Rozdział 19

221 11 0
                                    

Przez tę noc naprawdę dużo się działo. Z grzeczności oszczędzę Wam szczegółów. Jestem jak nowo nagrodzona. Nie spałam co jest oczywiste. Otworzyłam oczy. Denis patrzał się na mnie z szerokim uśmiechem na ustach.

-Jesteś piękna.-Słyszałam to od niego ze sto razy dzisiejszej nocy. Uśmiechnęłam się do niego.
Przysunął mnie do siebie tak, że leżałam teraz praktycznie na nim. Sprawdziłam godzinę. 12:36.

-Ale nam się noc przedłużyła.-Nic nie odpowiedział tylko obrócił nas tak, że teraz ja byłam pod nim. Wykorzystał sytuację i mnie pocałował.-Denis, musimy się szykować na wyjazd.

-ćsii.. To było wspaniałe.-Położył mi palec na ustach zjeżdżając pocałunkami na moją szyję.-I dalej może być.- Poddałam się.

************

Przez to, że dłużej leżeliśmy to miałam tylko pół godziny na uszykowanie się na wyjazd. Wzięłam tylko najbardziej potrzebne rzeczy. Założyłam jeszcze soczewki i wyszłam z pokoju. Jechałam z Denisem z tyłu, a Ben i Eliza z przodu. Po drodze zatrzymaliśmy się przy lesie by zapolować.
Ben cały czas na mnie dziwnie patrzył.

-Przestań się na mnie gapić.-Mruknęłam zirytowana.

-Co Wy rzeście tam wyprawiali, co? Że tacy rozanieleni oboje jesteście.- Spojrzałam na Denisa. Pocałował mnie w policzek.

-Nie musisz wiedzieć.-Mruknął do Bena, jednocześnie przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie.

-Denis.-Powiedział ostrzegawczo.-Mówiłem Ci coś o tym.

-Dziwne, nie pamiętam.-Uśmiechnął się łobuzersko.

-Dostaniesz w gębę jak tylko wysiądziemy pod domem babci.

-Ben spokojnie. Nic się nie stało. Oni są odpowiedzialni.-Włączyła się do rozmowy Eliza. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie.-Skończcie się kłucić, tak będzie najlepiej.- Ben westchnął ale nic już nie powiedział.

Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. O ok.20 byliśmy na miejscu.
Wyszłam z auta. Ben dopadł do Denisa tak szybko, że było mi ciężko to zarejestrować i uderzył go w twarz. Denis w ogóle się nie bronił.

-Ben, odbiło Ci?! Czemu to zrobiłeś?-W mgnieniu oka znalazłam się przy Denisie oglądając czy nic mu nie zrobił.

-Dobrze wiesz.-Odpowiedział mi spokojnie.

-W porządku Aniu.-Uśmiechnął się kwaśno.-Nic mi nie jest.-Westchnęłam.

-Powariowali.-Mruknęłam i poszłam w stronę drzwi zostawiając resztę za sobą.

Otworzyłam drzwi moim kluczem bo nie wyczółam babci w domu. Nie oddałam go przy wyprowadce, ponieważ przewidziałam to, że możemy przyjechać, a jej nie będzie w domu. Weszłam zostawiając wejście otwarte dla reszty. Zapiekło mnie w gardle ale zignorowałam to. Nic się tu nie zmieniło. Ben, Denis i Eliza dołączyli do mnie po chwili. Chłopaki przynieśli walizki. Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Usiadłam na starej kanapie. Już dawno chciałam ją wymienić ale to przecież "zabytek" jak mówi babcia. Jest uparta i zawsze dopina swego. Nie dziwię się jej. Jestem taka sama. Ben jest z kolei podobny do dziadka i taty. Taka ciepła klucha. Cicha woda, ale jak coś postanowi to małymi krokami do tego dojdzie. Nie licząc tego prawego sierpowego, którego sprzedał Denisowi.
Nic w tym pudle nie leciało. Nawet nie zauważyłam, że reszta się dosiadła. Udałam się do ogrodu. Niby Tetrisa mi zakazała ale postanowiłam poćwiczyć sama moją moc. Polubiłam ten mały niebieski płomień. Musiałam poradzić sobie bez iluzji mojej nauczycielki. Usiadłam na trawie. Wyciągnęłam rękę przed siebie. Skupiłam się na niej i nic. Siedziałam tak jak głupia. Próbowałam przypomnieć sobie w jakich chwilach otworzyłam ogień. Były to chwile, w których byłam zagrożona lub się czegoś bałam. Spróbuję inaczej. Wspominiałam w myślach chwilę kiedy cierpiałam po śmierci rodziców, kiedy poznałam prawdę o Benie, o sobie, jak spaliłam rękę mojemu bratu. Czułam jak to mnie przerastało. Nie zauważyłam jak zamknęłam oczy. Uchyliłam powieki. Uśmiechnęłam się słabo widząc, że mi się udało przywołać ogień. Zaczęłam się nim bawić przekładając go z ręki do ręki. Zgasiłam go i tym razem bez wysiłku go powtórnie przwołałam. Byłam z siebie zadowolona. Usłyszałam za sobą szmer.

-Nikt nie powinien mnie zachodzić od tyłu kiedy mam ogień w ręce.-Mruknęłam zirytowana.

-Przepraszamy. Nie wiedzieliśmy Aneczko. -Zastygłam w bez ruchu, a moj ogień zgasł. Tylko jedna osoba na świecie tak do mnie mówiła. Odwróciłam się powoli. Nie myliłam się.

-Mama?

,,Szept wiecznych tajemnic''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz