozmowę.
- Tak, słucham, o czym chciałaś pogadać? - spytała kasztanka podejrzliwie, zarzucając rudym ogonem.
- Wiesz, Rose, chyba czas zakończyć naszą przyjaźń. Teraz będziemy już tylko ze sobą konkurować.
- Ale...
- Sprzedali mnie. Znaczy mnie i Dream. Planują wystawiać nas razem w wyścigach. Tak więc - przerwała i uśmiechnęła się - rywalko... Życzę ci przegranej, a w sumie, i tak jestem szybsza, wygraną mam w kieszeni.

Ten jej pewny siebie głos rozwścieczył klacz.

Jak ona mogła tak myśleć? Przecież nigdy tak się nie zachowywała...

To właśnie potęgowało tylko smutek Eight. Nigdy wcześniej się nie kłóciły. Nigdy nie rozstawała się ze swoją paczką.

Nawet nie zauważyła, kiedy zaczął padać deszcz. Powietrze przesiąknęło wilgocią, a konie były powoli sprowadzane z pastwiska.

Mam jeszcze trochę czasu, mogę pobiegać...

Rose spostrzegła, że jej nowy wróg odszedł już, razem z Night Californią oraz Big Dream. California oczywiście szła razem z jakimś wysokim, karym ogierem blisko bramy.

Stop, Eight, miałaś biegać.

No więc kasztanka ruszyła. Do bramy miała dobry kawałek, lecz tylko pomogło jej się rozpędzić. Gdy tak patrzyła na jej byłe przyjaciółki łzy same cisnęły się do jej ciemnych, orzechowych oczu oprawionych długimi rzęsami. Wyciągnęła się.

Classic Bella...

Gdy tylko pomyślała o imieniu swojej przyjaciółki, mimowolnie się uśmiechnęła. Przez łzy i deszcz widziała jednak wszystko jak przez mgłę, i nawet nie zauważyła, kiedy przebiegła jak strzała przez bramę i wpadła na jakiegoś karego ogiera, właśnie wyprowadzanego z pastwiska.
- Ej, ty, uważaj - uśmiechnął się.

O nie, nie nie nie nie nie nie...
Czemu to musi być ten od Californi?

- Dobrze, ja... Ja już sobie idę...

I rzeczywiście, nie zdążyła nawet się ruszyć, bo szybkim i sprężystym krokiem podeszła do nich Natalie, wysoka, ruda, szczupła... Jak Eight. Była to ulubiona stajenna klaczy. Bezwiednie jej wzrok powędrował w stronę karusa. Był mniej więcej w jej wieku, szczupły, wysoki, idealny... Ciekawe, jakich ma rodziców...? Klaczy od razu skojarzył się z Black Caviar, ta sama głęboka maść...

Nie, stop, Eight, on cię nie interesuje!

To mówił pierwszy głos w jej... Sercu? Nie, to za dziecinne. W jej głowie. A drugi głos? On miał zupełnie inny sens...

No, tak, na pewno. Podoba ci się jak cholera!

Tak, i to byłoby na tyle z postępem tej miłości. Jak zwykle. Przyszła Natalie, stajnia, jeść, spać... W końcu nawet Bella już odpłynęła w krainę Morfeusza. Ona również nie miała zbytnio wyboru.

W końcu jutro wyścig...

✏✏✏

Tak, chyba najlepszy i najdłuższy ze wszystkich, podoba się? :)
Mi tak.

Pisany w szkole, macając sb nawzajem nogi z Cascią <3 _Casilla_
Pozdrawiam ^^

MgłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz