14

6 1 0
                                    

#LIZZY

     Kończyłam właśnie pierwszą lekcje, kiedy do klasy wszedl dyrektor i poprosił mnie do gabinetu. Szłam w tamtą stronę zastanawiając się co zrobiłam. Przecież nie mam żadnych wyzywających ubrań, bo mam na sobie czarne jeansy i czerwoną bluzę z Adidasa. Makijażu też nie mam takiego jak większość dziewczyn, więc nie mam pojęcia o co może chodzić.

Wzdycham i pukam do drzwi gabinetu. Słyszę słowa, które informują mnie, że mogę wyjść do środka

-Witaj panienko.- mówi uprzejmie.

-Dzień dobry.- patrzę na niego, a on gestem dłoni wskazuje na fotel. Usiadłam na nim i czekałam, aż się odezwie i wyjaśni po co musiałam tu przyjść.

-Tak więc pewnie zastanawiasz się po co cię tu przyprowadziłem.- TAK I TO NAWET BARDZO.- Chodzi o to, że Loli...- zaprzestał na chwile jakby się zastanawiał co powiedzieć- Loli jest w ciężkim stanie w szpitalu. Wiem, że się przyjaźnicie. Jej rodzice dzwonili do mnie i powiedzieli, że Loli miała miała wypadek. Powiedzieli również, żebym ci przekazał, bo sami nie wiedzieli jak to zrobić.- ledwo co jego słowa do mnie docierały. LOLI MIAŁA WYPADEK. LOLI MIAŁA WYPADEK. Ale kurwa jaki, w jakim ona jest szpitalu, co jej się dokładnie stało. Japierdole, dlaczego?

-J...jak to... Jak to miała wypadek?-zaczęłam się jąkać.

-Idąc do szkoły nie popatrzyła na jezdnię i samochod nie zdążył wychamować.- miałam łzy w oczach. Co ja gadam rycze przed dyrektorem i nawet się nie powstrzymuje.

Wstałam powoli z fotela lekko się przy tym chwiejąc. Jakimś cudem jednak urzymałam równowagę i wybiegłam z gabinetu bez żadnego pozegnania, czy pozwolenia o wyjście, ale myślę że dyrektor to zrozumiał.

Biegłam w stronę totality. Chciałam jak najszybciej wyjść z tej szkoły i biegnąć w stronę szpitala, ale jest to jakieś 15km od szkoły, a najbliszy autobus w tamtą stronę jest za 1,5h.
KURWA.

Popatrzyłam w swoje odbicie w lustrze i widziałam tylko na moich policzkach łzy. W sumie to one były na całej mojej twarzy. Umyłam zimną wodą twarz i otarłam ja tymi twardymy papierowymi ręcznikami toaletowymi przez co bolą mnie jeszcze bardziej policzki.

Po kilku minutach spędzonych w toalecie, stwierdziłam, że pora wyjść.
Przed wyjściem jeszcze raz spojrzałam w swoje odbicie i zrobiłam kilka wdechów. Szybko wyszłam z ubikacji i szłam korytarzem, a następnie skreciłam w lewo w stronę wyjścia.

-Kurwa- przeklnęlam pod nosem, kiedy na kogoś wpadłam lub ten ktoś wpadl na mnie. Spojrzałam na osobę stojącą przedemną i już chciałam się zapaść pod ziemię. Jeszcze jego mi tu brakuje. Jonny...

-Hej- powiedział cicho, a ja mu odpowiedziałam trochę zachrypniałym głosem.- Co się stało? Jesteś strasznie blada i... Płakałaś?- otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale od razu je zamknęlam. Co ja mam mu powiedzieć? Może prawdę? W końcu też przyjaźni się z Loli więc powinien wiedzieć. A tak swoją drogą to myślałam, że już nie widać moich czerwonych oczu, a ten musiał to zauważyć.

-Ja... No bo... Loli miała wypadek i...

-Że co się stało?- oczywiście musiał mi przerwać, ale w sumie jestem mu za to wdzięczna, bo nie wiedziałam co miałabym jeszcze powiedzieć.

-Loli miała wypadek, a ja nie mam jak do niej jechać bo jebany autobus jedzie dopiero za godzinę. - Zaczęłam się tłumaczyć, chociaż sama nie wiem z czego.

-To dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie?- w sumie to nawet nie pomyślałam żeby do niego zadzwonić. Patrzyłam prosto w jego oczy i znowu nie wiedziałam co powiedzieć.- Chodź zawiozę cię. Nawet nie myśl żeby odmówić. - Dodał kiedy zauważył moją niepewną mine. Zgodziłam się i ruszyliśmy w stronę samochodu.

Jechaliśmy w ciszy, jedynie w tle leciała jakaś muzyka w tle, nie znałam jej tylko tyle wiem. Zerknęłam kątem oka na chłopaka, a ten był skupiony na drodze.

-Nie patrz się tak.- powiedział nagle z uśmiechem na twarzy, a mnie tymi słowami przywołując na ziemię.

-Nie patrzę.- Zaczęłam się nerwowo drapać po lewej dłoni.

-Nie potrafisz kłamać.- jeszcze bardziej się uśmiechnął, ale na szczęście nie powiedział nic więcej. Ja też siedziałam cicho przez resztę drogi z głową przyklejoną w stronę szyby. Podziwiałam te piękne widoki za oknem. Mam na myśli słupy, domy i jakieś pola, a no i drzewa oczywiście.

Kiedy dostaliśmy na miejsce od razu ruszyłam w stronę szpitala nie zwracając uwagi czy chłopak idzie za mną czy nie. Weszłam do szpitala i skierowalam się w stronę recepcji. Oczywiście babka za ladą nie chciała powiedzieć mi żadnych informacji gdzie jest dziewczyna, bo nie jestem jej rodziną. Myślałam, że ja tam uduszę, kiedy nagle poczułam czyjąś dloń na mojej tali. Odwróciłam się i zobaczyłam Jonnego. Powiedział kilka miłych słów w stronę kobiety za ladą czy jak można nazwać ten mebel stojący między nami. Pokazał nawet do niej rząd swoim białych zębów, ale to nie ruszyło jej i nic nam nie powiedziała.

-Zadzwonie do Justina może on coś wie.- odezwał się Jonny, a ja zaczęłam się zastanawiać czemu wcześniej nie wpadłam na pomysł żeby do niego zadzwonić. Jonny wyciągnął telefon i wybrał odpowiedni numer.- No hej... Jesteś w szpitalu?... Jestem tu z Lizzy a ta suka za ladą nie chce nam powiedzieć gdzie iść... Okey już idziemy.

Chłopak wziął mnie za dloń nie mówiąc nic, a ja szłam za nim nie zadawając pytań. Chciałam po prostu się tam jak najszybciej znaleźć.

-Lizzy!- uslyszałam głos mamy Loli, a ja od razu do niej podbiegłam wyrywając się przy tym z dłoni Jonnego. Poczułam pustke, nie wiem dlaczego, ale miejsza o to. Chce teraz wiedzieć co z Loli. Nie mogło być tak źle prawda?

- Co z Loli?- zapytam, gdy tylko znalazłam się koło kobiety.

-Jest w złym stanie, ale lekarze mówią, że wyjdzie z tego.- powiedziała cicho, bardzo cicho, ale uslyszałam każde słowo. Przytuliłam ją i powiedziałam to co zawsze się mówi w takich sytuacjach, czyli że wszytko będzie dobrze. Wierzyłam w to.- Ma złamane dwa żebra i nogę, ale na szczęście nie doznala żadnych wewnętrznych obrażeń. Tak mówi lekarz.- Pokiwałam głową i jeszcze raz przytuliłam kobietę. Bardzo ja lubiłam w sumie ona mnie też. Jest dla mnie jak druga matka.

Po kilku godzinach mama Loli powiedziała żebym wracała do domu, a ja po dość długim przekonywaniu zgodziłam się. Powiedziała mi że kiedy Loli się obudzi natychmiadt do mnie zadzwoni, a przez ten czas ja mam się uczyć.

Przez ten cały czas towarzyszył mi Jonny. Wspierał i mówił że wszytko się uloży, a ja mu wierzyłam. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się do niego przekonywać. Justin natomiat chodził cały czas po korytarzu, a gdy tylko widział lekarza od razu do niego podbiegł. Było to strasznie słodkie widząc jak się przejmuje. Widać że mu zależy na Loli.

Jechaliśmy właśnie w stronę mojego domu. Oczy mi się już kleiły. W szpitalu prawie zasypialam, ale dwie kawy, które kupił mi Jonny trzymały mnie jeszcze.

-Dziękuję- wyszeptałam w stronę chłopaka, kiedy staliśmy już pod moim domem.

-Za co?- zapytał, a ja przez chwile patrzyłam się w jego oczy.

-Za wszytko. Za to że mi pomogłeś w klubie i za to że mnie dzisiaj zawiozłeś do tego cholernogo szpitala i wspierałeś mnie. Bardzo ci dziękuję.- uśmiechnęłam się, a on ze zdziwoną miną patrzył na mnie, lecz po chwili również się uśmiechnął.

-Nie ma za co kruszynko.- zatkało mnie, ale uśmiechnęłam się, a następnie otworzyłam drzwi samochodu, ale zanim wysiadłam odwróciłam się w stronę chłopaka i przytuliłam go mocno, a on zdezorientowany oddał uścisk po chwili. Kiedy oderwaliśmy się od siebie ja szybko wyszłam z auta i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych po drodze oglądając się za siebie i machając w stronę Jonnego.

~*~*~*

Nie było mnie długo, bo nie miałam weny i przepraszam za to. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.

I don't believe in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz