*JONNY
Dzień w szkole był wyczerpujący. Miałem wielkiego kaca po wczorajszej imprezie. Urwałem się po czterech lekcjach z Justinem i poszliśmy do nowego baru. Potem dołączyło do nas kilka osób i siedzieliśmy tam chyba do 21. Znowu się upiłem. Justin chciał mnie odprowadzić, ale to jemu sprzedałaby się pomoc w dotarciu do domu. Wyszedłem wcześniej od reszty. Chodziłem bez celu po mieście, bo do domu nie chciałem iść i znowu słuchać kazań mamy jaki to ja jestem. Po 22 usiadłem na ławce i patrzyłem na zegar kościelny oraz zastanawiałem się czy już iść do domu. Wstałem i na moje nieszczęście potknąłem się o krawężnik i straciłem równowagę. Cholernie bolała mnie kostka. Doczołgałem się do ławki i zacząłem drzeć się na cały głos. Po chwili zobaczyłem dziewczynę i poprosiłem ją o pomoc. Użyczyła mi swojego telefonu, bo mój stłókł się podczas upadku i musiało się w nim coś uszkodzić, gdyż nie działał. Zadzwoniłem po Leona, który wisiał mi przysługę za dostarczanie mu alkoholu. Zawiódł on mnie do szpitala, bo sam stwierdził, że moja kosta wygląda jakby przeszło przez nią stado bawołów lub koni, a że chłopak chce zostać lekarzem zgodziłem się, alby zobaczył to jeszcze specjalista z papierkiem.
Rano zobaczyłem, że nie dość że mam zabandażowaną nogę. Próbowałem sobie przypomnieć co się stało. Po kilku sekundach przypomniałem sobie wszystko. Lekarz powiedział mi, że z kostą nic nie jest, ale będę musiał chodzić z kulami. Nie wierze. I po co ja tyle piłem. Jebany krawężnik i jebany alkohol, ale i tak będę go pił. Gdy wróciłem do domu, oczywiście z moją mamą, bo musiała podpisać wypis, od razu poszedłem na górę. Było ciężko, ale dałem radę. Nie wiem co oni mi dali, ale głowa mnie nie bolała. Chciałem się wyrwać z domu, ale w takim stanie to raczej nie możliwe.
-Może masz zamiar powiedzieć mi co ci się stało?- zaczęła mama. Nawet nie wiem kiedy weszła do mojego pokoju.-Nie chcesz się do mnie odzywać?- Nawet na nią nie popatrzyłem. Leżałem i patrzyłem w sufit.- A co jeśli ci powiem, że mam dla ciebie prezent.- popatrzyłem na nią, ale ona czekała aż wytłumaczę jej wszystko.
-Potknąłem się o krawężnik i straciłem równowagę.- chyba wystarczy. Nie muszę jej mówić, że byłem pijany, bo o tym raczej wie.- O co chodzi z tym prezentem?- zapytałem. Matka rzadko dawała mi jakiekolwiek prezenty. Miałem prawo być zdziwiony. Jeszcze teraz ta akcja z kostką.
-Spójrz za okno- wstałem mimo bólu nogi i spojrzałem. Nic tam nie ma. Drzewo, trawa, samochód, domy... Samochód? Spojrzałem na moją matkę pytająco.- Tu masz kluczyki- rzuciła je na łóżko.- Teraz nie powinieneś nim jeździć, ale daje ci go teraz bo nie miałabym jak go przed tobą ukryć. Dbaj o niego.- Wyszła z pokoju, a ja jak głupi wpatrywałem się w miejsce, gdzie przed chwilą stała moja rodzicielka.
Do szkoły zawiozła mnie mama swoim samochodem, bo ja nie mogę jeździć z tą nogą. Zaszedłem jakimś cudem do szafek i wyciągnąłem potrzebne książki.
-Elo, jak tam po wczorajszym. Słyszałem, że w szpitalu byłeś. Stary i jak pielęgniareczki? - co z nim nie tak. Jakby on leżał w szpitalu z skręconą lub złamaną kostką to by było dopiero zabawne.
-Niezłe. Mogłeś jednak mnie odprowadzić.- powiedziałem i się uśmiechnąłem.-Dali mi jakieś pieprzone tabletki na ból, ale gówno pomaga. Znaczy coś tam na początku pomagało, ale teraz chuja pomagają.
-Dobra, dobra. Nie popłacz mi się tu. Idziesz dzisiaj do klubu?- ten to jednak ma głowę do alkoholu. Może pić i pić i nic mu nie ma na drugi dzień. Czasami myślę czy on jest na pewno człowiekiem. Owszem jest moim najlepszym przyjacielem, ale chyba nie znam jego tajemnicy. Może skrywa w sobie to że jest z Marsa, czy coś.
-Poszedłbym, ale z tą nogą żadnej nie wyrwę.- i tu miałem racje. Niech on nawet mnie nie przekonuje. Najpierw muszę wyleczyć się z tej nogi, czy jakkolwiek to nazwać, a potem mogę pogadać o pojęciu gdziekolwiek.
-Widać, że dawno nikogo nie zaliczyłeś. Ten na dole powinien cie za to zabić.- zaśmiałem się, ale miał rację. Ostatnio nie mam na nic czasu, a to wszystko przez matematykę. Musiałem poprawić 4 jedynki, ale na szczęście mi się to udało.
-Dzisiaj sobie odpuszczę, ale obiecuje ci, że za niedługo moja noga będzie sprawna i pójdę na jakąś imprezę. Brakuje mi tego.- chciałem iść dzisiaj, ale z tą nogą to naprawdę nie zbyt. Tańczyć bym nie mógł a bez tego nie ma imprezy.
*****************************************************************
POPRAWIŁAM I TROCHE ZMIENIŁAM
Ostatnio nie miałam weny do pisania, dlatego tyle nie było rozdziału xdd
CZYTASZ
I don't believe in love
RomanceJestem Lizzy i mam 16 lat. Dlaczego nie wierzę w miłość? Hmm...Może dlatego, że ciężko uwierzyć w coś czego nie ma. Nieraz ktoś mi sie podobał, ale oczywiście zakochiwałam się w osobach z którymi nie miałam szans. Już nie dopuszczam do siebie rzadn...