03. Ten Stiles trochę przypomina mi ciebie

2.2K 179 18
                                    

Staliśmy przed najładniejszym hotelem, jaki widziałam w życiu. Co prawda, nie bywałam w nich często i nie miałam jakiś wysokich standardów, ale ten bardzo mi się spodobał.  

  – Odrobinę lepszy, niż poprzedni, prawda? – spytał Danny, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech, mimo iż to pytanie było ironiczne. Spojrzałam na Dylana i zauważyłam, że wpatrywał się we mnie radosnym wzrokiem. 

  – Wiedziałem, że ci się spodoba – stwierdził, a ja się do niego przytuliłam pomimo że tego nie zorganizował. Chłopak również objął mnie ramieniem. Czułam się szczęśliwa i wszystkie obawy dotyczące naszego wyjazdu tymczasowo zniknęły. 

  – To są wasze scenariusze –  powiedział Zaccagnino, wyciągając w naszą stronę dwa pliki kartek.  Oderwaliśmy się od siebie, po czym spojrzeliśmy na to, co nam wręczył. 

 – Na ile to odcinków? –  zadał pytanie O'Brien, wertując wszystkie strony.  

– Na jeden –  odparł Danny, a ja rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Dylan jedynie pokiwał głową, jakby nie robiło to na nim żadnego wrażenia. 

–  Zaprowadzę was do waszych pokoi. Weźcie walizki – poinformował mężczyzna, więc zrobiliśmy to, o co prosił i weszliśmy do holu.  

Zaccagnino poszedł pogadać z recepcjonistką, a parę sekund później pojawił się obok nas z kluczami. Ruszyliśmy w stronę windy, którą dojechaliśmy na czwarte piętro. 

 – Oto wasze tymczasowe mieszkania – oznajmił, kiedy stanęliśmy między drzwiami o numerach czterdzieści sześć oraz czterdzieści dziewięć. – Za dwa dni o dwunastej macie sesję zdjęciową, która będzie promowała nasz serial. Zbiórka przy recepcji o dziewiątej rano, nie spóźnijcie się. Dwa dni później nagrywamy pierwszy odcinek. Macie jakieś pytania? – spytał, wręczając nam narzędzia do otwierania drzwi.  

  – Tak –  odezwałam się. – Będziemy mieć jakieś próby?

– Nie, wszystkie ujęcia będziemy nagrywać, bo inaczej moglibyśmy przegapić naprawdę fajną scenę, której nie udałoby się idealnie tak samo odtworzyć. Coś jeszcze? 

  – O której mamy śniadanie? –  zaciekawił się Dylan. 

– Jutro i w środę wyjątkowo o dziewiątej. Za dwa dni o ósmej, w późniejsze dni o piątej rano –  powiedział, a my usłyszeliśmy dźwięk przychodzącego smsa. Zaccagnino wyciągnął telefon i odczytał treść wiadomości. – Wybaczcie, muszę pojechać odebrać Tylera z lotniska. Później jeszcze Crystal i Coltona... Poradzicie sobie, prawda? 

  – Tak –  odparł O'Brien, a Danny uśmiechnął się do nas pokrzepiająco, po czym odszedł w stronę wind. Otworzyłam kluczem drzwi do pokoju czterdzieści sześć, a mój przyjaciel zrobił to samo, tylko, że ze swoim nowym mieszkaniem. 

Gdy weszłam do środka, zobaczyłam pięknie urządzony apartament w odcieniach bieli, czerni i turkusu. Mogłabym tu zamieszkać na stałe.

  – No nieźle –  usłyszałam głos O'Briena, więc odwróciłam się w stronę, z której dochodził.  Czarnowłosy stał oparty o framugę, oglądając mój tymczasowy dom. 

– Nie nieźle, ale cudownie. Jak tam twój apartament? 

– Prawie taki sam, jak twój, ale zamiast tych niebieskich mebli, mam zielone. Jak chcesz, to możesz zobaczyć. 

– To nie jest niebieski, tylko turkusowy – zauważyłam, a chłopak wywrócił oczami. – Z chęcią zobaczę – powiedziałam, wymijając go w drzwiach. Weszłam do jego mieszkania i rozejrzałam się po wnętrzu. Było dokładnie tak, jak wcześniej stwierdził. 

– Chyba zacznę już przeglądać scenariusz... –  oznajmił cicho chłopak, a ja popatrzyłam na niego zaskoczona. 

 – Już? 

– Tak. Mamy cztery dni, by go opanować, a tam jest tego dość sporo... 

–  Racja. Ja też  zacznę...  – poinformowałam go, więc wziął do ręki plik kartek i udaliśmy się do mojego apartamentu. Ułożyłam się na łóżku, podczas gdy O'Brien zajął miejsce obok mnie. Otworzyliśmy nasze scenariusze i zaczęliśmy je czytać. 

 – Ten Stiles trochę przypomina mi ciebie. No może oprócz tego, że się podkochuje w postaci, którą gram – zauważyłam po dłuższej chwili analizowania tekstu. 

– Tobie też się tak wydaje? Chyba pogadam z reżyserem, bym mógł go zagrać. 

–  Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Masz już przydzieloną rolę... 

– Tak, przecież mnie nie zje. Porozmawiam z nim jutro –  powiedział zdecydowanym tonem, a ja wiedziałam, że już nie uda mi się go przekonać, by zmienił swoje postanowienie.  

 –  Jak chcesz. Idę poszukać jadalni, idziesz ze mną? 

 – Nie, nie chce mi się. 

–  Okay, tylko nie zdemoluj mi mieszkania. Zaraz wracam –  po tych słowach, opuściłam swój tymczasowy dom i udałam się do windy. Zjechałam nią na sam dół, a następnie wysiadłam w okolicach recepcji. Już chciałam udać się dalej, jednak moją uwagę przykuł przystojny blondyn, który stał obok Dannego. Zaccagnino mnie zauważył, a jego twarz rozjaśnił uśmiech. Pokazał mi gestem, bym do nich podeszła, co szybko zrobiłam. 

– Holland, to jest Colton. Będzie grać chłopaka twojej postaci, czyli Jacksona –  stwierdził mężczyzna, a chłopak uśmiechnął się szeroko. Nieśmiało odwzajemniłam ten gest.

  – Miło poznać –  powiedział, nie zmieniając mimiki twarzy. 

  –  Mi też miło –  odparłam, starając się brzmieć zupełnie naturalnie. Czułam się odrobinę dziwnie ze świadomością, że mieliśmy grać parę, a ja go praktycznie nie znałam...



I Got This Role | Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz