*JONNY
Po lekcjach chciałem iść do domu. Byłem wkurzony na to, że przez moją nogę nie mogę iść na imprezę. Chciałem się trochę rozerwać, a czym bardziej, że dostałem pałę z biologii. Idąc korytarzem wpadłem na jakąś dziewczynę. Upuściłem kule, ale złapałem ją. Była to Lizzy dziewczyna która mi pomogła. Pogadaliśmy chwilę na korytarzu Poszliśmy do parku i nawet dobrze, bo mi też nie chciało się iść do miejsca gdzie jest dużo ludzi. Szliśmy dyskutując na różne tematy i bardzo dużo się smiałiśmy.
Usiedliśmy w końcu na ławce i patrzyliśmy na jezioro. Lubiłem to miejsce, mimo wielu wydarzeń to właśnie to miejsce pokazywało mi kim jestem.
-Nad czym tak myślisz?- zapytała, a ja lekko się uśmiechnąłem.
-Kiedyś jak byłem mały to przychodziłem tu z rodzicami.- trochę ciężko wspominam te czasy.- Teraz jest inaczej i już nigdy tu nie przyjdziemy.
-Dlaczego?
-6 lat temu mój tata zginą w wypadku. Został potrącony i zginą na miejscu.- ostatnie słowa wypowiedziałem szybko. Minęło tyle lat, a ja czasami jeszcze o tym myślę. Zdziwiłem się, że tak łatwo je wypowiedziałem i to jeszcze komuś kogo prawie wogule nie znam.
-Och. Przykro mi- położyła mi rękę na ramieniu i patrzyła na mnie tak długo do puki ja się do niej nie odwróciłem. Wyglądała słodko z tymi oczkami. Nagle zaczęła jej dzwonić komórka. Zepsuła piękną chwilę. Piękną? Nie no żartuje. Chociaż nikomu nie mówiłem o tacie. Wie o nim tylko Justin. Inni myślą, że po prostu zostawił moją mamę, ale nigdy nic takiego nie mówiłem.- No hej... wiesz teraz jestem... ale... no dobra idę...- i się rozłączyła.- Przepraszam, ale muszę iść do Loli mojej przyjaciółki chyba wpadła w jakieś gówno.
-Okey. Odprowadzić cię?
-Nie trzeba, ona mieszka niedaleko.- Wstała i poszła. Nawet się nie odwróciła. Zostawiła mnie tam samego, mnie i moje myśli.
Po godzinie zdecydowałem się pójść do domu. Powoli wszedłem do domu, bo utrudniały mi to moje kule i ruszyłem do mojego pokoju. Mamy nie było, więc miałem czas dla siebie. Włączyłem muzykę i położyłem się na łóżko. Nagle do drzwi zaczął się ktoś dobijać. Dzwonił, pukał. Zacząłem się denerwować, więc poszedłem otworzyć. Przed drzwiami stał Justin.
-Stary, ty jeszcze nie gotowy?- wszedł do środka.
-Na co?
-No na dzisiejszą imprezę.
-Mówiłem ci, że nie idę. Noga mnie cholernie boli.
-To pewnie po tej lasce co widziałem cię z nią w parku. Zaliczyłeś ją?
-Stary popierdoliło cię? Poszedłem z nią bo chciałem być miły, bo to ona w końcu mi dupę uratowała.
-A to ta. Dobra zbieraj się, bo nie będę na ciebie czekać
-Kurwa mówię ci, że nigdzie nie idę-z nim jest tak zawsze. Trzeba mu powtórzyć z dwadzieścia razy zanim coś do niego dotrze. Jestem trochę nie miły, mam na myśli trochę bardzo, bo nie mam humoru na imprezy a on mi dupę truje. Czasami trzeba wyżyć się na przyjacielu.
-Nie rób se jaj. Idziesz i koniec.
-Idź sam. Ja sobie zostanę w domu i pooglądam komedie romantyczne.- Zaczęliśmy się śmiać jak głupi. Musiałem rozładować trochę atmosferę, bo nie lubię się unosić.- Kupię sobie lody i chusteczki.
-Chcesz oglądać komedie beze mnie? Nie rób mi tego.- w tym momencie noga zaczęła mnie boleć tak, że musiałem usiąść.- Dobra już cię nie męczę.- I wyszedł. Odetchnąłem i położyłem się z powrotem na łóżko biorąc laptopa i otwierając stronę z nowymi telefonami, bo trzeba by było sobie nowy kupić. Zdziwiłem się, gdy znowu usłyszałem kroki. Przewróciłem oczami kiedy zobaczyłem w drzwiach znowu szanownego pana Justina.
-Ty, a kogo ta fura przed twoim domem?- zapytał podekscytowany
-Moja- powiedziałem i poruszyłem znacząco bowiami. Chłopak zrobił minę zboczeńca, którą robił dość często i wyszedł.
*************************************************
POPRAWIONYTroszkę krótszy, ale jest. Teraz może być mniej rozdziałów, bo w tym tygodniu mam dużo nauki.
CZYTASZ
I don't believe in love
RomanceJestem Lizzy i mam 16 lat. Dlaczego nie wierzę w miłość? Hmm...Może dlatego, że ciężko uwierzyć w coś czego nie ma. Nieraz ktoś mi sie podobał, ale oczywiście zakochiwałam się w osobach z którymi nie miałam szans. Już nie dopuszczam do siebie rzadn...