Przebudziłam się ze swojego snu, zastanawiając się co tu tak ładnie pachnie. Do tego ta wygoda, w ogóle nie podobna do moje łóżka. Można zwariować. Ciekawe gdzie ja leżę? Pewnie u siebie w łóżku i Żabcia używa jakiegoś perfuma na zwabienie Sebastiana w swoje sidła. Nie umiem sobie inaczej wyobrazić tej sytuacji, nie otwierając oczu z jawnego lenistwa. Mocniej się wtuliłam w tą wytwórnie ciepła, wygody i tego przyjemnego zapachu. Ciekawe czy Żabcia przez przypadek popryskała nim moje łóżko, bo dość intensywny jest ten zapach. Pewnie tak znając jej niezdarność.
- Z tego co widzę, a raczej czuję, to się obudziłaś, Amaratine. - usłyszałam nad sobą niski i męski głos, będący bardzo przyjemny dla ucha.
Do kogo on jeszcze raz należy? Później nad tym pomyśle. Teraz to pora dalej spać. Mruknęłam coś, czego nawet sama nie zrozumiałam i zaciągnęłam się tym zapachem. Ciekawe czy ja też nim nasiąknęłam?
- Amaratine, pora już wstawać. - ponownie odezwał się do mnie ten przyjemny głos.
Taki podobny do Marshall'a. W tej właśnie chwili sobie coś uświadomiłam. Szybko się podniosłam, patrząc z szeroko otwartymi oczami przed siebie. Te czarne oczy, te ciemne włosy i ten jego nienaganny strój.
- Sebastian? - zapytałam zdziwiona, otwierając szerzej oczy ze zdziwienia. Nie przypominam sobie bym coś z nim robiła, poza kąpielą wczoraj.
- Dzień dobry, Amaratine. Mam nadzieje, że się wyspałaś. - uśmiechnął się pogodnie.
Na jego dobre nastawiania w moim kierunku opadłam z westchnięciem na niego, zamykając oczy i przygotowując się do dalszego spania. Mam zamiar wykorzystać sytuacje, czy mu się to podoba czy nie.
- Nie masz zamiaru wstawać? - zapytał, na co mruknęłam potwierdzająco.
- Tak długo jak jest mi wygodnie i ciepło, nieważne na czym, bądź gdzie, będę spać. - odetchnęłam głęboko i wypuściłam zadowolona powietrze. - Ładnie pachniesz. - powiedziałam i już prawie odlatywałam do krainy latających torcików.
- Dziękuję, ale ktoś musi przygotować śniadanie. - zaczął się powoli podnosić, przez co ja również.
Czemu tak właściwie na nim spałam? Było wygodnie, więc mam to gdzieś. Spojrzałam w jego oczy, siedząc na jego kolanach i będąc nadal przykryta kołdrą. Położyłam moje obie dłonie na jego policzkach i lekko się zbliżyłam. Otworzył szerzej oczy. Widać, że nie wie co się dzieje. Demony też można zaskoczyć.
- Trzeba było mówić tak od razu. - dmuchnęłam mu w nos i miałam zamiar wstać, ale chyba ktoś oczekuje więcej.
Złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem. Coraz ciekawszy się robi, ale moja mała Deli czeka pewnie na śniadanko.
- Tak na prawdę jest około trzeciej w nocy. Ty możesz dalej spać, ale ja muszę już wstawać. - odwrócił nas, przez co leżałam na łóżku, a on nade mną.
Czy mi się wydaje, czy jakiś zboczony się robi? Może mam po prostu jakieś zwidy, albo już wymyślam głupoty. Ale to przecież demon, więc jest zdolny do wszystkiego. Poza tym ta menda mnie okłamała. Obudził mnie o wiele za wcześnie, co nie jest w porządku.
- To idę spać. - mruknęłam niezadowolona patrząc na niego z wyrzutem. Prędko mu nie wybaczę.
- Jako przeprosiny na śniadanie zrobię ci ciastko z truskawkami. - moje oczy błysnęły zachwytem.
- Wybaczone. - objęłam go, co nie było dobrym pomysłem. Przez to, że zrobiłam to tak nagle i nas obróciłam, spadliśmy z łóżka.
Na podłodze patrzyłam w jego oczy. Teraz to ja jestem górą. Uśmiechnęłam się wesoło i zaśmiałam. Sebastian do mnie po kilku sekundach dołączył.
- Uwielbiam cię. - pokazałam białe kły, opadając na niego, by go jeszcze chwile objąć. - Dobrze mieć kogoś, kto dobrze gotuje i piecze jak ty.
CZYTASZ
Nienormalne |Kuroshitsuji|
FanfictionAmaratine M. Spears. Jedyna kobieta w służbie policyjnej. Amaratine ma zawsze własne zdanie. Mówi co myśli. Robi co chce. Co sprawia, że ludzie uważają ją za nie do końca zrównoważoną psychicznie. Tylko ta jej nienormalność sprawia, że każde jej zad...