9

15 4 2
                                        

*LIZZY

Obudziłam się wcześnie rano, a nawet bardzo wcześnie, bo jest 4:13. Wzięłam do ręki telefon, aby puścić jakąś muzykę. Wybrałam piosenkę 2U i zamknęłam oczy. Próbując zasnąć poczułam ból, ból w kostce. Wszystkie wspomnienia wczorajszego dnia uderzyły mi do głowy. Deszcz... upadek... Luke... pocałunek... To wszystko działo się tak szybko. Wstałam i wyłączyłam muzykę. Wzięłam z szafy czarną koszulkę z napisem 'LOL' i białe spodnie z dziurami, czarną, koronkową bieliznę i poszłam pod prysznic. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Siedziałam tam dobre 20 minut.

Po kąpieli wytarłam się miękkim białym ręcznikiem z złotymi wzorkami i ubrałam przygotowane przez siebie rzeczy. Teraz makijaż, czyli standard... puder, róż, tusz i szminka. Włosy związałam w koka. Znalazłam jeszcze krem na ból i posmarowałam nim sobie moją kostkę. Wyszłam z łazienki przy okazji zabierając torebkę, którą zostawiłam tu wczorajszego wieczoru. Wysypałam całą zawartość i szukałam mojej bransoletki. Nie było jej nigdzie... myśl Lizzy, myśl. Jeszcze raz przeszukałam i nigdzie jej nie ma. Może ją gdzieś zgubiłam, jak to ja. Spakowałam do torebki potrzebne rzeczy, mam na myśli kosmetyki, szczotkę, kluczyki do szafki i domu no i oczywiście telefon.

-Kurtka, gdzie ja podziałam kurtkę.- tak mówię sama do siebie.-Mam.- powiedziałam, gdy zobaczyłam upragniony przedmiot na krześle, a następnie go założyłam.

Zeszłam na dół w celu zrobienia sobie śniadania. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam zapalone światło, jest piąta rano, o tej godzinie mamy nigdy już nie ma. Jeszcze bardziej się zdziwiłam gdy zobaczyłam ją na dole z uśmiechem na twarzy.

-Lizzy, hej...- powiedziała, gdy tylko mnie zobaczyła i mnie przytuliła. Łał, to był dla mnie szok, ponieważ nigdy tego nie robi.

-Hej.- powiedziałam nieśmiało.- Czemu nie jesteś w pracy?- zapytałam ją, bo nadal nie wiem o co chodzi.

-Ymm. Jakby ci to wytłumaczyć.- Powiedziała i posmutniała. O co jej chodzi?-Ja wiem, że mnie znienawidzisz, tak jak twoi przyjaciele, może nawet i chłopak...

-Nie mam chłopaka.- powiedziałam przerywając jej. Ona na mnie tylko popatrzyła i uśmiechnęła się krzywo.

-To w sumie nawet lepiej, bo...- uniosłam brwi w górę czekając na jej odpowiedź.-Wyprowadzamy się.- Że co robimy? Nie, nie ja źle słyszę, proszę powiedzcie, że to tylko głupi żart proszę. Patrzyłam na nią nie wiedząc co powiedzieć, aż w końcu oprzytomniałam.

-Ale... że niby gdzie?- Powiedzcie, że niedaleko, 10 kilometrów stąd. Nie będzie wtedy aż tak źle.

-Do Los Angeles.- Powiedziała szybko.

-Co? Nie, nie ma mowy.- powiedziałam stanowczo.

-To już postanowione.

-Mamo, ale...

-Nie ma żadnego ale. Kochanie zrozum. Proszę nie rób problemów.- Oczywiście, że nie będę ich robić, bo w końcu nie mam innego wyjścia. Popatrzyłam na nią krzywo i poszłam spowrotem do pokoju. Odechciało mi się jedzenia, a dlaczego? Bo mam się wyprowadzić z San Francisco do Los Angeles. Nie no gorzej być nie może, prawda?

Nagle mój telefon zaczął wibrować, więc podbiegłam i wyciągnęłam go z torebki następnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-Ymm.. hej- o nie, jednak może być gorzej. Przez całą tę sytuację z mamą zapomniałam o Jonnym. Odpowiedziałam mu ciche 'hej' i nie wiedziałam co więcej powiedzieć. Nastała chwilowa cisza, którą przerwał on.- Ymm, chciałem się ciebie spytać czy może podjechać po ciebie. Mam po drodze, bo jadę z...

-Ok, jak coś już jestem gotowa.- Nie chciałam słuchać jego tłumaczeń, dlatego mu przerwałam, a zgodziłam się ponieważ nie mam ochoty iść pieszo czy też jechać autobusem, czym bardziej z bolącą nogą. Nie chciałam też rozmawiać z mamą, a szybkie wyjście z domu pomoże mi w tym, aby z nią nie rozmawiać.

-W sumie to już możesz wyjść. Jestem na podjeździe pod twoim domem.- Spojrzałam za okno i rzeczywiście tam był. Rozłączyłam się, wzięłam torebkę i ruszyłam na dół w stronę wyjścia. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że idę do samochodu chłopaka, który wczoraj mnie pocałował. Ten chłopak jest strasznie spontaniczny. Powinnam go teraz unikać, ale nie wiem dlaczego nie potrafię tego zrobić.

Mama coś do mnie wołała, ale nie zwracałam na nią uwagi. Założyłam moje superstary, które są trochę brudne po wczorajszym dniu, ale bardzo je lubię.

Po chwili siedziałam w samochodzie Jonn'ego i jechaliśmy do szkoły. Tak wiem jest wcześnie, ale nie miałam zamiaru dłużej siedzieć w tym domu. Kurde, o nie, nawet się nie spytałam kiedy mamy się wyprowadzać. wyciągnęłam komórkę i napisałam do mamy

Do: Mamke
'A niby kiedy się wyprowadzamy?'

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Od: Mamke
'za tydzień w sobotę'

O nie to już za kilka dni.

-Co się stało?- z rozmyśleń wyrwał mnie Jonny i dopiero teraz zorientowałam się, że mam otwartą buzię i patrzę się w jeden punkt, czyli mój telefon. Spojrzałam na niego zamykając usta.

-Wyprowadzam się.-Powiedziałam cicho. Czułam, że w moich oczach zbierają się łzy, ale nie pozwalam im, aby spłonęły.-W sobotę za tydzień.- dodałam, gdy nastała cisza. Boże, czemu mu to powiedziałam, chciałam... Nie wiem co chciałam. Ale w sumie chłopak zasługuje na prawdę, bo ostatnio zaprzyjaźniliśmy się. Znaczy polubiliśmy.

-Ale jak to się wyprowadzasz?- zapytał, a ja odpowiedziałam mu zwykłe 'nie wiem' i teraz pozwoliłam spłynąć łzon. Po raz drugi płacze w tym samochodzie, tak nie może być. Otarłam łzy i przymknęłam oczy próbujac się uspokoić. Mam tu tyle wspomnień, jak i tych dobrych tak i tych złych, ale wspomnień. -Lizzy wszystko się ułoży- powiedział i dotknął mojego kolana.

-Nic się nie ułoży rozumiesz? Mam tego wszystkiego dość. Nawet nie wiem po co tam jedziemy. Nie chcę tam jechać, nie chcę.-ostatnie słowa wypowiedziałam prawie niesłyszalnie, a poprzednie praktycznie krzycząc. Nie wiem co we mnie wstąpiło, jeszcze w dodatku przy nim. Mam tylko jebane 16 lat, a chcę mieć te 18, abym mogła zostać tu gdzie jestem, z osobami, które kocham i ze świadomością, że mam wspaniałe życie, ale jak zwykle tak nie jest. Mogę tylko pomarzyć... W sumie jak zwykle.

Bo w końcu zostały mi tylko te cholerne marzenia.

****
POPRAWIONE
No i rozdział następnego dnia. Brawo ja ;* 

I don't believe in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz