Rozdział 7

397 16 4
                                    

Stoimy w środku lasu. Wokół nas są rosłe drzewa. Wszędzie są fioletowe, kwiatki. Prawie jak z obrazka. Właśnie! Prawie. Było by idealnie gdyby nie to, że na samym środku tego lasu znajdowałam się ja z moim bratem, który co chwila powala mnie na ziemię chcąc mnie tym czegoś nauczyć i jedyne czego mnie nauczył to to, że lepiej z nim niczego nie trenować. Nie jestem taka już delikatna ale on mną praktycznie rzuca jak szmacianą lalką.

- Anka!

- Przestań na mnie wrzeszczeć! Nie moja wina, że mi nie wychodzi!

- Gdybyś się skupiła to by Ci wychodziło.- Powiedział już spokojniej.

- Przestań się na mnie wyżywać. Łatwo Ci mówić. - Spojrzał się na mnie smutno. Zrozumiał.

- Aniu, to nie jest łatwe dla żadnego z nas. To jest dla Ciebie szok. - Uśmiechnął się przyjaźnie.- Uwierz mi, że jest to konieczne. Martwię się o Ciebie. Martwię się, że nie dasz rady udźwignąć ciężaru tego.. wszystkiego.- Mówił już szeptem. Spojrzał mi w oczy. - Nie płacz.- Dopiero teraz poczułam, że oczy mnie pieką. Pokiwałam głową.

- Spróbujmy od nowa.

- Nie ma sprawy.

****************************

Po dwóch godzinach wreszcie udaje mi się go powalić na ziemię. Zaczęłam skakać i piszczeć.

-Gratulacje siostra.- Powiedział krzywiąc się.

-Dzięki.- Nie mogłam przestać się uśmiechać. Usiadłam na zielonej trawie i zapatrzyłam się w chmury. Nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie położył się Ben.

- Wiesz, zawsze zastanawiałem się jak przyjmiesz wiadomość, że jestem Twoim bratem. Nie myślałem, że tak szybko się do siebie zbliżymy. Prędzej bym powiedział, że nie chciałabyś mnie znać. Nie wspominając tu już o..

- Wampirach.- dokończyłam za niego.

- Właśnie.

- Ben? - Przerwałam przedłużającą się ciszę.

- Tak?

- Jak to było z tym wypadkiem?

- Chciałem Ci się bliżej przyjrzeć. Nie wiem co we mnie później wystąpiło. Przestraszyłaś się mnie wtedy. Kiedy się opamiętałem było już za późno. Wpadłaś pod samochód. Kierowca uciekł... Aniu, ja.. przepraszam. Mogłem inaczej się zachować. To moja wina.- Nie mogłam pozwolić by się zadręczał.

-To nie prawda. Nie możesz się zadręczać. Zapomnijmy o tym. Najlepiej zmieńmy temat.- Cisza.- Zmieńmy temat, a nie zamilknijmy.- Dodałam śmiejąc się.

-No.. Okej.. Więc? O czym chcesz gadać?

-Mógłbyś mi opowiedzieć...swoją historię? No wiesz...Dzieciństwo. Ty o mnie wiesz sporo, a ja o Tobie praktycznie nic.- Westchnął.

- Chyba masz rację.

-Więc?- Spytałam po dłuższej chwili, ponieważ znowu się zawiesił.

-Myślę od czego mam zacząć.

-Najlepiej od początku.- Uśmiechnęłam się przyjaźnie do mojego brata pragnąc go wreszcie lepiej poznać. Wiem tylko tyle, że uczył się w jakimś internacie, a to niezbyt dużo.

-Od urodzenia mieszkałem z babcią. Rodzice musieli się z Tobą ukrywać, więc bardzo rzadko nas odwiedzaliście. Ty o niczym nie wiedziałaś, bo półwampiry dojrzewają dopiero po szesnastych urodzinach. Ja byłem wyjątkiem i łatwo było mi się wtopić w tłum. Moją krew czuć dopiero gdy krwawię. I najwyraźniej Twoją też. W szkole miałem paru przyjaciół, a teraz kontakt utrzymuję tylko z jednym. Kiedyś Ci go przedstawię. Jest super i od razu go polubisz. Miałem parę dziewczyn ale żadna nie była zbytnio w moim typie.- Uśmiechnął się. -Krótko po wypadku rodziców i Twoich szesnastych urodzinach zacząłem Cię obserwować. Chowałem się pod Twoją szkołą i patrzyłem na Ciebie. Jak spacerujesz, czytasz, robisz zakupy. Praktycznie wszędzie i musiało mi odwalić w tym głupim lesie.- Zrobił kwaśną minę.- W szpitalu zdecydowaliśmy z babcią, że powiemy Ci niedługo o wszystkim. Resztę już znasz.

**********************

Witam po dość długiej przerwie.

Zauważyłam, że przybyło ostatnio dużo czytających moją opowieść. Bardzo się cieszę z tego powodu, ponieważ jest to moje pierwsze opowiadanie.

Bardzo mnie ciekawi jak wygląda ten przyjaciel Bena, a Was?

Komentujcie! Gwiazdkujcie! Wyczekujcie kolejnego rozdziału! :*

Pozdrawiam :D

,,Szept wiecznych tajemnic''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz