25. Tak się właśnie korzysta z życia, Roden

1.3K 123 64
                                    

Minął miesiąc od rozpoczęcia przez nas zajęć. Przez ten czas dawaliśmy z siebie wszystko na planie, trzy dni w tygodniu staraliśmy się uważać na lekcjach, a w czasie wolnym Dylan często zabierał mnie na różnego rodzaju wyjścia albo po prostu przychodził do mojego apartamentu bez zapowiedzi.

Mimo że dni powoli zaczęły mi się ze sobą zlewać, a ja wpadłam w rutynę to osobą, która sprawiała, iż nie było mi z tym w najmniejszym stopniu źle stał się właśnie O'Brien. Oczywiście wychodziłam też z Crystal, ale zdecydowanie rzadziej. Powodował to brunet zajmujący mi większość czasu.

Jeżeli mowa o szkole, zapowiedziane zajęcia okazały się dla nas bardzo korzystne. Moją stałą grupą od odpowiadania na pytania przy sprawdzaniu wiadomości na angielskim i matematyce byli Colton oraz Dylan, a na biologii oraz geografii odpowiadałam z samym przyjacielem. Kilka razy udało nam się wspólnie zdobyć dobre oceny, które w znacznym stopniu mogły podziałać na wyniki końcowe w normalnej szkole.

Nasze życie toczyło się w tamtym momencie na planie i chyba nikt nie chciał myśleć o tym, co miało nadejść za kilka tygodni - o powrocie do domu. Ja oraz O' byliśmy w nieco lepszej sytuacji niż inni, bo mieszkaliśmy blisko siebie, ale na przykład Crystal i Tyler dzieliło ponad dwieście kilometrów. Żywiłam nadzieję, że pomimo tego ich związek mógł przetrwać, ale sama nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie w podobnej sytuacji.

Przerwałam swoje przemyślenia, by przestać się dołować, po czym spojrzałam na okładkę książki, którą odzyskałam kilka dni wcześniej. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a następnie zobaczyłam ile stron zostało mi do końca. Okazało się, że niewiele, więc postanowiłam skończyć czytanie powieści. Niestety nie było mi to dane, gdyż usłyszałam dźwięk pukania do drzwi. Podeszłam do nich wiedząc, kto się za nimi znajdował.

– Jak ci się podoba powieść, Roden? – spytał Dylan, po czym pocałował mnie w policzek na przywitanie.

– Jest świetna, O'Brien – mrugnęłam do chłopaka.

– Wiedziałem, że ci się spodoba! – powiedział nieco za głośno, przez co się zaśmiałam.

– Może dlatego, że ją kupiłam? – spytałam ironicznie.

– Nie... To na pewno nie dlatego – pokręcił głową, a ja parsknęłam śmiechem.

Chłopak podszedł do kanapy, po czym zajął miejsce na jej środku, patrząc na mnie wyczekującym wzrokiem. Westchnęłam, a następnie wzięłam scenariusz i usiadłam obok niego. Wspólna nauka roli była naszym zwyczajem. Brunet objął mnie ramieniem, po czym zaczęliśmy od ćwiczenia moich kwestii, by później przejść do jego. Po dwóch godzinach skończyliśmy, a ja chciałam wrócić do lektury, ale Dylan, oczywiście, mi nie pozwolił.

– Dzisiaj jest dzień na zrobienie czegoś szalonego – oznajmił, patrząc na mnie z wyczekiwaniem.

– Szalonego? – uniosłam jedną brew do góry.

– Szalonego – potwierdził chłopak.

– O'Brien...

– Roden...

– Co ty znowu wymyśliłeś? – spytałam patrząc na niego rozbawionym wzrokiem.

– Jedziemy dzisiaj na górę Lee – oznajmił z dumą brunet. 

– Pod napis Hollywood? – spytałam, wytrzeszczając oczy. – Zwariowałeś, O'Brien – zaczęłam się śmiać.

– Mówię poważnie – stwierdził patrząc mi w oczy.

– Jak się tam dostaniemy? – zadałam pytanie ze zrezygnowaniem.

– Zamówimy taksówkę – odpowiedział pewnym siebie tonem. – Będzie świetnie, Roden, zobaczysz – uśmiechnął sie widząc, iż byłam gotowa zgodzić się na jego propozycję.

– No dobra... – zaczęłam mówić, ale nie skończyłam, bo przyjaciel mnie przytulił.

– Byłem pewny, że się zgodzisz! – oznajmił z entuzjazmem, w reakcji na co przewróciłam oczami.

– O'Brien...

– Roden?

– Nie dałeś mi skończyć – stwierdziłam, a on westchnął. – Musimy wrócić przed północą – powiedziałam stanowczo, oczekując na jego zaakceptowanie tego warunku.

– Dobrze, kopciuszku – zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię. – W takim razie w drogę! – powiedział Dylan, po czym wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zamknęłan drzwi do apartamentu, a następnie zaczęliśmy biec oraz się śmiać.

Po kilku minutach opuściliśmy hotel oraz zamówiliśmy taksówkę. Na niebie pojawił się już zachód słońca, co sprawiło, że się uśmiechnęłam. Los Angeles wieczorem wyglądało cudownie, czego można było się spodziewać. Popatrzyłam na bruneta, który już na mnie spoglądał. Zastanawiało mnie dlaczego to robił, więc odruchowo sprawdziłam w szybie zaparkowanego obok samochodu, czy się nie pobrudziłam. W momencie, gdy to robiłam zauważyłam, iż pojazd nie był pusty, a osoba siedząca w środku dziwnie się na mnie patrzyła. Szybko odskoczyłam od auta, na co Dylan zareagował śmiechem. Chwilę później przyjechała taksówka, do której wsiadłam z ulgą.

Spodziewałam się, że droga na górę Lee od naszego hotelu była dłuższa, ale się przeliczyłam. Po upływie około kilkunastu minut wysiedliśmy z pojazdu, zapłaciliśmy, a następnie skierowaliśmy się w jedną z uliczek, która była oznakowana jako droga pod napis Hollywood. Myślałam, że dojście pójdzie nam bez problemów, ale zgubiliśmy się ze trzy razy, przez co pod słynny napis szliśmy jakieś czterdzieści minut.

– Jak ci się podoba? – spytał O'Brien, gdy podziwialiśmy widok Los Angeles z okolicy wielkich liter.

– Jest pięknie – uśmiechnęłam się w jego stronę. – Jednak podobałoby mi się bardziej, gdybym po drodze nie musiała włączyć GPS'a – zażartowałam, a Dylan przewrócił oczami, lecz się zaśmiał.

Chwilę tak staliśmy milcząc i wpatrując się w krajobraz. Będąc pod napisem nie mieliśmy najlepszej perspektywy na niego, tylko właśnie na miasto. Kiedy tu jechaliśmy słońce ustąpiło miejsca gwiazdom oraz księżycowi, które razem ze światłami tworzyły niesamowitą scenerię. Wyciągnęłam telefon, a następnie zrobiłam zdjęcie widokowi, a później Dylanowi. Jakość pozostawiała trochę do życzenia, ale mimo wszystko bardzo spodobał mi się efekt. Chłopak widząc to zabrał mi urządzenie i nakierował je tak, by uchwycić naszą dwójkę i krajobraz. Fotografia była po prostu wspaniała. Jednak jak inaczej mogłoby wyglądać zdjęcie dwójki usmiechniętych najlepszych przyjaciół na tle "Miasta Aniołów"?

Brunet popatrzył z dumą na swoje dzieło, a ja wywróciłam oczami. Jego pewność siebie czasami potrafiła dobijać, ale w innych przypadkach musiałam przyznać, iż była nawet urocza. Po chwili wróciliśmy do poprzedniego zajęcia, ciesząc się ze swojego towarzystwa oraz pobytu w tym urokliwym miejscu.

– Kiedyś zagram w "Więźniu Labiryntu" – odezwał się nagle Dylan. – Oczywiście, jeśli zrobią ekranizację – dodał szybko.

– O'Brien... To jest niemal tak samo prawdopodobne jak to, że będziemy w związku – zażartowałam, patrząc na niego z politowaniem.

– W takim razie twierdzisz, że nasz związek byłby bardzo prawdopodobny, dzięki za tą uwagę – zaśmiał się chłopak, a ja uderzyłam go delikatnie w ramię. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Już chciałam wyciągnąć komórkę, by go odebrać, ale brunet mnie powstrzymał, łapiąc moją rękę.

– Żyj chwilą, Holly – powiedział, patrząc mi w oczy. Również spojrzałam w jego tęczówki i zorientowałam się, jak blisko siebie staliśmy. Po upływie najprawdopodobniej kilku sekund poczułam usta chłopaka na swoich. Miałam kompletny mętlik w głowie, ale odwzajemniłam pocałunek.

– Tak się właśnie korzysta z życia, Roden – uśmiechnął się, kiedy oderwaliśmy się od siebie.

×××××××××××××××××××××××××××××××
Hej ^^

Po pierwsze chciałabym Wam bardzo podziękować za 10 tys. wyświetleń ❤
Zaproponowałabym Wam jakiś maraton z tej okazji, tylko jeśli dobrze oszacowałam to zostało mało rozdziałów do końca i to nie ma sensu :/
Jeśli macie jakiś inny pomysł to możecie napisać :D

Jeszcze raz dziękuję i życzę miłego dnia/nocy ^^

Matlenea

I Got This Role | Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz