6

16 5 0
                                        

*JONNY

Poszedłem na tą imprezę tylko ze względu na Justina. Nie spodziewałem się tam Lizzy, bo przecież mówiła, że ma ważna sprawę do załatwienia czy coś takiego. Siedzieliśmy tam i gadaliśmy. Pewnie i tak większości nie będzie pamiętała, bo tyle co ona dzisiaj wypiła to ja sam tyle nie wypiłem.

 Poszliśmy zatańczyć i muszę przyznać, że nieźle się porusza. Boże, ale ona ślicznie wygląda w tej obcisłej sukience. W końcu nie wytrzymałem i chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem do siebie bliżej. Jej ręce powędrowały na moją klatkę piersiową i nadal tańczyliśmy w rytm muzyki. Nagle wszystko ustało, jej dotyk, bliskość a nawet jej perfumy. Popatrzyłem na nią nie wiedząc co się stało. Lizzy zakryła twarz dłońmi i machała cały czas głową na znak 'nie'

-Przepraszam- powiedziała i zaczęła się wycofywać. Za co ona mnie przeprasza? Spuściła dłonie i spojrzała na mnie, a ja robiłem krok w przód. Patrzyłem teraz na jej przestraszone oczy. Czego ona się boi? Coś jej zrobiłem? Zrobiłem jeszcze jeden krok, ale ona odwróciła się i pobiegła lekko się przy tym chwiejąc. 

-Gdzie Lizzy?- Usłyszałem głos jej przyjaciółki, gdy tylko podszedłem do naszego stolika. 

-Chyba musiała już iść.- Powiedziałem obojętnie i usiadłem koło przyjaciela.

-Jak to musiała już iść? Przecież coś się jej może stać, a co jeśli...-przerwała i zakryła usta.- Co ja zrobiłam... Nie ona na pewno nie...

-O co chodzi Loli?- Zapytał Justin i objął ją ramieniem.  Czy oni ze sobą kręcą, a ja nic o tym nie wiem. O ja mu pokaże, niech tylko go dopadnę jak będzie trzeźwy.

-Nie mogę wam powiedzieć. W jakim ona stanie wychodziła?- zapytała szybko i popatrzyła na mnie.

-Ona była...- przerwałem i przypomniałem sobie jej minę. Coś mi nie pasuje, czego ona się tak bała.- Przestraszona, ale nie wiem cze...

-O kurwa! - krzyknęła Loli przerywając mi i wstała na wyprostowane nogi.- Muszę iść.

-Co się dzieje?- tym razem to ja spytałem.

-Ja muszę iść.- tylko tyle powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. Również wstałem i szybkim krokiem ruszyłem za dziewczyną. 

Szedłem za nią już chyba dziesięć minut. Nagle zobaczyłem w lasku Lizzy, która miała głowę spuszczoną między kolanami, a gdy usłyszała, że ktoś idzie popatrzyła się i zobaczyła Loli. Widziałem jej twarz cała zapłakaną. Nic nie słyszałem tylko szlochy i pojedyncze słowa, chciałem tam podejść, ale się bałem, więc zawróciłem.

Siedzę pod prysznicem cały obolały, jedyny plus to to, że nie musiałem iść na imprezę z kulami. Właśnie wychodziłem z łazienki jak usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Kto do mnie dzwoni do cholery jest 22:32. Patrzę na wyświetlacz i widzę 'DEBIL- lepiej nie odbieraj', przypomniałem sobie wtedy jak ustawiałem tą nazwę. Dzwonił do mnie co pięć minut, żebym mu coś przetłumaczył lub z bele jaką bzdurą do mnie dzwonił. Klikam niechętnie zieloną słuchawkę i przystawiam do ucha.

-Długo tak jeszcze mam czekać?- zaczął się wydzierać- Dowiedziałeś się o co chodziło? Bo właśnie odprowadziłem Loli i Lizzy do domu, wygląda strasznie, jest cała zapłakana. 

-Gdzie one teraz są?- spytałem szybko.

-W domu Loli. Poszła z nią do pokoju, a ja siedzę w salonie. Co się wtedy stało?

-Nie mam pojęcia. Poszedłem za Loli, ale niczego się nie dowiedziałem.

-Dobra ja kończę, bo Loli chyba idzie- i się rozłączył. A co jeśli płakała przeze mnie? Nie, na pewno nie, nic nie zrobiłem tylko z nią tańczyłem i gadałem.

Następnego dnia nie było w szkole żadnej z dziewczyn. Zauważyłem Justina gadającego z Adamem i podszedłem do nich. Na mój widok Justin się uśmiechnął i przybił mi piątkę. Gadaliśmy dość chwilę, ale zadzwonił dzwonek. Z Justinem mieliśmy mieś teraz fizykę.

-Zrywamy się?- zapytał. Kiwnąłem głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

-A wy gdzie?- usłyszeliśmy głos nauczycielki fizyki za nami.

-Zapomniałem czegoś w samochodzie.- odezwał się Justin.

-A ty?- kiwnęła głową w moją stronę. I nagle usłyszeliśmy muzykę klasyczną. Tak nasza pani z fizyki ma taki dzwonek na telefon. Zaśmiałem się i szturchnąłem łokciem przyjaciela, na co on zmarszczył brwi, a później się zaśmiał.- Tak?... Dobrze już idę.- rozłączyła się i popatrzyła na nas.- tym razem macie szczęście.- Odwróciła się i ruszyła przed siebie.

***
POPRAWIONY
trochę krótszy, ale coś musiałam wstawić.

I don't believe in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz