19. Witajcie w moim królestwie

1.3K 125 37
                                    

– Witajcie w moim królestwie – rzekł Dylan, kiedy wszyscy już znajdowaliśny się w środku jego pokoju. – Królestwie, w którym prawie wszyscy są mile widziani. Holland była tu już całkiem sporo razy, a ty, Colton, na pewno masz prawie taki sam apartament, więc dalszy opis nie jest konieczny.

– Właściwie, to mój apartament jest całkiem inny – odparł blondyn, a O'Brien spojrzał na niego podejrzliwie. – Nie no, żartuje, masz rację, jest prawie identyczny.

– Żarty to muszą być śmieszne, Colton – stwierdził brunet, poprawiając mankiety swojej błękitnej koszuli w kratę. – Naucz się definicji słowa, zanim go zaczniesz używać. Nie jestem pewien, czy Roden przedstawiła ci nasze plany na dzisiejszy wieczór, ale na wszelki wypadek zrobię to również ja. Zebraliśmy się tutaj by celebrować wstęp do nocy za pomocą Twin Peaks i pizzy. Mam nadzieję, że lubisz ten serial – powiedział, niemal automatycznie kierując rękę, by dotknąć swojego policzka *, ale zanim jego dłoń doświadczyła kontaktu z twarzą, chłopak szybko schował ją do kieszeni. To wyglądało dość dziwnie, ale nie miałam zamiaru się dłużej nad tym zastanawiać.

– Twin Peaks jest super – stwierdził blondyn, uśmiechając się w moją stronę. Odwzajemniłam jego gest, jednak szybko odwróciłam wzrok w stronę O'Briena. Brunet wpatrywał się we mnie i Haynesa delikatnie zaciskając pięści, jednak, gdy zauważył, że ja też na niego popatrzyłam, szybko je rozluźnił.

Do kanapy mającej nam służyć za miejsce do siedzenia został już wcześniej przysunięty dość niski stolik, na którym w tamtym momencie stał laptop. Jako pierwszy, oczywiście, zajął miejsce Dylan. Usiadł na środku i nie chciał się przesunąć, by Colton mógł być obok mnie. W końcu jednak przekonałam bruneta, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zajęcie jego tymczasowej pozycji przeze mnie. Myślałam, iż w ten sposób unikniemy sprzeczek. 

Początkowo wszystko szło według moich planów. Przyjaciel włączył serial, po czym rozsiadł się na kanapie obejmując mnie ramieniem. Obejrzeliśmy tak około piętnaście minut serialu, ponieważ przyszedł dostawca z pizzą. Dylan poszedł zapłacić, a następnie wrócił już z pudełkiem hawajskiej. Każdy z nas wziął po kawałku i ponownie włączyliśmy Twin Peaks.

– Pizza jest najcudowniejsza na świecie – skomentowałam w pewnym momencie, przerywając milczenie zakłócane jedynie przez serial.

– Nie jest cudowniejsza niż twoje oczy – odparł Colton.

– Dziękuję ci, Haynes, to miłe, ale nie musiałeś tego mówić, serio – powiedział O'Brien, biorąc kolejny kawałek. W reakcji na tą uwagę pokręciłam jedynie głową i skupiłam się na dalszym oglądaniu serialu.

Po kilku odcinkach stwierdziłam, że to świetny moment by powrócić do pokoju. Blondyn zrobił tak samo.

Brunet odprowadził nas do wyjścia po czym każdy z nas udał się w swoją stronę. Po wejściu do apartamentu położyłam się na łóżku i zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Po jakimkolwiek odzewie ze strony Zaca Efrona nie było śladu. Kilka minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko otworzyłam czekającej osobie, którą, zaskakująco, okazał się Dylan. Chłopak wyminął mnie, od razu kierując się w stronę mojego łóżka, na którym usiadł i pokazał gestem bym zrobiła to samo. Westchnęłam, a następnie poszłam wykonać to, czego oczekiwał.

– Coltona wreszcie nie ma, to można pogadać – powiedział, poprawiając fryzurę.

– O'Brien, jesteś niemożliwy...

– Gdybym był niemożliwy, to by mnie tu nie było – skomentował, a następnie położył swoje plecy na pościeli. Ja postanowiłam zrobić to samo. Przez chwilę tak leżeliśmy po prostu wpatrując się w sufit. Zdecydowanie lepiej czułam się gdy był obok mnie.

– Roden, mam do ciebie pewne pytanie – odezwał się brunet.

– Jasne, pytaj – odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się zachecająco.

– Czy ja właściwie jestem dobrym aktorem? – wypowiedział na jednym wdechu, a ja popatrzyłam na niego zaskoczona. Zawsze pewny siebie O'Brien miał wątpliwości co do swoich kompetencji. To nie zdarzało się często.

– Dylan, jesteś genialnym aktorem. Czemu pytasz?

– Sam nie wiem... Dzisiaj widziałem jak grało tyle ludzi i uznałem, iż musiałem się upewnić, że tak bardzo nie odstaję od reszty... – powiedział splatając nasze dłonie. – Dziękuję.

– Za co?

– Za to, że mnie wspierasz. Za to, że się nigdy ode mnie nie odwróciłaś i mnie znosisz. Za to, że jesteś.

W reakcji na słowa Dylana delikatnie ścisnęłam jego rękę, zwracając uwagę bruneta, by na mnie spojrzał. Wpatrywałam się w jego brązowe oczy, a on w moje, zielone.

– Ja też ci dziękuję – wyszeptałam, ale zauważyłam, że mimo iż powiedziałam to tak cicho O'Brien mnie zrozumiał, ponieważ posłał mi nieśmiały uśmiech. On - zawsze pewny siebie, momentami arogancki chłopak.

××××××××××××××××××××××××××××××××
Hej :D
Wreszcie udało mi się napisać rozdział z czego bardzo się cieszę :D Mam nadzieję, że jakoś mega Was nie rozczarowałam tą sceną z kolacji, sama myślałam, że lepiej to napiszę, ale wyszło jak zwykle 😅 za to, z tej drugiej jestem już całkiem zadowolona, chyba wyszła znacznie lepiej :D

Przy okazji mam do Was takie pytanie: jak trafiliście na to opowiadanie? Jestem strasznie ciekawa ^^

Miłego piątku/dnia w którym to czytacie!

Matlenea

* gest uznawany za oznakę kłamstwa

I Got This Role | Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz