Dopiero co minęło kilka dni, a ja już jestem wykończona. Miałam wrócić normalnie do pracy, co oczywiście zrobiłam, zanim zacznie się moje główne zadanie. No i nareszcie koniec z tym. Koniec ze zmęczeniem! Koniec ze zbieraniem tylu dusz jednego dnia! Koniec z denerwującym bratem, który mnie budzi! A pogłębiając ten temat, mam zamiar zapomnieć większość sposobów jego budzenia mnie. Aż mnie ciarki przeszły.
Jedna z kilku pobudek:
Spałam w najlepsze mając gdzieś co dzieje się wokół mnie. Najważniejsze bym się wyspała. No, ale z bratem sadystą, to nie możliwe. Fajnie byłoby mieć normalnego brata, ale on to ma daleko do tego. Kiedy ja smacznie spałam, ten idiota najciszej jak mógł wszedł do mojego pokoju. Nie wiedziałam wtedy, że umrę prawie za zawał, nawet jeśli już raz umarłam. Mówiąc łatwiej, ten debil rzucił mi w twarz zimnym i mokrym ręcznikiem. Wystraszyłam się i spadłam z łóżka, chcąc się w ten sposób pozbyć tego paskudztwa z mojej twarzy.
- Wstajesz? Nie? Mam jeszcze wiadro przy sobie. - uśmiechnął się wręcz demonicznie, można powiedzieć, podnosząc wiadro do góry.
Z szeroko otworzonymi oczami patrzyłam na niego, łapiąc szybko oddech dla uspokojenia. Po chwili, gdy wszystko sobie poukładałam, to się zdenerwowałam i rzuciłam w niego mokrą szmatą.
- Nie wkurwiaj mnie! - warknęłam, podnosząc się z podłogi i wymijając go jak najszybciej.
Kolejna z kilku pobudek:
To wydarzenie stało się dokładnie dwa dni temu. Poczułam na sobie czyjś oddech, wiedząc, że to ten idiota, postanowiłam dać sobie jeszcze kilka sekund. No, nie wyszło mi. Po chwili poczułam jak zaczyna jeździć wzdłuż mojej szyi, przechodząc powoli na obojczyk. Przez to, że w nocy było mi dość ciepło, byłam zakryta kołdrą tylko do bioder. Do tego szyja to moja pięta Achillesa, spowodowana moim samobójstwem.
- Otwórz oczka. - dziwnie posłusznie je otworzyłam i spojrzałam przed siebie.
Tak jak myślałam przede mną znajdował się Willi, ale coś było tym razem nie tak. Miał rozczochrane włosy, krawat zwisał luźno, marynarka była nie wiadomo gdzie i najważniejsze... cuchnęło od niego alkoholem! Spojrzałam za okno. Było jeszcze strasznie ciemno. Czyli wszystko wyjaśnione. Przymknęłam na kilka sekund oczy, wiedząc co musiało się stać.
- Znowu cię upili. - stwierdziłam, wzdychając po tym. - Co ja z tobą mam. - wymruczałam i zarzuciłam go z siebie. Wylądował obok mnie, na co przykryłam go kołdrą. - Dzięki za pobudkę, teraz już nie zasnę. - wstałam z łóżka i ruszyłam do szafy.
- Siostrzyczko, połóż się obok. Czuję się taki samotny. - zamarudził i usłyszałam jak się podnosi. No co ja z nim mam? Dobrze, że to nie zdarza się często.
- Znajdź sobie do tego dziewczynę. - mruknęłam i wyjęłam czarne spodnie, białą falbaniastą koszule i fioletowy, długi płaszcz. - Śpij już najlepiej. Inaczej twój kac będzie jeszcze gorszy jak wstaniesz. - zaczęłam zdejmować piżamę, starając się go ignorować.
Usłyszałam ciche trzaskanie łóżka, co świadczy o jego wstaniu z niego. Ponownie westchnęłam, słysząc po tym jego kroki w moją stronę. Wiem jaki jest po pijaku i nienawidzę tego. Poczułam jego zimne ręce na tali, a zaraz po tym jego oddech przy mojej szyi. W tym stanie lubi okazywać czułości, co często chcą wykorzystać te cholerne baby z biura. Jest samotny, co wiem, dlatego szuka ciepła drugiej osoby. Dziwnie się wtedy czuję. To takie... bolesne. Znam jego bul, ale staram się tego nie pokazywać.
- Idź spać, braciszku. - wyszeptałam lekkim głosem w jego stronę. - Proszę. - Mój głos się lekko złamał, ale nie chcę go krzywdzić, kiedy jest w jego najbardziej słabej wersji.
CZYTASZ
Nienormalne |Kuroshitsuji|
FanfictionAmaratine M. Spears. Jedyna kobieta w służbie policyjnej. Amaratine ma zawsze własne zdanie. Mówi co myśli. Robi co chce. Co sprawia, że ludzie uważają ją za nie do końca zrównoważoną psychicznie. Tylko ta jej nienormalność sprawia, że każde jej zad...